Akcyjny wrzesień

Agata Puścikowska

GN 37/2014 |

Początek roku szkolnego to czas próby sił fizycznych i psychicznych obojga rodziców.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Początek roku szkolnego to ciekawy czas. Szczególnie gdy po raz pierwszy czwórka dzieci idzie jednocześnie do szkoły. Czas próby sił fizycznych i psychicznych obojga rodziców. Najpierw akcja „wyprawka”. Razy cztery. Długo to trwa, jeśli chce się kupić rzeczy w miarę dobrej jakości, a nie za bezcen. Drobiazgi, zeszyciska, ołówki, kredki, farby. Niemal hurtowo. I tak wychodzi bezcen... Książki oczywiście też. Podobno dobre Ministerstwo Edukacji ufundowało dzieciom z klas pierwszych darmowy podręcznik.

Nas to „szczęście” jednak ominęło. Dlatego po pierwsze, że pierwszoklasisty akurat w domu nie mamy. Udało się dziecko zapisać do zerówki i odroczyć szkolną radość sześciolatka. A po drugie dlatego, że szkoła, do której dziecko chodzi, podręcznikowi pełnemu niedoróbek na szczęście podziękowała. Niemniej „darmowość” podręcznika dla pierwszoklasistów odbiła się, mam wrażenie, na cenach wyprawek dzieci starszych. Przecież wydawnictwa musiały jakoś odbić sobie stratę podręcznikowego zysku.

Potem następuje akcja „plan lekcji”. Plan tygodnia całego, właściwie. Szkoła, zajęcia dodatkowe itd. W tym celu wielodzietna matka nabyła nawet specjalny kalendarz: pełen kratek, linijek, przegródek, by skrupulatnie zapisywać, co, gdzie, kiedy i po co. W ciągu trzech dni kalendarz był zabazgrany do cna. A mimo to w głowie nadal pozostawał organizacyjny mętlik. Nic to. Z pomocą młodzieńczej pamięci dzieci po jakimś czasie wszystko się unormuje. Chyba... I oczywiście akcja „wywiadówki”. Razy cztery.

Choćby były o innych godzinach, chociażby trwały „tylko godzinkę”. I choćby odbywały się w różnych dniach, w wydaniu wielodzietnym są trudnym orzechem do zgryzienia. Dobrze chociaż, że nauczycielki kompetentne i konkretne, a rodzice przyjaźni. Zrozumieją, gdy na przykład matka pomyli dni, godziny i sale... A na końcu – akcja: „wdrażanie do obowiązków szkolnych po rozprężającym okresie wakacyjnym”. Tu powinny się pojawić trzy kropeczki jako brak komentarza.

Chociaż, żeby być matką sprawiedliwą, trzeba szczerze napisać: z roku na rok, jest z tym lepiej. Być może kiedyś osiągniemy etap, w którym nie trzeba będzie siedem razy zachęcać do wrześniowej „odrabianki”, tylko na przykład pięć… Tak mija wrzesień roku 2014. Przeżyjemy. Bo za dziewięć miesięcy „wakacje, znów będą wakacje”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.