Podcinanie skrzydeł SOW-om

Szymon Babuchowski

GN 43/2014 |

publikacja 23.10.2014 00:15

Minister edukacji chciała zlikwidować specjalne ośrodki wychowawcze. Wycofała się z tego, ale dalszy los SOW-ów ciągle pozostaje niepewny.

Najstarsi podopieczni zgłębiają tajniki stolarstwa roman koszowski /foto gość Najstarsi podopieczni zgłębiają tajniki stolarstwa

Dwudziestojednoletni Łukasz choruje na autyzm. Do szkoły specjalnej w Częstochowie musi dojeżdżać 40 km. Gdyby nie Specjalny Ośrodek Wychowawczy „Dom dla Chłopców”, takie dojazdy byłyby dla jego rodziny wielkim obciążeniem. W ośrodku Łukasz spędza większość dnia i znajduje się pod opieką specjalistów. Do domu wraca na weekendy. – Jego niepełnosprawność wywarła duże piętno na naszej rodzinie – mówi tata Łukasza. – Poświęciliśmy mu dużo czasu, ale chcieliśmy też nauczyć go życia, uspołecznić. Dlatego znaleźliśmy ośrodek, w którym może się rozwijać. Tu jest z rówieśnikami, a jednocześnie jesteśmy spokojni, że pod okiem fachowców nic złego mu się nie stanie.

SOW-y do odstrzału?

W Polsce w podobnej sytuacji jak Łukasz znajduje się ok. 2 tys. dzieci – tylu jest podopiecznych specjalnych ośrodków wychowawczych. Oczywiście różny jest stopień ich upośledzenia, ale wszyscy mają orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Wydawać by się więc mogło, że nikt nie podważy sensu istnienia SOW-ów, a jednak zrobiła to… minister edukacji. W liście do starostów i wojewodów z 20 sierpnia napisała, że „likwidacja specjalnych ośrodków wychowawczych zdaje się uzasadniona i nieunikniona”. – Czytając te słowa, zamarliśmy z wrażenia – wyznaje s. Małgorzata Pintele, obliczanka, dyrektor częstochowskiego ośrodka. – Nie mam pojęcia, co jest przyczyną takiego podejścia. Przecież większość SOW-ów funkcjonuje naprawdę dobrze. Po co to zmieniać?

Odwiedzając „Dom dla Chłopców”, mamy okazję przekonać się, że faktycznie wszystko działa tu bez zarzutu. Maluchy właśnie wracają z basenu, nieco starsi ćwiczą pisanie w linijkach albo korzystają z komputera, jeszcze starsi zgłębiają tajniki stolarstwa. Widzimy radosną atmosferę panującą w placówce i dobry kontakt, jaki mają wychowawcy ze swoimi podopiecznymi. Kolejni chłopcy chcą towarzyszyć nam w zwiedzaniu ośrodka, prezentowaniu pracowni oraz pokoi, w których mieszkają. Co chwila przynoszą wykonane przez siebie dzieła: obrazki namalowane na szkle, bibułkowe kwiaty, korale zrobione z kartek starego kalendarza. – To bardzo ważne, by budować w nich poczucie własnej wartości i sukcesu – wyjaśnia siostra dyrektor.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.