publikacja 02.10.2014 00:15
O drodze do przyjęcia chrztu z rąk niemieckiego księdza, pracy fotoreporterki, o Rosji i wojnie na Ukrainie z Lidią Muhamadiejewą studiującą dziennikarstwo na KUL-u rozmawia ks. Rafał Pastwa.
ks. Rafał Pastwa /Foto Gość
– Dziwnie się czuję, gdy wchodzę do sklepu, a tam gazety, w których ciągle tylko Putin i Moskwa. Rosja to coś więcej niż Putin i Moskwa
Ks. Rafał Pastwa: Pochodzisz z Czelabińska. O tym mieście ponoć krążą dowcipy jak o naszym Wąchocku.
Lidia Muhamadiejewa: Ostatnio Czelabińsk kojarzy się najbardziej ze spadającymi meteorytami. W każdym razie jestem z Południowego Uralu.
Jak trafiłaś do Polski?
Pracowałam w Czelabińsku przez prawie pięć lat jako fotoreporterka w lokalnej gazecie, ale postanowiłam rozpocząć studia z reżyserii kina. Miałam w związku z tym odbyć staż w Nowosybirsku. Spotkałam tam księdza, misjonarza z Polski. Spodobało mi się, jak mówił po polsku. Wiedziałam wtedy tylko, gdzie jest Polska i to wszystko. Potem na praktyki skierowano mnie do Kazachstanu. Tam było więcej polskich kapłanów, więc poprosiłam, żeby mnie uczyli polskiego.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.