publikacja 26.04.2014 06:00
Od życia dostały drugą szansę i teraz nie chcą zmarnować ani minuty. Są bardziej aktywne niż niejedna zdrowa osoba, pomagają też innym, przed którymi stanęło widmo choroby.
Joanna Sadowska /GN
Dębickie amazonki, czyli jedna za wszystkie, wszystkie dla innych kobiet
Wychowane dzieci, dom w trakcie budowy, praca zawodowa. Grażyna Guzik miała całkiem normalne życie. Koszmar zaczął się 12 lat temu, gdy zdiagnozowano u niej nowotwór złośliwy sutka.
Grażyna
Przeżyła szok, załamanie i piętno wyroku, bo w rodzinie chorowano na nowotwór i walkę przegrano. Załamanie było tym większe, że przecież dbała o swoje zdrowie. Chodziła systematycznie do lekarzy i robiła badania kontrolne. Gdy odkryto guzek, ginekolog uspokajał i twierdził, że z tym da się żyć. Ona jednak najpierw poszła na mammografię, potem miała jedno, a następnie drugie USG. I właśnie wtedy okazało się, że ma aż trzy guzki, a lekarz kazał zrobić biopsję i szukać dobrego szpitala. Operację miała w Krakowie, potem zaczęła chemioterapię. – Już na pierwszej chemii zaczęłam tracić włosy, brwi i rzęsy, a paznokcie nabrały kolorowych odcieni – wspomina. – Przed każdą chemią musiałam brać sterydy i wyglądałam jak bokser, a dolegliwości były ogromne: brak smaku, popękany język, migdały jak pocięte żyletką – dodaje.
Udało jej się dotrwać do końca terapii. Potem była hormonoterapia. Wszystko było dobrze przez dziesięć lat. Rok temu zaczęła mieć problemy z wrzodami i przy okazji odkryto przerzuty na lewy płat wątroby. I znów się nie poddała. – Fatalnie czułam się po chemii, powiedziałam nawet lekarzowi, że wolę umrzeć, niż brać kolejną dawkę. Przeszłam na tabletki. Teraz mam zastrzyki hormonalne. I żyję – mówi z uśmiechem. Po 12 latach od pierwszego starcia z rakiem kilka dni temu podjęła pracę zawodową.
Teresa
Teresa Szostak oglądała bajkę z wnuczkiem. Gdy maluch oparł się na niej, poczuła gwałtowny ból w lewej piersi, a pod palcami wyczuła zgrubienie. Postanowiła działać. Wizyta u lekarza, mammografia i USG. Diagnoza: zapalenie piersi. – Niedorzeczne rozpoznanie, przechodziłam to już kiedyś i ból był zupełnie inny. Powtórzyłam badania i znowu nic nie wyszło, a ja czułam, że coś jest nie w porządku – mówi. Kolejna mammografia i wynik: 26-milimetrowy guz. Potem szło już szybko: operacja, mastektomia, chemioterapia, którą wspomina jak koszmar. Gdy okazało się, że nie ma przerzutów, rozpoczęła radioterapię. – Teraz jestem prawie na mecie. Zażywam tylko jedną tabletkę dziennie. Pokonałam raka i niemożliwe stało się możliwe – podkreśla.
Marzena
23 lutego 2012 roku Marzena Mordarska-Czuchra obchodzi 40. urodziny. W marcu mąż namawia ją na mammografię. – Okazało się, że jest guzek. Nie zaskoczyło mnie to, bo wiedziałam o nim. Byłam pod kontrolą lekarza, który kilkakrotnie twierdził, że można z tym żyć – wspomina. Mimo to przechodzi kontrolne badania w Mielcu. Dostaje skierowania na biopsję. 22 maja dowiaduje się, że wykryto komórki nowotworowe. Dostaje 70 proc. szansy na wyleczenie i skierowanie na kolejne badania. Zna już swego wroga – nazywa się rak zrazikowy naciekający. Podejmuje walkę. Razem z mężem szukają w internecie wszystkich możliwych informacji na jego temat. Bo, aby pokonać wroga, trzeba go dobrze poznać. Gdy ona walczy, mąż dba o dom i synów. W międzyczasie spotyka się z Grażyną Guzik, amazonką. Dowiaduje się o jej walce z chorobą. – Rozmowa z amazonką dla kobiety, która jest przed mastektomią, jest bezcenna – dodaje.
Gdy poddaje się operacji w Krakowie, jej synek odbiera swe pierwsze świadectwo. Żal rozstania przeplata się z walką o życie. Po powrocie do domu nie siedzi bezczynnie, ale zabiera się za zrobienie strony internetowej dębickich amazonek. Kilka dni później zaczyna chemię, a po 14 dniach wypadają jej włosy. Potem jest radioterapia i kolejne etapy leczenia. – Gdy po kilku miesiącach usłyszałam od lekarza: „Traktujemy panią jako pacjentkę wyleczoną”, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie – wspomina.
Nieustraszone
Dziś dębickie amazonki są jedną z bardziej rozpoznawalnych grup w regionie. Ktoś powiedział „wizytówka Dębicy”, i nie ma tu przesady. Są aktywne, silne i radosne. Przeszły traumę, ale nie tylko się z niej podniosły, lecz walczą też o zdrowie innych kobiet. – Dostałyśmy drugą szansę, nie można jej zmarnować – mówią. Najpierw ruszyła więc ich strona internetowa, potem wydały książkę „Nieustraszone. Historia Dębickich Amazonek walczących z rakiem piersi”. Z wielu względów to wyjątkowa publikacja.
– To pierwsza w Polsce książka napisana przez amazonki, z ich historiami, wręcz detalami z życia – mówi pani Marzena. To również poradnik prowadzący przez kolejne etapy leczenia, począwszy od diagnozy, skończywszy na hormonoterapii. Zamieszczono w nim również informacje na temat badań wykrywających tę chorobę oraz dane teleadresowe do ośrodków diagnostycznych i leczniczych Małopolski i Podkarpacia, a także do stowarzyszeń i klubów amazonek. Dzięki sponsorom książka ukazała się w nakładzie 2 tys. egzemplarzy i została rozdana podczas zeszłorocznych Dni Dębicy. Zainteresowanie było tak duże, że panie postanowiły wydać drugą część, która ukaże się w czerwcu tego roku. – Chcemy pokazać, jak wygląda funkcjonowanie po raku. My teraz staramy się tyle rzeczy robić, mamy tyle pomysłów, że nie wiadomo, w co ręce włożyć. Jak się przejdzie etap choroby, to potem można wyciągnąć z tego trudnego okresu dużo dobra – opowiada pani Marzena.
Sześć ocalonych
Dębickie amazonki widać, i to dosłownie. W ubiegłym roku zorganizowały kampanie reklamowe zachęcające kobiety do badań profilaktycznych w zakresie raka piersi. Na terenie miasta pojawiły się billboardy, plakaty i spoty reklamowe z ich zdjęciami. Efekt? Setki kobiet badających się w mammobusach i sześć pań, które dzięki tym badaniom wykryły, że są chore. – To sześć kobiet, które być może ocaliły życie, a na pewno zdrowie – mówi panie Marzena. Jedną z nich jest Małgorzata Wilk. – Najpierw myślałam, że na plakacie są aktorki. Potem okazało się, że jedna z nich jest moją sąsiadką. Gdyby nie plakat, z którego tak na mnie patrzyły, nigdy nie poszłabym na badania – opowiada. Obecnie jest już po chemii, a podczas naszego spotkania dowiaduję się, że za dwa dni jedzie na operację do Rzeszowa.
– Trochę się boję, ale dzięki rozmowom z amazonkami wiem, co mnie czeka. To daje duże poczucie bezpieczeństwa – dodaje. Amazonki z autopsji wiedzą, że pomoc drugiego człowieka w chorobie jest najważniejsza. Nie do przecenienia jest tu rola rodziny, która otacza miłością i wspiera. Ale nieodzowne są też osoby, które same przez to przeszły. Doradzą, podpowiedzą, uspokoją. – Bo jeśli my swoją chorobę rozłożymy na pięć osób, które są na spotkaniu amazonek, to czy nie jest nam lżej? Oczywiście, że jest – mówi pani Grażyna. Pomysłów na życie mają całe mnóstwo. Ostatnio zaczęły chodzić na zajęcia z karate. – To będzie element sesji zdjęciowej do nowej książki. Nie tylko nauka samoobrony czy usprawnienie, ale i integracja naszego środowiska – mówi pani Marzena.
W ich gronie jest Sylwia Murza-Chrobak, która ma 80 lat. – Na raka zachorowałam 14 lat temu. Dobrze się czuję, jeśli chodzi o chorobę nowotworową, ale miesiąc temu przeszłam udar mózgu. A teraz od dwóch tygodni ćwiczę karate. Bo nie można siedzieć w domu i myśleć tylko o chorobie – dodaje z uśmiechem. Amazonki przygotowują też kolejną kampanię billboardową. – Będziemy na zdjęciach, aby pokazać, że żyjemy, oraz zachęcić do badania kolejne kobiety – mówi Teresa. I dać nadzieję innym, bo raka można pokonać.