Dinozaury w stolicy

Urszula Rogólska; GN 10/2014 Bielsko-Biała

publikacja 12.03.2014 06:00

– Jesteśmy tacy młodzi-starzy ludzie – mówią. – Chyba moglibyśmy się urodzić w jakiejś poprzedniej epoce. Warszawa ani życie w światku aktorskim nie przetrąciły nam kręgosłupów.

Maria i Kacper Matulowie – razem w życiu, razem na scenie Zdjęcia Urszula Rogólska /GN Maria i Kacper Matulowie – razem w życiu, razem na scenie

Już na dniach młodzież z Górek Wielkich koło Skoczowa zacznie przygotowania do wydarzenia, na które mieszkańcy parafii czekają cały rok. – Ludzie nazwali to misterium Męki Pańskiej, ale lepsze jest określenie: przedstawienie wielkopostne – opowiada Kacper Matula. – Od dziesięciu lat, po Liturgii Wielkiego Czwartku, zapraszamy mieszkańców Górek do przeżycia czegoś, co ma obudzić refleksję w tym szczególnym czasie. Wydaje mi się, że tradycyjne misteria przemawiają do ludzi starszych, ale do młodych? Chyba nie bardzo. Nie robi na nich wrażenia człowiek niosący 50-kilogramowy krzyż na scenie czy czternaście stacji. Mimo że to wstrząsający w swojej wymowie przekaz, ludzie się uodparniają. Dlatego będzie trochę inaczej.

Coś, co zatrzyma ludzi

– Nazwaliśmy to: „Traktat o krzyżykach”. Źródłem tytułu jest krótki wiersz ks. Jana Twardowskiego: „Pytałem Wniebowziętą/ jak do nieba trafić/ co prowadzi by nie dojść do nikąd /odpowiedziała: tysiące krzyżyków”. Akcja rozegra się w czasie jednej Mszy św. Spotkają się na niej różne postawy ludzkie. Każda postać będzie się mierzyć z krzyżykiem, który niesie. Pomysł na przedstawienie zrodził się w głowie Marysi. Ona też wymyśliła całą historię i postaci. Całość spisał i ułożył wierszami Kacper. Misterium wynika z obserwacji, jak ludzie zachowują sie na Mszy św. – Z jednej strony – codzienne życie, z drugiej – obecność na Mszy św. z obowiązku czy przyzwyczajenia? Tylko po co? Scaliliśmy w całość wybrane utwory księdza Twardowskiego, bo on potrafił wyjątkowo celnie uchwycić sprzeczności w zachowaniu człowieka w tym świecie – mówią. 27-letni Kacper Matula pisze scenariusze dla młodych ze swoich rodzinnych Górek od dziesięciu lat. – Rok temu miałem przerwę. Przydusiła mnie praca magisterska. Nie dałem rady, ale chłopaki świetnie sobie poradziły pod kierunkiem ks. Krzysztofa Pacygi. A w tym roku razem z Marysią, tak jak dawniej, staraliśmy się stworzyć coś, co zatrzyma ludzi, zastanowi ich. Kacper Matula, absolwent Akademii Teatralnej w Warszawie, nagradzany wielokrotnie za osiągnięcia aktorskie jeszcze w czasach studiów, razem z Marysią Górniok-Matulą – utalentowaną wokalistką jazzową, absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie, mieszkają w Warszawie. Kacpra dziś można oglądać na deskach Teatru Narodowego. Ale nigdy nie zapominają o swoich beskidzkich korzeniach. – Do scenariuszy nie roszczę sobie żadnych praw autorskich – śmieje się na samą myśl, że mógłby z tego żyć. – Młodzież z Górek to świetni ludzie. Bardzo się cieszę, że im się chce. Będę zadowolony, kiedy ktoś to zobaczy i będzie chciał wykorzystać moją pracę, posłać scenariusz dalej. I cieszę się, że dzięki tym przedstawieniom młodzież może zbierać pieniądze na swoje wakacyjne wyjazdy. – Kacper to taki wielki człowiek chodzący kanałami – uśmiecha się jego żona. – Nie pasuje do stereotypu „pana aktora ze stolicy”. – Nie jestem sam – mówi Kacper. – Jest ze mną Marysia, z którą razem przygotowuję przedstawienia dla Górek. Bardzo pomaga młodym wokalnie, uczy śpiewów do przedstawień. Robimy to razem i – jak się to mówi – „społecznie”, bo po prostu daje nam to satysfakcję. O tym ich społecznikostwie wiedzą też organizatorzy Koncertów Walentynkowych, które młodzież z Cieszyna organizuje na rzecz Hospicjum im. Łukasza Ewangelisty. Kacper i Maria są na nich co roku – od 10 lat. Zawsze charytatywnie występują, pomagają młodym wokalistom. A przed rokiem –podczas jubileuszowej 15. edycji koncertu – byli głównymi prowadzącymi. – Jak mogłoby nas tam nie być...? To tam, w garderobie cieszyńskiego teatru, dwa lata temu wszystko się zaczęło… – mówią.

Wspólne dziecko

Nim przyjdzie Wielki Tydzień, Marysię i Kacpra będzie można zobaczyć jeszcze w pierwszy dzień wiosny – 21 marca o 18.00, w domu kultury „Prażakówka” w Ustroniu. – Po raz kolejny pokażemy nasze pierwsze „wspólne dziecko” – mówią. – A jest nim spektakl muzyczny „Listy na wyczerpanym papierze”, oparty na twórczości Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory. To historia o miłości, opowiedziana tekstami nieznanych piosenek obojga autorów. Historia dwojga ludzi po przejściach. Bywa lirycznie, bywa zabawnie. Przygotowując spektakl, odnaleźli 2 tys. utworów, wybrali dwieście, z czego do spektaklu – 36. – Mamy świadomość, że Osieckiej i Przybory słuchają przeważnie ludzie starsi – mówi Maria. – A my czujemy się czasem jak takie dinozaury, które wygrzebują prastare, mało znane utwory. Ale one nam się bardziej podobają. I wydaje się nam, że są uniwersalne i dla trzydziesto- i osiemdziesięciolatka. Na scenie występuje z nimi także akompaniator – Tomasz Pala. To właśnie od Osieckiej i Przybory zaczęła się wspólna droga życia Marysi i Kacpra. – Dwa lata temu myślałam o stworzeniu spektaklu z piosenek tych dwojga autorów, a Kacper to jedyny znany mi chłopak, który potrafi śpiewać, grać, poruszać się na scenie. W walentynki, 14 lutego – dwa dni przed koncertem dla hospicjum – uznałam, że telefon do niego to dobry pomysł – mówi Maria. – Zaskoczył mnie, bo od razu się zgodził. Wiem z własnego doświadczenia zawodowego, że niełatwo znaleźć w światku artystycznym kogoś, kto nie zapyta od razu o pieniądze, Kacper nawet o tym nie wspomniał. Zabrzmi trochę jak w tanim romansie, ale po próbie generalnej koncertu wróciłam do domu i oznajmiłam: „Mamusiu. Zakochałam się...”. Duże oczy mamy, a ja: „Kojarzysz tego chłopaka, który te kabarety co roku przygotowuje...? On ma takie dobre oczy...”. – Marysia przysłała mi piosenki, które chce zaśpiewać. Skleciliśmy z tego 12-minutowy program kabaretowy – dopowiada Kacper. Dołączyli do nas jeszcze jedna koleżanka i kolega. – I od razu na pierwszej próbie zaczęło zgrzytać – opowiada Marysia. – Mamy nieco inny tryb pracy. Jako wokalistka nie od razu utożsamiam się na próbie z postacią, a Kacper jest nauczony próbować na sto procent. I tak sobie wtedy spokojnie śpiewałam, a Kacper: „Ty tego nie możesz tak śpiewać. To musi być z pazurem!”. Poczułam się o – taka malutka. Później na szczęście było coraz lepiej.

Zaczęło iskrzyć

– Po koncercie siedzieliśmy przy kawie i pytam Marysię, skąd jest, bo ja z Górek. I słyszę: „Z Zakopca”. Ja: Z Zakopanego? A Marysia w śmiech: – Nie! „Zza kopca” w Górkach – z Lipowca! – mówi o pierwszej randce Kacper. Wyjechał do Warszawy, Marysia do Nysy. Ale zaczęło iskrzyć już na dobre. – Mogliśmy dzwonić, ale my jesteśmy tacy trochę starodawni – opowiadają. – Zaczęliśmy pisać do siebie mejle. Nie kilka zdań, ale baaardzo długie mejle. Gdybyśmy się urodzili sto lat wcześniej, to pewnie by były baaardzo długie listy w kopertach. Dużo nas łączyło – oboje wcześnie się usamodzielniliśmy, zaczęliśmy zarabiać na życie, na szkoły. – Pamiętam tamten czas doskonale – dodaje Kacper. – Nieważne, czy wróciłem z próby o 10 czy 11 wieczorem. Najważniejsze – czy jest wiadomość od Marysi. Odpisywałem i była pierwsza w nocy. Szedłem spać, ale Marysia – nie. Odpisywała i o czwartej już czekała na mnie odpowiedź. Marysia była od razu pewna, że to „ten jedyny”. – Ja potrzebowałem trochę czasu – opowiada Kacper. – Zupełna odwyrtka tego, jaki jestem na scenie... – To tak jak ze mną – dopowiada Marysia. Bo na scenie Maria i Kacper to wulkany energii. Kabaretowe talenty Kacpra już obrosły legendą w LO im. M. Kopernika, którego jest absolwentem. Z kolei Marysia – absolwentka konkurującego z „Koperem” „Osucha” – LO im. A. Osuchowskiego, na scenie prezentowała się z reguły jako melancholijna dziewczyna w czarnej sukni. Dziś jest zupełnie inaczej. Kiedy mogli, urządzali sobie – jak mówią – „kosmiczne randki”. – Wiedziałam, że Kacper przyjechał do Górek na trzy dni. Skończyłam próbę przed koncertem około 22. Dzwonię i pytam co robi. A on oczywiście: Idę spać! „To nie idź! Jedziemy na Ochodzitą”. To był marzec. U nas już wiosna. A tam śnieg po kolana i my z gitarą pod księżycem! Albo innym razem – o czwartej rano na Kaplicówce – bo tylko tyle czasu mieliśmy przed kolejnymi wyjazdami na uczelnie. – Tak ewidentnie poczułem, że to „ta”, kiedy na przełomie marca 2012 roku byliśmy z teatrem na festiwalu międzynarodowym w Kijowie. Pisaliśmy do siebie wiadomości, ale wtedy odczułem tę odległość między nami. Zaręczyli się 9 grudnia 2012 roku. W lutym poprowadzili Koncert Walentynkowy w Cieszynie, a pobrali się 20 lipca 2013 roku.

To nie dla nas

Życie dzielą między Warszawą, gdzie mieszkają na stałe i gdzie pracuje Kacper, a Cieszynem. – Nie spędzimy całego życia w Warszawie. To nie dla nas. To pewnie brzmi bardzo nierozsądnie, bo gdzie wokalistce i aktorowi będzie łatwiej niż w stolicy...? Ale za bardzo cenimy sobie spokój i dobre życie – mówią. – Antoine de Saint Exupéry napisał kiedyś: „Cel jest wielki, kiedy mu się poświęcisz, a nie kiedy robisz sobie z niego powód do chwały”. I tego się trzymamy. Praca na scenie jest naszą ogromną pasją, ale nie poświęcimy tego, jacy jesteśmy. Nie chcemy uczestniczyć w wyścigu szczurów, gdzie odpowiedzią na każde pytanie jest: „a za ile?”. Dziękujemy Bogu za to, że mamy takie kręgosłupy moralne, jakie mamy. – Wiara uratowała nam życie. Bo po kilku latach w Warszawie widziałem, co działo się z moimi kolegami... – mówi Kacper. – Wybraliśmy takie zawody, ale zupełnie nie pasujemy do tego świata. Uwielbiamy scenę, daje nam energię. Natomiast nie będziemy robić nic za wszelką cenę. Pan Bóg jest z nami cały czas. Mamy swoją ulubioną porę Mszy św. niedzielnej – to 21.30 u dominikanów w Warszawie. Wcześniej, z racji obowiązków zawodowych, nie możemy iść razem. Mamy w domu Pismo Święte, które podarowała nam babcia. Ono też nas łączy. – W 2012 roku, tuż przed naszymi zaręczynami, doświadczyliśmy, czym jest cud – wspomina Maria. – Moja mama została w nadzwyczajny sposób uratowana po tym, jak pękł jej tętniak mózgu. Miała wylew podpajęczynówkowy. Kiedy leżała w bardzo ciężkim stanie, przynieśliśmy jej płytę z piosenkami TGD... Lekarze nie widzieli wielkich szans. Ale Pan Bóg ocalił życie mamy. Tym bardziej jesteśmy przekonani, że w życiu ważniejsze jest to, jaki jesteś, niż to, ile masz.

TAGI: