Prawo rodziców

Bogumił Łoziński

publikacja 03.01.2015 06:00

Zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami to rodzice mają prawo decydować, jakie treści dotyczące ludzkiej seksualności są przekazywane w szkole.

Wiedzę o seksualności człowieka uczniowie wszystkich typów szkół poznają na zajęciach z wychowania do życia  w rodzinie henryk przondziono /foto gość Wiedzę o seksualności człowieka uczniowie wszystkich typów szkół poznają na zajęciach z wychowania do życia w rodzinie

Środowiska lewicowe dążą do wprowadzenia do szkół przedmiotu edukacja seksualna i chcą, aby był on obowiązkowy. Powołują się na przykład krajów zachodnich, gdzie jest on nauczany. Inicjatywa ta wzbudza protesty rodziców i wielu środowisk, gdyż pod nazwą „edukacja seksualna” kryje się program deprawacji dzieci. Powstają różne inicjatywy, aby nie dopuścić do wprowadzenia do szkół tego przedmiotu. W sporze tym warto mieć świadomość, że istniejące w Polsce prawo zapewnia rodzicom możliwość decydowania, czy i jakie treści dotyczące życia seksualnego będą przekazywane w szkole. Jednak rodzic musi wykazać inicjatywę – znać odpowiednie przepisy i skorzystać z przysługujących mu praw.

Problem jest

Analiza lewicowych projektów programów do edukacji seksualnej pokazuje, że sprowadzają się one do seksedukacji, czyli przekazywania wiedzy o technikach seksualnych i sposobach antykoncepcji. Nie ma w nich mowy np. o czystości czy wstrzemięźliwości. Bulwersującym przykładem takiego ujęcia są „Standardy edukacji seksualnej w Europie”, opracowane przez Światową Organizację Zdrowia. Według nich na przykład dzieci w wieku 6–9 lat powinny uczyć się różnych metod antykoncepcji, a w wieku 9–12 lat skutecznie je stosować, mają one posiadać też umiejętność masturbacji. Przez cały okres kształcenia dzieci mają uczyć się akceptacji dla wszelkich zachowań seksualnych, czyli np. homo- czy biseksualnych. Na takich założeniach opierają się programy edukacji seksualnej opracowane przez środowiska lewicowe w Polsce, reprezentowane np. przez Ponton – Grupę Edukatorów Seksualnych przy Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Tego typu organizacje często mają wsparcie finansowe fundacji zagranicznych. Intensywnej propagandzie, która odbywa się m.in. przez lewicowe media, towarzyszą konkretne działania. Twój Ruch złożył w Sejmie projekt ustawy przewidującej obowiązkowe lekcje z tego przedmiotu na wszystkich etapach nauczania. Na szczęście na początku tego roku został on odrzucony, przeciwko był nawet rząd Donalda Tuska. Jednak seksedukacja jest wprowadzana w inny sposób. W Łodzi od 2012 r. realizowany jest pilotażowy program z tego przedmiotu w szkołach, finansowany ze środków samorządowych. Problem więc istnieje.

Przeciwko edukacji seksualnej protestuje wiele środowisk, wskazujących na zagrożenia wynikające z traktowania ludzkiej płciowości w oderwaniu od sfery wartości czy emocji. Wskazują, że w krajach, gdzie prowadzona jest seksedukacja, przynosi ona odwrotne skutki – rośnie np. liczba niechcianych ciąż wśród nieletnich, gdyż wyedukowani w życiu seksualnym nie są na tyle dojrzali, aby nad tą sferą panować. Prawica podejmuje inicjatywy prawne, aby zakazać edukacji seksualnej czy karać za deprawację dzieci, która może się w jej ramach odbywać. Inicjatywy te są jak najbardziej słuszne, ale trzeba mieć świadomość, że przy obecnym stanie prawnym to rodzicie decydują, czy edukacja seksualna w szkole odbywa się, czy nie. Warto poznać konkretne przepisy, które to zapewniają.

Przykład pozytywny

Nim przejdziemy do konkretnych regulacji, przytoczę przykład skorzystania przez rodzica ze swoich praw, co sprawiło, że zablokował on seksedukację w warszawskim gimnazjum, do którego uczęszcza jego córka. Sprawę opisał w liście do „Gościa Niedzielnego” (dane ojca znane redakcji): „Na wrześniowym zebraniu rodziców zbierano podpisy rodziców, którzy chcą, aby ich dziecko chodziło lub nie na religię i przedmiot »wychowanie do życia w rodzinie«. Nie było mowy o wyborze zajęć z »edukacji seksualnej«. Jako członek trójki klasowej uczestniczyłem w Radzie Rodziców, ale tam też nie było mowy o edukacji seksualnej. Przewodnicząca rady prowadziła tak spotkanie, abyśmy przegłosowali wszelkie uchwały. Tak też robiliśmy do czasu, gdy mieliśmy »klepnąć« uchwały: »Program wychowawczy« oraz »Program Profilaktyczny Gimnazjum«. Nikt jednak nie znał tych programów. Na moją stanowczą prośbę odłożyliśmy to głosowanie do czasu zapoznania się z nimi. Okazało się, że w »Programie Profilaktycznym« jest »edukacja seksualna młodzieży« prowadzona wg programu edukacyjnego »Bezpieczniejszy nastolatek« oraz informacja, że organizują to psycholodzy i pedagodzy. Poszedłem do poradni przy gimnazjum z prośbą o udostępnienie mi materiałów do tego programu. Pani psycholog była zaskoczona, bo go nie znała. Po analizie zauważyła w nim wiele zagrożeń. Następnego dnia poszedłem do szkoły na spotkanie z psychologiem szkolnym. Pani psycholog okazała się zagorzałą pasjonatką »edukacji seksualnej młodzieży«. Byłem w szoku, że dwie panie psycholog mogą tak skrajnie się różnić. Po tych konsultacjach rozmawiałem z dyrektorem szkoły, który przyznał mi rację i obiecał, że każdy rodzic na październikowej wywiadówce będzie musiał zdecydować, czy chce »edukacji seksualnej« swojego dziecka, czy nie. Od razu złożyłem oświadczenie, że nie życzę sobie »edukacji seksualnej« mojej córki. Zachęcam innych rodziców, aby też składali takie oświadczenie”.

Prawa rodziców

Obecnie od pierwszej klasy szkoły podstawowej do zakończenia edukacji na poziomie ponadgimnazjalnym wiedzę o seksualności człowieka uczniowie poznają na zajęciach z wychowania do życia w rodzinie, które są wpisane do podstawy programowej kształcenia ogólnego. Sposób nauczania określają rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 1999 i 2009 roku. Z naszego punktu widzenia najistotniejszy jest przepis, że zajęcia są nieobowiązkowe. Uczeń niepełnoletni nie bierze w nich udziału, jeżeli jego rodzicie (prawni opiekunowie) zgłoszą dyrektorowi szkoły w formie pisemnej rezygnację z uczestniczenia w nich (§ 4.1 rozporządzenia z 2009 r.). Uczeń pełnoletni sam zgłasza rezygnację.

Ważne jest również to, że przedmiot wychowanie do życia w rodzinie muszą prowadzić osoby posiadające odpowiednie kwalifikacje: studia wyższe w zakresie nauk o rodzinie lub studia podyplomowe albo kursy kwalifikacyjne. Lewicowi seksedukatorzy najczęściej takiego wykształcenia nie mają. Przepisy określają również, że przed rozpoczęciem zajęć musi się odbyć spotkanie z rodzicami niepełnoletnich dzieci, podczas którego nauczyciel prowadzący zajęcia jest zobowiązany przedstawić pełną informację o celach i treściach realizowanego programu nauczania, podręcznikach szkolnych oraz środkach dydaktycznych. Za przeprowadzenie takich spotkań odpowiedzialny jest dyrektor szkoły (§ 5.1 i 2 rozporządzenia z 1999 r.). Podręczniki do wychowania do życia w rodzinie muszą uwzględniać podstawę programową i być dopuszczone do użytku szkolnego przez MEN. Obecnie są to książki z serii „Wędrując ku dorosłości” pod red. Teresy Król, obejmujące każdy poziom nauczania. Są one zgodne z chrześcijańską wizją rodziny. Jest też jeden podręcznik do gimnazjum pt. „Wychowanie do życia w rodzinie” Felicji Kalinowskiej, który stara się godzić perspektywę konserwatywną z lewicową. Rodzice mogą wskazać, z którego podręcznika mają korzystać nauczyciele.

Jest to ważne, gdyż lewicowi seksedukatorzy próbują realizować swój program w ramach lekcji wychowania do życia w rodzinie, uznając, że jeśli nie można wprowadzić nowego przedmiotu, trzeba spróbować „przejąć” już istniejący. W 2011 r. ukazała się „Duża książka o aborcji” Kazimiery Szczuki i Katarzyny Bratkowskiej, będąca promocją zabijania nienarodzonych dzieci. Janusz Palikot od razu zgłosił postulat, aby wpisać ją na listę podręczników MEN.

Ustawa i Konstytucja

Zwolennicy lewicowej edukacji seksualnej jako różnego rodzaju fundacje czy stowarzyszenia składają szkołom propozycje takich zajęć w ramach programu wychowawczego lub profilaktyki. „Ustawa o systemie oświaty” przewiduje, że Rada Rodziców ma prawo uchwalać w porozumieniu z radą pedagogiczną program wychowawczy szkół oraz program profilaktyki (art. 54). W świetle tej regulacji rodzice mogą nie zgodzić się na wpuszczenie lewicowych seksedukatorów do szkoły. W preambule tej ustawy jest też zapisane, że nauczanie i wychowanie respektują chrześcijański system wartości, przyjmując za podstawę uniwersalne zasady etyki. Zasadnicza jest tu również rola dyrektora szkoły, gdyż to on jako pierwszy sprawdza program, kompetencje seksedukatorów i decyduje o skorzystaniu lub nie z ich usług. Przykładem negatywnego zweryfikowania takiej grupy jest decyzja Anny Nowińskiej-Mróz, dyrektora zespołu szkół ponadgimnazjalnych w podwarszawskiej Zielonce. W rozmowie z GN opowiedziała, że zgłosili się do niej przedstawiciele pewnej fundacji, aby prowadzić zajęcia z profilaktyki HIV. Zgodziła się, ale oni zastrzegli, że na spotkaniach nie może być obecny psycholog czy pedagog szkolny. To ją zaniepokoiło, więc dokładnie przeanalizowała scenariusz zajęć i okazało się, że osoby te głównie chcą uczyć młodzież technik seksualnych. – Uznałam, że bez nadzoru pedagoga ze szkoły takie zajęcia nie mogą się odbyć i odmówiłam im – mówi nam.

Możliwy jest scenariusz, że do władzy w Polsce dojdą środowiska lewicowe i zdołają wprowadzić do szkół obowiązkową edukację seksualną. Wówczas pozostaje odwołać się do najważniejszego aktu prawnego obowiązującego w Polsce – konstytucji. Mówi ona, że „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonań” (art. 48). Zasada ta jest zaporą dla lewicy, która dąży do tego, aby odebrać rodzicom prawa do wychowywania dzieci i przekazać je państwu. Przekładając przytoczone tu przepisy na praktykę, rodzice powinni mieć świadomość, że szkoła ma obowiązek poinformowania ich o programie przedmiotu czy zajęć, na których ich dzieci poznają problematykę związaną z seksualnością. Rodzice mają prawo wiedzieć, jaki jest ten program i kto go prowadzi. Ostatecznie to od nich zależy, czy dziecko będzie uczęszczać na ten przedmiot czy inne zajęcia związane z tą tematyką. Muszą jednak wykazać w tej sprawie aktywność.

TAGI: