Z sieci przed ołtarz

Miłosz Kluba

GN 40/2014 |

publikacja 02.10.2014 00:15

Przekazywanie wiary wymaga osobistego spotkania – mówią przeciwnicy internetowych kursów przedmałżeńskich. Dajmy ludziom wybór – odpierają zarzuty ich pomysłodawcy.

Czy internetowy kurs przedmałżeński może zastąpić osobiste spotkania z kapłanem? Jakub Szymczuk /foto gość Czy internetowy kurs przedmałżeński może zastąpić osobiste spotkania z kapłanem?

Wśród obowiązków narzeczonych chcących przystąpić do sakramentu małżeństwa są m. in. udział w kursie przedmałżeńskim i trzy wizyty w poradni rodzinnej. Jak to często bywa z rzeczami „do zaliczenia” – nie mają one dobrej prasy. „Po co nam to?”; – to najdelikatniejsze z pytań zadawanych retorycznie w kolejce do poradni. Okazja do poznania nauczania Kościoła i mocy działania sakramentu zamieniła się w przykrą formalność. – Utarło się przekonanie, że potwierdzenie odbycia kursu to jeszcze jeden papierek do załatwienia. Przeżycie tego czasu dla niektórych stało się drugorzędne – przyznaje ks. prof. Antoni Świerczek, dyrektor działającego w archidiecezji krakowskiej Studium Teologii Rodziny. – Narzeczeni dwa czy trzy lata wcześniej myślą już o sali weselnej, ale kiedy Kościół stawia wymagania, to jest wielkie oburzenie. Tymczasem, dla porównania, przygotowanie do sakramentu kapłaństwa trwa sześć lat, a życie w małżeństwie, moim zdaniem, wcale nie jest łatwiejsze – podkreśla.
 

Internetowa alternatywa

– Małżeństwo to ważna sprawa dla narzeczonych i każdy powinien czuć się do niego dobrze przygotowany. Są natomiast sytuacje awaryjne, jak brak miejsca w lepszych poradniach, pobyt za granicą lub choroba. Wtedy okazja do spokojnego przygotowania zamienia się w nerwowe bieganie, byle tylko „załatwić papier”. Stąd pomysł na stworzenie internetowej alternatywy – wspomina Krzysztof Tusiński, jeden z założycieli portalu nauki.pl, oferującego przygotowanie do małżeństwa w formie elektronicznej. Dodaje, że internetowe kursy działają m.in. w Hiszpanii, Szwajcarii czy USA. – Dobrze poprowadzony kurs stacjonarny zawsze będzie lepszy niż kurs internetowy, ale dajmy ludziom, zwłaszcza w jakichś sytuacjach awaryjnych, możliwość wyboru – mówi Tusiński. Pomysł udało się przekuć w konkret. Powstał zestaw katechez przedstawionych w nowoczesnej formie, którym towarzyszył system weryfikacji liczący czas, jaki dana osoba spędziła nad poszczególnym tematem, oraz sprawdzający nabyte wiadomości na końcu każdego działu. Autorzy wystąpili także z oficjalną prośbą o imprimatur, czyli potwierdzenie, że materiały zawierają treści zgodne z nauczaniem kościoła. Wiedzieli też, że do prowadzenia katechez konieczne jest posiadanie „misji kanonicznej”, czyli specjalnego uprawnienia nadawanego przez biskupa. – Wyszliśmy jednak z założenia, że my nauczania jako takiego nie prowadzimy. Przygotowaliśmy jedynie książkę, tyle że w bardziej nowoczesnej formie – wyjaśnia K. Tusiński.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.