Ratunek z Wieczernika

Mariusz Majewski

GN 38/2014 |

publikacja 18.09.2014 00:15

Bywało z nimi różnie. Ale gdy patrzy się na ich historię, widać działanie Boga, który nie zostawia człowieka, jeśli ten szuka u Niego ratunku. Dzisiaj tworzą szczęśliwą rodzinę. Mają piękne pragnienia i mówią wprost, że razem chcą być święci.

Szymon Trzeciński wyszedł „na prostą” i jest szczęśliwym ojcem rodziny jakub szymczuk /foto gość Szymon Trzeciński wyszedł „na prostą” i jest szczęśliwym ojcem rodziny

Kilka lat minęło, zanim przejrzałem na oczy i zrozumiałem, że Pan Bóg dał mi drugą szansę. A poprzez Cenacolo podarował piękniejsze życie niż to, które sam mógłbym sobie wymarzyć – mówi 27-letni Szymon Trzeciński. Do wspólnoty, która powstała w lipcu 1983 r. z inspiracji siostry Elwiry Petrozzi, trafił, mając 18 lat. Jak sam mówi, narkotyki były wówczas całym jego światem.

Cenacolo, czyli Wieczernik. Na ich stronie internetowej możemy przeczytać, że „na wszystkich, którzy kołaczą do drzwi Wspólnoty, oczekuje propozycja prostego, rodzinnego stylu życia, odkrycie pracy jako daru, prawdziwej przyjaźni oraz wiary w Słowo Boże, które stało się ciałem Jezusa Chrystusa, zmarłego i zmartwychwstałego dla nas”. Szymon opierał się i buntował, ale w pewnym momencie przyjął propozycję. Spotkałem go uczestniczącego razem z żoną i dziećmi w rekolekcjach Ruchu Światło–Życie. Uderzała od nich chrześcijańska radość. Poznali się, bo ludzie związani z Cenacolo skontaktowali Szymona z ojcem Marty, czyli jego żony.
 

Trudne początki

– Szymon spędził kilka lat we wspólnocie nie bez powodu, moja przeszłość też jest bujna. Trudne doświadczenia nas obojga spowodowały, że już na starcie wiedzieliśmy, że bez wspólnoty, która nas będzie formować, nie damy rady. I prędzej czy później nic nie zostanie z naszej budowli. Dlatego przez znajomych trafiliśmy do Domowego Kościoła – wyjaśnia Marta. Mają dwójkę dzieci. Spodziewają się trzeciego. Prowadzili żłobek, przeszli szkolenia potrzebne do tego, aby zostać rodziną zastępczą. – To miałem na myśli, mówiąc o życiu piękniejszym, niż mógłbym sobie wymarzyć – śmieje się Szymon i opowiada, jak skomplikowaną drogę do tego pokonał. Pochodzi z Kaszub. Jak sam mówi, z dobrego domu, w którym pobożni rodzice starali się dobrze wychować swoje dzieci. I wychowywali. Tym bardziej szokiem było dla nich to, co zaczęło się dziać z Szymonem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.