Pobudka w Cieszynie

Urszula Rogólska; GN 49/2013 Bielsko-Biała

publikacja 07.12.2013 06:00

Mama i tata – patent na życie. Gdyby w 2008 r. Ania i Bertrand puścili w niepamięć kartkę z czterema zdaniami kard. Merciera, ich najstarsza córka Joasia nadal byłaby Jeanette, Zosia – Sophie, Marysia – Marie, Magda – Madeleine. I być może 8 grudnia 2013 r. w Cieszynie wyglądałby tak samo, jak wiele innych dni...

 Ania i Bertrand z córkami: Zosia, Marysią i Magdą. Brakuje Asi, która studiuje we Francji. Ale też jest obecna na zdjęciu: podarowała tacie silikonową bransoletkę – pamiątkę ze Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro Urszula Rogólska /GN Ania i Bertrand z córkami: Zosia, Marysią i Magdą. Brakuje Asi, która studiuje we Francji. Ale też jest obecna na zdjęciu: podarowała tacie silikonową bransoletkę – pamiątkę ze Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro

Francja, 15 sierpnia 2012 r. – dzień wielkiej jedności Kościoła. W parlamencie trwają prace nad ustawą o zrównaniu praw związków homoseksualnych z prawami małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Tematem homilii w każdym francuskim kościele jest obrona praw rodziny. Ania, Bertrand i ich córki spędzają wakacje u sióstr benedyktynek w Laghet koło Nicei. Jeszcze parę lat temu latem jeździli do Polski. Teraz wracają do Francji – z Cieszyna. W maryjnym sanktuarium słuchają mocnych słów biskupa Sankalé o rodzinie. W Paryżu, tego samego dnia kardynał André Vingt-Trois powie dobitnie: „Niech ustaną spory dorosłych o dziecko! Ono nie może być obiektem pożądania. Dziecko ma pełne prawo do miłości ojca i matki!”.

To będzie moja żona!

Lato 1987 r. Komunizm jeszcze się trzyma. Ania z Ełku, studentka germanistyki, wyrusza na Jasną Górę z warszawską pielgrzymką akademicką. Alzatczyk Bertrand – już prawie inżynier elektronik – ma miesiąc wolnego. Koledzy namawiają go na podróż z Francji do Polski i udział w pielgrzymiej wędrówce. Od jakiegoś czasu jest pewien: chce zostać księdzem. Jedzie. Pierwszy dzień. Tłumacze dla Francuzów pilnie poszukiwani. Ania zna niemiecki. Bertrand także... – W jednej chwili zapomniałem o byciu księdzem. Tego dnia już byłem pewny – to będzie moja żona! – śmieje się dziś. Dzieli ich odległość, żelazna kurtyna, brak normalnego kontaktu. Bertrand szuka każdej możliwości, by przyjechać do Polski. Niestraszne mu postoje na granicach, półki sklepowe z octem, zimy, półtoragodzinne czekanie na taksówkę. Potem odległość rośnie – jedzie na zastępczą służbę wojskową do Maroka. Wytrwale piszą listy, uczą się swoich języków. Przychodzi 1991 rok. Wreszcie są małżeństwem!

Trochę jak na misjach

Zamieszkali w rodzinnych stronach Bertranda, w Miluzie. Na świat zaczęły przychodzić córki: Joasia, Zosia, Marysia i Magda. Budują na Panu Bogu. Jest trochę jak na dalekich misjach – do spowiedzi trzeba jechać 20 km; w niedzielę tylko jedna Msza św. w okolicy – o 10.00. Oboje biorą udział w comiesięcznych Spotkaniach Małżeńskich. Poznają Stowarzyszenie Rodzin Katolickich i Ania zgłasza się na warsztaty edukacyjne w gronie mam wychowujących małe dzieci. Prowadzi też katechezę dla najmłodszych. Po kilku latach angażuje się we Wspólnotę Matek w Modlitwie. – Przyjaciółka organizowała cotygodniowe spotkania mam w domach – wspomina Ania. – Wspólny śpiew, modlitwa i coś, co poruszało każdą z nas – czas zawierzenia naszych dzieci u stóp krzyża Jezusa. Na karteczkach miałyśmy wypisane ich imiona i ich konkretny problem w danym tygodniu.

Po dziewięciu latach Bertrand traci pracę. Świat mu się wali. Ania jest dla niego wsparciem. Po trzech miesiącach – nowa praca, nowe wyzwania. – Po kolejnych siedmiu latach czułem, że czas coś zmienić – mówi Bertrand. Nieco wcześniej od jednego z księży dostali modlitwę do Ducha Świętego kardynała Mercier’a: „O Duchu Święty, duszo mej duszy, uwielbiam Cię. Oświecaj, kieruj, wzmacniaj i pocieszaj mnie. Powiedz mi, co mam czynić i rozkaż mi to wykonać. Poddaję się chętnie wszystkiemu, czego ode mnie zażądasz, pragnę przyjąć wszystko, co na mnie dopuścisz, daj mi tylko poznać Twoją świętą wolę. Amen”.

– Nie wiedzieliśmy, że to bardzo „niebezpieczna” modlitwa – uśmiecha się Bertrand. – Mąż prowadzącej warsztaty edukacyjne, w których uczestniczyła Ania, organizował pieszą pielgrzymkę mężczyzn w Wogezy. Wyruszyliśmy w 30 mężczyzn. To tam Bertrand się dowiedział, że firma organizatora wyprawy ma filię w Polsce. Ale oni szukali dyrektora generalnego – modlili się o to od trzech miesięcy. – A ja nie chciałem być żadnym dyrektorem! – mówi Bertrand. Od 18 lat mieszkali we Francji. Rozeznawali, czy to na pewno propozycja dla nich. Dziewczynki nie znały polskiej rzeczywistości. Najstarsze, Asia i Zosia, miały 14 i 12 lat. Ale... bardzo entuzjastycznie podeszły do tematu!

Jeszcze dalej niż... wschód

Bertrand wyruszył na „rozpoznanie” filii firmy – do Cieszyna. – W tym czasie pojawił się taki film „Jeszcze dalej niż północ” – mówi. – Komedia o tym jak szef poczty na południu Francji zostaje „zesłany” na północ. Jadąc autostradą czułem się trochę jak on. Nie wiedziałem jak będzie w pracy, gdzie będę mieszkał. Byli przekonani, że jeśli szukać pomocy, to... we wspólnocie Kościoła. Pojechali „na zwiad” we dwoje. Tak Bertrand trafił do sióstr boromeuszek w Cieszynie. – Siostry bardzo serdecznie nas przyjęły – opowiadają. – Ich pomoc to dla nas wielka rzecz! Decyzja o przyjeździe do Polski całej rodziny podjęta. Wszystkie sprawy zawierzali Matce Bożej i św. Józefowi. Dziewczynki napisały do niego list, w którym narysowały swój wymarzony dom. Cechą charakterystyczną była... wieżyczka jak w zamku. I po kilkunastu dniach, jeszcze we Francji, Ania znalazła ogłoszenie ze zdjęciem dokładnie takiego domu na sprzedaż w Cieszynie!

– Tutaj życie zyskało dla nas nowy, piękny wymiar – opowiadają. – Musieliśmy najpierw w pełni zaufać i poddać się woli Bożej. Ale to otworzyło nam okno na nowe życie. Dołączyliśmy do Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Radość” w parafii św. Marii Magdaleny. Codziennie możemy być na Mszy św.! Ania ruszyła ze spotkaniami Wspólnoty Matek w Modlitwie – pań poznanych w Odnowie, w szkole dziewczynek. – Ten ruch trafia w serce każdej mamy, bo jego celem jest modlitwa w intencji dzieci – mówi. Przede wszystkim się modlą, rozmawiają o sprawach rodzinnych i... dodają odwagi do podjęcia decyzji o powiększaniu rodzin!

Trochę im pozazdrościł

Bertrand przyglądał się spotkaniom matek i „trochę im pozazdrościł”. Dzięki tej zazdrości, wraz z 12 mężczyznami poszedł do klasztoru franciszkanów w Cieszynie, do ojca Symplicjusza Sobczyka. Powołali Wspólnotę Mężczyzn w Modlitwie „Nikodem”. Wkrótce grupa urosła do 18 osób i wciąż zaprasza nowych. Spotykają się u franciszkanów co miesiąc. Przed Najświętszym Sakramentem każdy indywidualnie dziękuje za swoją rodzinę, za współpracowników, szefów, prosząc o potrzebne łaski. – Za pierwszym razem bardzo się nam przydały chusteczki... – mówi Bertrand. – Modlitwa jest tym najważniejszym elementem, który nas łączy, ale jak wiadomo, mężczyzna musi działać. W maju zabrali swoje rodziny na pieszą pielgrzymkę z Cieszyna do Szczyrku. We wrześniu współorganizowali ewangelizację uliczną „Chrześcijanin to nie lamus”. Ale największe – jak dotąd – zadanie wyznaczyli sobie na 8 grudnia.

Manifa dla wszystkich

– Pierwszy Chrześcijański Marsz dla Życia i Rodziny to bardzo ważna sprawa – mówi Bertrand. – W 2012 r. dowiedziałem się o francuskim projekcie ustawy „Małżeństwo dla wszystkich”. We Francji rozwijał się już także sprzeciwiający się jej masowy ruch „Manify dla wszystkich”. Pierwszy marsz dla rodziny zaplanowano w Paryżu na 13 stycznia br. – Byłem pewien: jedziemy – podkreśla Bertrand. – Pamiętam, jak byliśmy całą rodziną na pogrzebie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie. I widziałem, jak tam moje dzieci czuły się dumne, że są Polakami. Takie chwile budują świadomość narodową. Moje dzieci są i Polakami, i Francuzami. Chciałem, żeby taką jedność przeżyły też we Francji. Z tatą do Alzacji pojechały: Asia, Marysia i Magda. Stamtąd, do Paryża – już w kolumnie autobusów. W środku każdego – wielki entuzjazm, jedność, malowanie twarzy.

Tamto wydarzenie pamięta doskonale Asia, która niedawno rozpoczęła studia we Francji: – Francja miała taką opinię, że tu wszystko przejdzie. I że ta ustawa to też tylko formalność – mówi dziś. – Ustawa niestety została przyjęta w kwietniu, ale w czasie manifestacji pokazaliśmy, jak jest nas wielu i jak jesteśmy zdeterminowani w naszych poglądach. – Zarzuca się nam homofobię – wyjaśnia Bertrand. – Ale to nie jest homofobia, gdy mówi się, że dzieci potrzebują ojca i matki. Szanujemy każdego człowieka, ale nie godzimy się z tym, żeby nas oskarżać o przemoc i dyskryminację ze względu na nasze poglądy. Było nas ponad 800 tys. Oficjalnie w mediach podano, że... 350 tys.

Przed głosowaniem ustawy, w kwietniu, cała rodzinka znów pokonała 3200 km tam i z powrotem, by zamanifestować swoje poglądy. Przybyło ponad 1,3 mln osób. Tam też usłyszeli o ekspansji ideologii gender, która w imię równości między orientacjami płciowymi chce zniszczyć godność człowieka. – Teoria gender jest nam przedstawiona w Konwencji Unii Europejskiej jako sposób walki przeciwko przemocy w rodzinie i dyskryminacji – mówi Bertrand. – Ale gender to błędne rozwiązanie. Prowadzi ono do nazywania par homoseksualnych małżeństwem. Oznacza to, że nie wszystkie dzieci będą miały w przyszłości prawo do miłości ojca i matki. Ustawa we Francji przeszła, ale nie tracimy wiary, bo wiemy, kto jest ostatecznym zwycięzcą tej walki – Zmartwychwstały Jezus. Myślę, że to też czas oczyszczania Kościoła, ale jest pewne, że odrodzimy się w Duchu Świętym.

Nauczeni francuskim doświadczeniem, chcemy obudzić Polaków, by nie godzili się na przyjęcie wmuszanego nam w konwencji pakietu genderowskiego. Bertrand szczegółowo opowiedział mężczyznom „Nikodema” jak gender zdobywało Francję. Zgodnie zadecydowali – non possumus – nie możemy na to pozwalać. Modlimy się, a równocześnie budzimy Cieszyn. Mówimy o jedynym sensownym patencie na życie – małżeństwie kobiety i mężczyzny, o szacunku do życia od poczęcia do naturalnej śmierci.

8 grudnia organizują I Chrześcijański Marsz dla Życia i Rodziny. Zbiórka – o 13.00 na rynku. Nie będzie polityki. Będzie obraz piękna rodziny, odtańczą poloneza, będą świadectwa i radosny przemarsz ulicami: Głęboką, Liburnia, Bobrecką, Kolejową, Bielską, Wyższą Bramą. Zakończenie – przy figurze Chrystusa Króla, a po nim – Msza św. u sióstr boromeuszek.

TAGI: