Ewangelia przy kawie

Katarzyna Buganik

publikacja 23.02.2015 06:00

– Mając jedno dziecko, uważaliśmy, że jesteśmy strasznie zapracowani i nie mamy na nic czasu, a teraz, przy trójce, dajemy radę i możemy robić coś więcej, na przykład angażować się we wspólnocie – opowiada Maciej.

Magdalena i Maciej wiele czasu poświęcają swoim dzieciom. W natłoku codziennych zajęć znajdują czas na wspólną modlitwę, rozmowę i zabawę z dziećmi Katarzyna Buganik /Foto Gość Magdalena i Maciej wiele czasu poświęcają swoim dzieciom. W natłoku codziennych zajęć znajdują czas na wspólną modlitwę, rozmowę i zabawę z dziećmi

Magdalena i Maciej Kinclowie mieszkają w Zielonej Górze. Mają dwie córki – Laurę (8 lat) i Łucję (4 lata) oraz 2-letniego syna Franciszka. Ich czwarte dziecko – Jaś – odeszło w listopadzie ubiegłego roku. Magdalena z wykształcenia jest rusycystką oraz nauczycielką wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego. Maciej pasjonuje się fotografowaniem i wspólnie z Magdaleną prowadzi firmę remontowo-budowlaną. Ponadto wiele czasu poświęcają wychowywaniu dzieci.

Szkoła w domu

Państwo Kinclowie prowadzą edukację domową. Ich najstarsza córka Laura nie chodzi do szkoły, ale uczy się w domu. Zajęcia codziennie od rana, według podręczników, prowadzi Magdalena. – Nauka zajmuje nam kilka godzin, a później jest czas na beztroską zabawę. Laura ma świetne wyniki w nauce, sprawdzane w poradni i podczas specjalnych egzaminów. Wiele osób zarzuca nam podjęcie takiej decyzji, ale uważamy, że mit socjalizacji jest niezwykle silny. Kiedyś dzieci uczyły guwernantki i nikt nie był wyalienowany. Chcemy, by córka poszła do szkoły muzycznej, gdzie będzie rozwijała swoje umiejętności i miała kontakt z innymi dziećmi, chociaż nasze nie są wyobcowane, bo spotykają się z rówieśnikami na podwórku. To nie jest tak, że zamknęliśmy się w czterech ścianach i nie mamy z nikim kontaktu – tłumaczy Magdalena. – Laura w wieku 6 lat przystąpiła do Wczesnej Komunii św. Tę decyzję podjęliśmy na rekolekcjach pod wpływem rodziny, w której wszystkie dzieci miały wcześniejszy sakrament Eucharystii. Zauważamy, że to bardzo dobrze wpływa na wychowanie.

Domowy Kościół

Modlitwa i rozważanie słowa Bożego w rodzinie Kinclów to bardzo ważne elementy każdego dnia. – Codziennie rano, przy kawie, z mężem czytamy Ewangelię na dany dzień. Laura się temu przysłuchuje, zadaje pytania i razem rozmawiamy, wymieniamy się refleksjami. Rano budzę też dzieci piosenką religijną, a wieczorem wszyscy wspólnie się modlimy. Całe nasze życie odnosimy do Pana Boga – mówi Magdalena. – Modlimy się codziennie za nas wszystkich. Umacniamy się wiarą i słowem Bożym. Żona to moja opoka, która bardzo mi pomaga i wspiera – dodaje Maciej. Małżonkowie należą również do wspólnoty Domowego Kościoła. – Jesteśmy odpowiedzialni za Diakonię Życia Ruchu Światło–Życie. Należymy do kręgu Domowego Kościoła przy parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Zielonej Górze. Zajmujemy się problemami i zagrożeniami, które dotyczą rodzin, m.in. homoseksualizmem czy ideologią gender. Nie zwalczamy tych problemów, ale zapobiegamy powstawaniu pewnych zjawisk. Uczymy, jak działać, by się przed tym obronić. Promujemy również naturalne metody planowania rodziny i czystość małżeńską – mówi Magdalena. – Wspólnota to dla nas wsparcie. Ona daje nam to, że możemy trwać przy Panu Bogu w wierze, być razem i modlić się jeszcze mocniej. Prowadząc firmę, niejednokrotnie musimy podejmować trudne wybory. Często podjęte przez nas decyzje, zgodne z naszym sumieniem, uderzają w nas finansowo, jednak staramy się nie oszukiwać, ale pracować uczciwie. Wspólnota pozwala nam przetrwać te trudne momenty.

Świadome decyzje

– Każde nasze dziecko jest wymodlone. To świadome decyzje, a nie przypadki. Jesteśmy otwarci na życie. Niedawno zmarło nam dziecko i to był dla nas trudny czas, ale dziś wiemy, że umocnił on nasze małżeństwo – mówią małżonkowie. Są silni, bo budują na mocnym i trwałym fundamencie – wierze i Bogu. Potrafią sobie poukładać codzienne obowiązki tak, by na wszystko był czas. – Kiedy się poznaliśmy, nie wyobrażałem sobie, że będę miał czwórkę dzieci, bo to duże wyzwanie zarówno dla kobiety, jak i mężczyzny jako ojca, głowy rodziny. Dziś nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli tylko jedno dziecko. Jesteśmy szczęśliwi i chcemy mieć więcej dzieci, pomimo że wychowujemy już troje i mamy wiele spraw na głowie. Mając jedno dziecko, uważaliśmy, że jesteśmy strasznie zapracowani i nie mamy na nic czasu, a teraz, przy trójce, dajemy radę i możemy robić coś więcej, np. angażować się we wspólnocie. Każdego dnia czeka na nas coś nowego, jakieś nowe zadania i problemy, ale mimo to jesteśmy szczęśliwi i nie chcemy niczego zmieniać – wyjaśnia Maciej.

TAGI: