Umarliście, ale znów żyjecie

Andrzej Macura

publikacja 03.04.2014 20:44

Garść uwag do czytań na V niedzielę Wielkiego Postu roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Umarliście, ale znów żyjecie Mirosław Rzepka /GN Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?

Przyjęcie Jezusa (czyli chrzest)  zaspokaja pragnienie, otwiera oczy… To przesłanie dwóch poprzednich niedziel. Czytania tej niedzieli wskazują na trzeci dar płynący ze zjednoczenia z Chrystusem – życie.

1. Kontekst pierwszego czytania Ez 37, 12–14

Pochodzący z Księgi Ezechiela fragment czytany tej niedzieli, to część szerszej sceny przedstawiającej, jak w jednej z wizji Bóg każe autorowi księgi prorokować do kości. Powierzchowna lektura może sugerować, że w wizji chodzi o faktyczne ożywienie umarłych. Zdecydowanie nie. Scena ma charakter symboliczny. Chodzi o przywrócenie Izraelowi nadziei. Uświadamia to już choćby wiersz bezpośrednio poprzedzający czytanie. Może nie miejsce tu na przedstawienie całej długiej wizji, ale przytoczmy tekst czytania razem z owym poprzedzającym go wierszem (tekst czytania pogrubiony):

I rzekł do mnie (Bóg): Synu człowieczy, kości te to cały dom Izraela. Oto mówią oni: „Wyschły kości nasze, minęła nadzieja, już po nas”. Dlatego prorokuj i mów do nich:

Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam Mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam”, mówi Pan Bóg.

O co chodzi? Ezechiel działa wśród wygnańców w Babilonii. Mają świadomość klęski. Wiedzą, że ich królestwo upadło, że świątynia zburzona.  I wydaje im się, że wszystko skończone, że Bóg już na zawsze ich opuścił. Otwarcie ich grobów i ożywienie to zapowiedź, że nie wszystko stracone. Że kiedyś w cudowny sposób Bóg przywróci im dawne życie; że będą mogli żyć w swoim własnym kraju. 

Nie jest więc to zapowiedź wskrzeszenia. To raczej zapowiedź, że sens ma nadzieja. Bóg jest wierny swoim obietnicom. Nawet gdy wydaje się, że już wszystko skończone. I ta nadzieja jest właśnie pomostem łączącym to czytanie z Ewangelia tej niedzieli.

Wyraża to też następujący po czytaniu psalm: „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, Panie, wysłuchaj głosu mego. Nachyl Twe ucho, na głos mojego błagania”. Bóg słyszy. Bóg nie opuszcza swoich dzieci. Nigdy. Nawet gdy wydaje się, że tym razem stało się inaczej…

2. Kontekst drugiego czytania Rz 8, 8–11

To czytanie, choć jego przesłanie jest proste, niewprawionemu czytelnikowi może wydawać się dziwne i zagmatwane. Wiadomo, list do Rzymian :) Już niejeden miał z nim kłopoty. Piszący te słowa także… Przytoczmy jego tekst.

Ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wpraw­dzie podlega śmierci ze względu na skutki grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Jezusa Chrystusa z martwych, przywróci do życia wa­sze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was Ducha.

O co chodzi? W liście do Rzymian św. Paweł szeroko tłumaczy sprawy związane ze zbawieniem (usprawiedliwieniem). Chodzi między innymi o pokazanie, że człowiek nie może się zbawić przez wierność Bożemu prawu. Nie może? Nie. Bo nie jest w stanie go zachowywać. Owszem, często chce – tłumaczy św. Paweł w poprzednim, 7 rozdziale – ale nie potrafi. Nie wychodzi mu. Ale odkąd Jezus poniósł śmierć – to nie problem. Jego ciało umarło, ale my dzięki temu zyskaliśmy Ducha. Nową drogę do zbawienia. I żyjąc według Ducha  (czy ducha) możemy być zbawieni nawet, jeśli nie jesteśmy w stanie dokładnie wypełnić Bożego prawa.

To główna myśl tej części Listu do Rzymian. Nawiązanie do niej odnajdujemy w pierwszym zdaniu czytania. „Ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka”. Co znaczy żyć według ciała? Co znaczy żyć według ducha?

Jak napisano wyżej, różnica między jednym a drugim polega na stosunku do Chrystusa. Czy człowiek chce sam, o własnych siłach się zbawić, a Jezus do niczego mu nie jest potrzebny albo czy człowiek pokłada nadzieję w Chrystusie. Warto pamiętać, że z tymi dwoma pojęciami wiążą się dwa inne, paralelne: człowiek cielesny, człowiek duchowy. Na czym polega różnica między jednym i drugim? Jak to nam rysowano na rekolekcjach oazowych, nie na różnicy w zainteresowaniach, postawach, czynach, ale na tym, kto siedzi na tronie życia człowieka. Człowiek cielesny sadza tam siebie. On jest panem i miarą wszystkiego. Człowiek duchowy sadza na tronie Jezusa.

Czyżby nieważne było to, jak człowiek postępuje? Nie o to chodzi. Problem polega na czym innym. To jak z torami kolejowymi, na których pojawia się zwrotnica. Skręt na niej nie oznacza zaraz wielkiej zmiany w położeniu. Ledwo parę metrów dzielących jeden tor od drugiego. Ale z czasem te dwa tory mogą pójść w zupełnie innym kierunku. I tak jest z człowiekiem cielesnym i duchowym,. Gdy człowiek wybiera na Pana swojego życia Jezusa, właściwie niewiele w swoim życiu zmienia. Tylko tę hierarchie wartości w jednym miejscu przebudowuje. W konsekwencji jednak, po czasie, dociera w zupełnie inne miejsce…

To wszystko?  Zdecydowanie nie. To ważne z perspektywy tego fragmentu Listu do Rzymian, ale czytanie to wybrano ze względu na pewien wątek z perspektywy całego Listu do Rzymian poboczny. Skutek takiego wyboru. Może jeszcze raz:

Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wpraw­dzie podlega śmierci ze względu na skutki grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Jezusa Chrystusa z martwych, przywróci do życia wa­sze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was Ducha.

Święty Paweł pisze o skutkach wybrania drogi według Ducha. Nie uwolnienie od śmierci. Zmartwychwstanie.  Ciało musi umrzeć, ale kiedyś mocą mieszkającego w nas Ducha zostanie przywrócone do życia.

Święty Paweł nie rozwija tu tego wątku, ale robi to w 1 Liście do Koryntian. Zmartwychwstaną wszyscy. Ale jedni ku życiu, drudzy ku potępieniu. Z tej perspektywy owo „przywrócenie do życia” nie znaczy więc tylko powrotu do zwykłego życia, ale osiągnięcie jakiegoś życia w pełni. Cokolwiek by to nie znaczyło.

Mamy więc tu jasną zapowiedź: czeka nas zmartwychwstanie. Cudowna perspektywa w obliczu beznadziei jaką jest czekająca wszystkich ludzi śmierć.

Nadzieja, którą przedstawia św. Paweł jest więc inna ot tej które dawało pierwsze czytanie. Tam chodziło o to, że Bóg jest zawsze wierny. Że jego obietnice dotyczące trwania Izraela nigdy nie zawiodą. Tu chodzi już o to, że wierny człowiekowi Bóg nie pozwoli tym, którzy żyją według ducha rozpaść się w nicości, ale przywróci ich do życia. To możliwe? Jak pokaże scena z umarłym Łazarzem, Bóg takie rzeczy potrafi.

3. Kontekst Ewangelii J 11,1–45

Wskrzeszenie Łazarza to wydarzenie, które ma miejsce już niebawem przed wydarzeniami bezpośrednio poprzedzającymi śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Dramat Mesjasza, Syna Bożego odrzuconego przez swój naród zbliża się do końca. Podczas uroczystości poświęcenia świątyni Jezus ostatecznie ujawnia swoją godność. Na pytanie, czy jest Mesjaszem odpowiada, że powiedział, ale Mu nie uwierzyli. Że Jego czyny przecież świadczą o Nim. W odpowiedzi Żydzi chcą Jezusa ukamienować. Jezus jednak odchodzi do Zajordania, tam gdzie wcześniej chrzcił Jan Chrzciciel. Najprawdopodobniej tam zastaje Go wieść o śmierci Łazarza.

A co potem? Po wskrzeszeniu Łazarza?  Znamienne. Cud, który uczynił Jezus niektórych przekonał, ale wielu jednak nie. Faryzeusze z Wysoką Radą, świadomi że Jezus faktycznie czyni wiele znaków twierdzą (11, 48) „ Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie  i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród”. Zdumiewające. Widzą znaki. Słyszą nawet o wskrzeszeniu! Nawet nie próbują dociec co i jak. Kompletnie nie wierzą w moc Boga! Ciągle kombinują czysto po ludzku!  Dla nich po prostu jest niemożliwe, żeby Boże obietnice miały się spełnić. Zważywszy, że nawoływali do wierności Bogu, jakieś kompletne szaleństwo.

I właśnie w takim kontekście Jezus robi to coś, co każdego uczciwego człowieka musiałoby już przekonać, że faktycznie jest zapowiadanym Mesjaszem, Synem Bożym. Wskrzesza zmarłego kilka dni wcześniej Łazarza. Przytoczmy tekst tej opowieści.

Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”. Jezus usłyszawszy to rzekł: „Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą”.

A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: „Chodźmy znów do Judei”. Rzekli do Niego uczniowie: „Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?”. Jezus im odpowiedział: „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła”.

To powiedział, a następnie rzekł do nich: „Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić”. Uczniowie rzekli do Niego: „Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje”. Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówił o zwyczajnym śnie.
Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: „Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego”. Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć”.

Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu.

Marta rzekła do Jezusa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga”. Rzekł do niej Jezus: „Brat twój zmartwychwstanie”. Rzekła Marta do Niego: „Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”. Rzekł do niej Jezus: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”.

Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: „Nauczyciel jest i woła cię”. Skoro zaś Maria to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać.

A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzieście go położyli?” Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz”. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: „Oto jak go miłował!” Niektórzy z nich powiedzieli: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?”

A Jezus ponownie okazując głębokie wzruszenie przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”. Jezus rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?”

Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał”. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić”.

Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

4. Warto zauważyć

Od dawien dawna do Ziemi Świętej pielgrzymowało się, by zobaczyć trzy puste groby. Łazarza, Jezusa i Maryi. Te trzy puste groby to dla żyjącej w obliczu nieuchronnej śmierci ludzkości niesamowita nadzieja. Tym trojgu się już udało. Każdemu inaczej, ale okazuje się, że śmierć naprawdę można pokonać…

„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” Wokół tej deklaracji i pytania Jezusa koncentruje się cała opowieść o wskrzeszeniu Łazarza. Skąd takie przypuszczenie?

Nie wnikając w rozważania na temat struktury tekstu można zauważyć, że cała sprawa ze śmiercią Łazarza i jego wskrzeszeniem to pewien pokaz. Z początku Jezus jakby lekceważy chorobę Łazarza czy wręcz czeka na Jego śmierć. Potem idzie do Betanii wbrew obawom swoich uczniów. Dlaczego idzie? Bo Łazarz zachorował i umarł aby się objawiła chwała Boża. Bo zasnął, więc trzeba go obudzić. Przychodząc do Betanii wie już więc po co tam jest; wie co ma zrobić. Objawić chwałę Boża, obudzić ze śmiertelnego snu swojego przyjaciela. Mimo to wdaje się w rozmowę. Jakby dopiero trzeba Go było przekonywać. Najpierw z Martą, potem Marią.  Właśnie w rozmowie z tą pierwszą pada zacytowane na wcześniej stwierdzenie. I na potwierdzenie prawdziwości tych słów Jezus wskrzesza Łazarza.

Każdy kto wierzy w Jezusa, choćby i umarł, będzie żyć. Na wieki. Trzeba dowodów? Jest nim przywrócony do ziemskiego życia Łazarz. On naprawdę umarł. Jego ciało już się rozkładało. Ale gdy Bóg chce, nawet śmierć nie jest ostatecznym wyrokiem. Czy ty, czytelniku Ewangelii, w to wierzysz? Wielu Żydów, którzy widzieli co się stało, uwierzyło.

Gdy czytać tę Ewangelię w kontekście pierwszego czytania  uderza dosłowność obietnicy Jezusa. To nie jest jakaś przenośnia mająca dać nadzieję. To nie jest nawet – jak  czytamy w poprzednim rozdziale Ewangelii Jana, w mowie o Jezusie Dobrym Pasterzu – jakieś życie w obfitości, o którym trudno powiedzieć czym właściwie jest. Tutaj życie to życie. Nie przenośnia. Podobnie jest gdy spojrzy się na tę scenę z perspektywy zapowiedzi z drugiego czytania. Obietnica, która przedstawia Rzymianom święty Paweł to nie mrzonka. Widomym znakiem że tak może być jest „obudzenie” Łazarza.

To główna myśl tej Ewangelii. Warto chyba jednak jeszcze zwrócić uwagę na drobiazgi.

  • Najpierw to zdanie w odpowiedzi na obawy uczniów, by wracać do źle nastawionej wobec Jezusa Judei „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła”. Całkowita niezależność. Jestem w ręku Boga i dopóki On nie pozwoli, nic Mi się nie stanie. W pewnym jednak momencie pozwoli. W Ogrójcu, przy swoim aresztowaniu karcąc próbującego go bronić Piotra Jezus powie: „Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?”. Zgadza się, że jeśli teraz tak trzeba, to trudno. Ciekawiej zostało to wyrażone w Ewangelii Łukasza. Do arcykapłanów dowódcy straży świątynnej i starszych, którzy wyszli przeciw Niemu Jezus powie: „Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę? Gdy codziennie bywałem u was w świątyni, nie podnieśliście rąk na Mnie, lecz to jest wasza godzina i panowanie ciemności” (Łk 22, 52b-53).
     
  • Zdanie które pada z ust Didymosa: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć”. Odważna decyzja. Potem przychodzi scena w Ogrójcu, w której Piotr w obronie Jezusa dobywa miecza. A potem on i Jan idą za Jezusem aż na dziedziniec domu Arcykapłana. Z tej perspektywy traktowanie Apostołów jak zalęknionych głuptasów – jak to się czasem robi  – wygląda na dość naciągane.
     
  • Trochę dziwi, że obie siostry mówią do Jezusa dokładnie to samo. Przynajmniej w pierwszym zdaniu:  „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. W takim powtórzeniu można domyślać się pewnego zabiegu kompozycyjnego. Nie mam jasnego pomysłu, o co chodzi. Na pewno jednak podkreślone zostaje w ten sposób doczesne spojrzenie na sprawę przez Martę i Marię. Marta wie, że jej brat kiedyś tam zmartwychwstanie, ale boli ja tu i teraz. Maria po prostu płacze…. Może to podkreślenie, że Jezus, który jest zmartwychwstaniem i życiem, jest odpowiedzią na bardzo konkretne ludzkie bóle, a nie na tylko mglista nadzieją na odległą przyszłość?

5. W praktyce

  • Chrystus jest zmartwychwstaniem i życiem. To nie jest tylko jakaś mglista nadzieja na odległą przyszłość, którą mocniej uświadamiać sobie mamy tylko na pogrzebach. To coś, co powinno przenikać nasze codzienne życie. Coś, co powinno nas motywować do tego, żeby – jeśli trzeba – tracić swoje życie na tym świecie w duchu przekonania, że przecież mamy inne, lepsze. Chrześcijanie często żyją zapatrzeni tylko w ten świat. Starają się rozwiązać problemy tego świata. Chcą tu zwyciężać.  Nie widzą wieczności. Tymczasem mogą już dziś żyć w jej blasku...

    Warto dodać w nawiązaniu do czytań dwóch ostatnich niedziel: spotkanie z Jezusem zaspokaja pragnienie, spotkanie z Jezusem otwiera oczy, spotkanie z Jezusem daje życie wieczne. Powinno być po nas widać, że spokojni jesteśmy o nasze pragnienia, że widzimy więcej i szerzej niż inni i że żyjemy nadzieją życia wiecznego. Ciaśniactwo i chrześcijanin to powinna być sprzeczność.
     
  • W Ewangelii uderza wielkie zaufanie Jezusa do tego, że zawsze jest w ręku Boga. Co ma być, to będzie. To wielkie wyzwanie dla chrześcijan. By mniej kombinowali czysto po ludzku, a bardziej zaufali Bożej opatrzności. Bez wiedzy Boga włos z głowy nam nie spadnie. A jeśli on wie i nie broni, to widać tak w tej chwili musi być...
     
  • W nawiązaniu do drugiego czytania warto zastanowić się, czy prowadzę życie według ducha (czy Ducha). Konkretniej? Kogo stawiam w swoim życiu na pierwszym miejscu. Jezusa czy siebie. Wbrew pozorom to nie jest łatwe pytanie. Ważna jest bowiem nie odpowiedź teoretyczna, ale fakty.