Piękno rodziny


Agata Puścikowska


GN 41/2014 |

W jaki sposób przedstawiać prawdę o rodzinie, jak promować piękno rodziny. I jakimi nowoczesnymi środkami może to robić każdy z nas.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Ponieważ w Rzymie trwa synod na temat rodziny, o tej „podstawowej komórce społecznej” mówi się ostatnio częściej, więcej, dłużej. I najczęściej... pesymistycznie. Bo to wiadomo: plaga rozwodów, mniej się dzieci rodzi, młodzi ludzie coraz częściej w ogóle nie chcą sobie ślubować miłości, wierności i tego, że nie opuszczą aż do śmierci. Współczesnym rodzinom coraz dalej do Kościoła i do Pana Boga. I to wszystko (niestety) prawda. I o tym wszystkim trzeba konstruktywnie dyskutować, tak by w przyszłości wypracować dobre drogi naprawy. Ale...
Przy tej ogólnej dyskusji o rodzinie zabrakło mi ważnego głosu. Pokazania drugiej strony medalu rodzinnego. A może pierwszej strony. Strony jaśniejszej, cieplejszej, bardziej kochającej. Rodzinnego dobra.

Wiele rodzin to nadal rodziny kochające się,
trwające, wychowujące jak najlepiej dzieciaki. I dbające, by relacje z Panem Bogiem były bliskie. Może więc warto dowartościować tych, którzy po prostu trwają. Pięć lat, piętnaście, pięćdziesiąt? To są rodziny, które nie noszą aureolek nad głową, a w ciągu lat małżeństwa przechodziły i kryzysy, i chwile radości, i szczęścia. Ale są! Razem! To naprawdę bardzo dużo. Może promocja takich postaw – afirmacja rodziny – a nie samo narzekanie, że źle jest, a będzie jeszcze gorzej, wywoła pozytywny skutek? Bo ostatecznie, gdy wokół siebie widzimy prawdziwe szczęście, również chcemy być szczęśliwi.

Ostatnio widziałam blok programów pt. patologie rodzinne. To oczywiście nazwa zbiorcza dla cyklu przedziwnych filmideł typu „Co mnie dziś spotkało”, „Trudne życie” czy „Dowiedziałem się prawdy”. Przez dwie godziny, z krótkimi przerwami na reklamy, oglądałam same „wzięte z życia” historie, w których wszyscy członkowie rodziny nienawidzili się, zdradzali, kombinowali i kradli. Co pięć minut następowało odkrycie „straszliwej rodzinnej tajemnicy”, co dziesięć nastolatka zachodziła w ciążę, a co piętnaście brat okradał brata, a siostra okazywała się babcią własnej ciotki. Nawet pani fryzjerka, zerkając na telewizor spoza mojej fryzury, skomentowała: „Ojejku! A kto takie scenariusze koszmarne pisze? Nie znam ani jednej takiej rodzinki, jak tu przedstawiają”.

Ano właśnie. Ale ponieważ stare powiedzenie brzmi: „Jak cię widzą, tak cię piszą”, warto poważnie zastanowić się, w jaki sposób przedstawiać prawdę o rodzinie, jak promować... piękno rodziny. I jakimi nowoczesnymi środkami może to robić każdy z nas.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.