Wrogowie ludu


Agata Puścikowska


GN 25/2014 |

Szpital jest od leczenia, nie od zabijania.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Burza, która przetacza się nad szpitalem Świętej Rodziny, popularnie zwanym „Madalińskim” lub „Madalem” (od ulicy, przy której się znajduje), przypomina stare dobre czasy PRL. Jest „wróg ludu”, słynny profesor, którego nazwiskiem należy straszyć niegrzeczne dzieci. Są i obrońcy ludu: media służące Postępowi oraz Władza, która wymierza (nie) sprawiedliwość. Aż szkoda więc, że szpital nie przypomina przybytków, w których kobiety rodziły dzieci w Polsce Ludowej. Wtedy przodownicy walki z „wrogiem ludu” mieliby doskonałą scenografię do swej gry: brak szarego papieru w cieknących toaletach, odrapane łóżka i brudną, szpitalną pościel.

Niestety „Madal” świeci przykładem jak powinien być zarządzany szpital ginekologiczno-położniczy. I niestety, zamiast ogólnego syfu i postpeerelowskiej degrengolady, panuje w nim wzorcowy porządek, zarówno w kwestii higieny poszczególnych oddziałów, jak i etyki pracowników. A ponieważ jest morale, to i nie ma spuścizny postpeerelowskiej, zwanej przez postępowców aborcją ze wskazań medycznych czy też terminacją. Do tej pory zresztą dla wszystkich było jasne: w „Madalu” nie zabija się chorych dzieci. Od czasu, gdy 9 lat temu dyrektorem szpitala został prof. Bohdan Chazan („wróg ludu” we własnej osobie), dzieci w szpitalu tylko przyjmuje się na świat… Takie to reakcyjne ograniczenie wachlarza wykonywanych „zabiegów”. W dodatku też dzieci nieuleczalnie chore są godnie przyjmowane.

Okropność. I na koniec, żeby profesora totalnie już pogrążyć: dzieci zmarłe jeszcze przed urodzeniem również traktuje się w „Madalu” jak… dzieci. Ze względu na wyżej wymienione „przestępstwa” przeciwko ludowi, matki bumelantki zaczęły ten szpital wybierać. I tak w ciągu ostatnich kilku lat liczba pacjentek, które urodziły na „Madalu”, wielokrotnie się powiększyła. Jak się skończy przykładna czujność władzy (i części mediów) wobec „wroga ludu”? Nie wiadomo. Pozostaje nadzieja, że prawda zwycięży! Wszak pan minister zdrowia, znany przecież z walki o dobro pacjenta oraz doprowadzenia polskiej służby zdrowia na wyżyny, pogroził ostro palcem i odkrył wiekopomnie, że „od wyznawania wiary jest kościół, szpital jest od leczenia”. I ma minister rację! Od leczenia, nie zabijania. Precz z wrogami ludu!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.