Kubeł zimnej wody


Agata Puścikowska


GN 36/2014 |

Dziwne to akcje charytatywne, które z definicji wartościują i dzielą.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

W internecie szaleje akcja oblewania się zimną wodą. W skrócie chodzi o to, by poczuć, jak się czują poważnie chorzy, którymi opiekuje się pewna organizacja. Po oblaniu się wodą, oczywiście uwiecznionym na filmiku i udostępnionym w sieci, należy niezwłocznie zrobić przelew. I wspomóc organizację charytatywną, czyli chorych. Akcja cieszy się ogromną popularnością, choć nie wiadomo, czy wszyscy „oblewający” pieniądze ofiarowali. Oblewają się starsi i młodsi, znani i nieznani. Metodą łańcuszka i tzw. nominowania – czyli wytypowania kolejnych osób do „zabawy” – akcja zatacza coraz szersze kręgi. 


Oczywiście, jak to zwykle bywa, akcja wywołuje skrajne emocje. Od absolutnej gloryfikacji: taka świetna inicjatywa w szczytnym celu. Aż do kompletnej negacji. Okazuje się bowiem, że organizacja opiekująca się chorymi popiera też badania nad komórkami macierzystymi pochodzącymi z ludzkich embrionów. Co, rzecz jasna, sprzeczne jest z nauczaniem Kościoła. Ten ostatni argument jest wystarczającym, by z akcją dać sobie spokój. Jednak jest i kilka innych powodów.


Może wyjdę na koszmarną marudę, ale nie przepadam za charytatywnymi akcjami, które są... totalne. I wręcz zmuszają do pewnych działań. Niedawno nawet znana pani redaktor „nominowała” znanego polityka. Wiedząc doskonale, że tenże akcji nie poprze. A przynajmniej nie upubliczni tego faktu. Jest więc gorszy? Sknera? Nudziarz? Dziwne to akcje charytatywne, które z definicji wartościują i dzielą. Jedni „wyluzowani i dobrzy” oblali się wodą, inni, nudni i nadęci – nie oblali się. A tylko pierwsi mają doskonały, internetowy lans.


Co by się stało, gdyby któryś z moich wirtualnych znajomych „nominował” mnie do oblania się publicznie wodą i przesłania pieniędzy? Znając osobistą niechęć do stawiania pod ścianą, nawet gdybym pieniądze przelała, nie pochwaliłabym się tym publicznie. I wtedy zapewne w oczach wielu okazałabym się sknerą, która w dodatku nie potrafi się bawić. Trudno. Może wyjdę na malkontenta, ale wolę samodzielnie wybierać działania i organizacje, którym warto pomagać. I w dodatku nie zamierzam tego trąbić (oblewać) całemu światu. Ostatecznie prawa ręka nie powinna wiedzieć, co robi lewa. W kwestii jałmużny, oczywiście. Taki to pomocowy kubeł zimnej wody. Na charytatywne chęci.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.