O matce i córce…

Agata Puścikowska

GN 06/2015 |

Dawno, dawno temu w pewnym mieście odbywał się pogrzeb starszej pani. Na pogrzebie stawiła się córka. Córka, która całe życie wojny z matką toczyła, oskarżając ją o wszelkie plagi polsko-egipskie, o toksyczne dzieciństwo oraz dziurę ozonową.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

I tylko stary ksiądz, który wiedział o konflikcie, patrzył z ambony to na trumnę, to na córkę z łagodnym uśmiechem. Bo już wiele widział i wiele wiedział. A głośno powiedział tylko kilka słów: „Matka, mimo że nie idealna, robiła dla swoich dzieci wszystko, co mogła. I robiła jak najlepiej umiała”. Teraz, gdy matki zabrakło, jej dzieci same pójdą w świat. Pokażą, jak to „prosto” i lekko wychowywać, pracować, działać.

Zawsze pod krytycznym obstrzałem spojrzeń i komentarzy, zarówno własnych dzieci, jak i dalszego otoczenia. I córka, ta sama, która z matką wojenki toczyła, rozpłakała się jak dziecko. Przypomniała sobie wszystko: dzieciństwo i ciągłe anginy, głupie szkolne miłości oraz pierwsze szaleństwa tuż po maturze. A potem przypomniała sobie, że każdy guz, który wyrastał po młodzieńczym szaleństwie, opatrywała matka. I chociaż zrzędziła i narzekała, nigdy nie odmówiła pomocy i zawsze przytuliła. Przypomniała sobie też córka te wszystkie momenty buntu i histerii, które wydawały jej się bardzo ważne.

A były naprawdę nieważne i bezsensowne. Zobaczyła matkę, która chociaż z twardą miną i nerwowo, to jednak była przy niej zawsze. Teraz córka została sama. Łzy ciekły na posadzkę kościelną. A ludzie, którzy ukradkiem oglądali rozpacz, trochę z przekąsem, trochę bezdusznie myśleli sobie: „Trzeba było wcześniej matkę docenić”. I tylko stary ksiądz podszedł po Mszy do kobiety, przytulił i powiedział: „Ona cię też bardzo kochała. Teraz też jest z tobą”. Jak to jest, że relacje matka–córka nawet w najlepszych rodzinach są czasem takie trudne? Dlaczego dwie kobiety – starsza i młodsza – często kompletnie nie potrafią się porozumieć? I mimo wieku, doświadczenia, wspólnych korzeni, idąc w jednym kierunku, podszczypują się, wykłócają i czasem wręcz niszczą?

Podobno prawdziwą dojrzałość osiąga się wtedy, gdy zaczynamy żyć własnym życiem, nie oglądając się na „trudne dzieciństwo” i „toksyczne relacje”. Dopiero wtedy doceniamy rodziców, matkę i ojca, którzy (tak jak i my!) idealni nigdy nie byli. Bo ludzie rzadko kiedy osiągają (za życia) poziom doskonałości. Chociaż zwykle bardzo chcą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.