17 pionowych beczek

ks. Ireneusz Okarmus; GN 25/2014 Kraków

publikacja 27.06.2014 06:00

Tylko oni potrafią kilkaset metrów na ziemią pisać białe lub kolorowe znaki na tle niebieskiego nieba, używając dymu zamiast atramentu, a samolotów zamiast pióra.

Podczas pikników po niebie  wirują w szaleńczych akrobacjach nawet zabytkowe dwupłatowce Adam Wojnar /GN Podczas pikników po niebie wirują w szaleńczych akrobacjach nawet zabytkowe dwupłatowce

W ostatni weekend czerwca, już po raz 10., niebo nad terenami dawnego krakowskiego lotniska Rakowice-Czyżyny, a obecnie Muzeum Lotnictwa Polskiego, zaroi się od samolotów. Przylecą na jubileuszowy X Piknik Lotniczy. Doroczna impreza gromadzi z roku na rok kilkadziesiąt tysięcy widzów, przychodzących całymi rodzinami, pragnących na żywo podziwiać niezwykły kunszt pilotów specjalizujących się w akrobacji samolotowej, ekstremalnie trudnej sztuce pilotażu, której oglądanie zapiera dech w piersiach.

Początek z pawim piórem

Dzisiejsza impreza zrodziła się z marzeń. W 2003 roku Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie obchodziło 40-lecie. Dyrektor placówki Krzysztof Radwan nie tylko zorganizował okolicznościową uroczystość, ale zaproszonym gościom sprawił wielką niespodziankę. W Urzędzie Lotnictwa Cywilnego uzyskał jednorazową zgodę, aby na fragmencie dawnego pasa startowego mogły wylądować 3 samoloty.

– Aeroklub Krakowski był pierwszą instytucją, której powierzono otworzenie muzeum lotnictwa w Krakowie, dlatego jednym z tych samolotów była wilga należąca do Aeroklubu Krakowskiego, malowana w pawie pióro. Pilotował ją członek aeroklubu, nieżyjący już pułkownik pilot Wojciech Ochodzki. Oprócz tego przyleciały wówczas dwa samoloty z Grupy Akrobacyjnej „Żelazny”, które wykonały akrobacje i wylądowały na pasie startowym, aby później wkołować na płytę główną obok naszego hangaru, gdzie odbywała się uroczystość. Wtedy zamarzyło mi się zrobienie pikniku lotniczego – wspomina K. Radwan.

Rok później jego marzenia przybrały realny kształt pierwszej edycji Pikniku Lotniczego, w którym zaprezentowano 35 statków powietrznych. – Ta impreza, podobnie, jak i dzisiaj, miała charakter pokazów akrobacyjnych, choć także prezentowaliśmy w locie samoloty turystyczne i sportowe. Piknik trwał dwa dni i przyszło wtedy około 20 tys. ludzi. To był niewątpliwy sukces – dodaje dyrektor Radwan.

Dziś są to największe w Polsce cywilne pokazy lotnicze. Rok temu obserwowało je ponad 40 tys. osób. Wprawdzie kiedyś popularne były – dziś już nieistniejące – pokazy lotnicze w podwarszawskiej Góraszce, które gromadziły więcej widzów niż Krakowie, ale pokazywano w nich zdecydowanie mniej samolotów. Rekordowy pod tym względem był krakowski Piknik Lotniczy w 2009 r., w którym zaprezentowano 111 maszyn.

Inicjał na niebie

Ale nie ich liczba decyduje o randze wydarzenia. O wiele większe znaczenie dla miłośników lotnictwa ma to, jacy piloci prezentują swoje umiejętności. I pod tym względem tegoroczny X Piknik Lotniczy zasługuje na szczególne zainteresowanie. Wszyscy piloci zaproszeni do pokazów należą do elity. Na krakowskim niebie zobaczymy m.in. Jerzego Makulę, 6-krotnego mistrza świata w akrobacji szybowcowej. Tym razem będzie wykonywał akrobację zespołową w towarzystwie dwóch samolotów z Grupy Akrobacyjnej „Żelazny”. Swoje niewiarygodne umiejętności pokaże Litwin Jurgis Kairys, wielokrotny mistrz świata w akrobacji samolotowej. Przyleci z ekipą do Krakowa samolotami, które sobie sam przygotowuje. To maszyny mogące wytrzymać przeciążenia nawet 11 g i dlatego można na nich wykonać ekstremalnie trudne pokazy. Litewski pilot robi figury, których nie klasyfikuje się nawet na zawodach o mistrzostwo świata, bo nie każdy samolot nadaje się do tego typu ewolucji. Jurgis Kai- rys swoim samolotem, za pomocą dymu z dymownic umieszczonych na skrzydłach, kreśli na niebie literę „J”. Gdy ta ulotna litera spada powoli w dół, on w tym czasie wykonuje 17 pionowych beczek, aby następnie ciasno wyjść do góry. – Tam są wtedy potężne przeciążenia. Tego nikt inny nie wykonuje, gdyż oprócz nieprawdopodobnego kunsztu pilota potrzeba do tego specjalnie skonstruowanej maszyny – tłumaczy K. Radwan.

Hitem pokazów, choć w innej kategorii, będzie wystawiany po raz pierwszy w Krakowie myśliwiec Supermarine Spitfire, legenda II wojny światowej, jedna z tych maszyn, na których polscy piloci walczyli w bitwie o Anglię. Właścicielem samolotu jest Steven Stad. Za jego sterami zasiądzie Jacek Mainka, jedyny polski pilot młodego pokolenia, który wyszkolił się, aby pilotować ten samolot podczas pokazów. Maszyna będzie malowana w barwy polskiego Dywizjonu 305.

Oczywiście to niejedyne atrakcje kilkugodzinnych pokazów lotniczych, jakie będzie można oglądać w Krakowie w ostatni weekend czerwca. Warto więc uczestniczyć w nich od samego początku. Już o godz. 10 wystartują pierwsze samoloty. Pokazy lotnicze, nawet najwspanialsze, bez odpowiedniego komentarza byłyby niczym niemy film. Dlatego warto podkreślić, że krakowska impreza jest co roku obsługiwana przez specjalistę z najwyższej półki. Komentarz podczas pokazów prowadzi Jan Hofman, którego można słuchać godzinami. Ma on pełną wiedzę na temat konstrukcji samolotów, wyposażenia i uzbrojenia samolotów wojskowych. To wszystko sprawia, że całodzienne cywilne pokazy lotnicze są nie tylko dobrą okazją do rodzinnego spędzenia czasu na wolnym powietrzu, ale mają też walory edukacyjne.

TAGI: