Ziewający felieton

Agata Puścikowska

GN 09/2015 |

Każdy, kto ma na głowie dom, pracę, milion zobowiązań, doskonale wie, że  piękne teorie pozostają teoriami. Praktyczne życie jest nieco trudniejsze.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Kiedyś już pisałam o potrzebie ciszy. Sama jej potrzebowałam. Jak każdy. I jak chyba każdy doświadczam przykrego wrażenia, że z każdym rokiem, każdym dodatkowym obowiązkiem, każdym wydarzeniem wokół, o ciszę trudniej. Wielość bodźców, które każdego dnia łomoczą nas po głowie i wchodzą prosto przed oczy, przytłacza. Wielość spraw, które załatwić trzeba natychmiast, jest gigantyczna. I co? Albo się temu szaleńczemu pędowi poddamy, albo nie. Wybór niby prosty, lecz każdy, kto ma na głowie dom, pracę, milion zobowiązań, doskonale wie, że  piękne teorie pozostają teoriami. Praktyczne życie jest nieco trudniejsze. I tym praktycznym życiem trzeba się zająć. I je... maksymalnie wyciszyć. Wielkopostne wyciszenie życia codziennego.

Eliminacja niepotrzebnych rozmów, niepotrzebnych sporów (chociażby internetowych), wyciszenie telewizji (kto korzysta). To podstawa. W zamian? Więcej dobrej lektury, więcej muzyki. I więcej kontaktu z przyrodą: spacerów, świeżego powietrza czy wręcz wysiłku fizycznego. Taki jest cel, taki ideał. Wiadomo, że z założonego planu nie wszystko uda się osiągnąć. Próbować jednak trzeba... Znajomy ksiądz podczas wielkopostnego kazania nagle zapytał przekornie, dlaczego w kościele wszyscy śpią. Przecież on mówi mądre słowa i górnolotnie naucza! Oczywiście cały kościół natychmiast przetarł oczy i obudził się. Na co nieco rozbawiony kaznodzieja oświadczył: „Śpicie, bo... jesteście zmęczeni. Śpicie, bo przez cały tydzień jesteście zabiegani, zagonieni, zapracowani. I dopiero tu, w kościele, w obecności Pana Jezusa wyciszacie się, uspokajacie. Tu się czujecie bezpiecznie. I... odpływacie”. Prawda.

Ksiądz poprosił tylko, by w ramach wielkopostnych zmagań więcej spać. Więcej fizycznie odpoczywać. Więcej do kościoła chodzić. Nawet poświęcić więcej czasu na odpoczynek. Wtedy w sposób naturalny i zwyczajny przyjdzie spokój i możliwość refleksji. Wtedy zniknie problem ze skupieniem myśli podczas modlitwy. A na kazaniach, niezależnie czy ciekawych, czy nudnych, mniej będzie ziewających słuchaczy.

Jeśli do tego miejsca felietonu dobrnęli Państwo bez zniechęcenia i senności, gratuluję. Ja ziewnęłam dwa razy i trzy razy pomyślałam o niebieskich migdałach, pisząc te słowa. Wniosek prosty: trzeba odpocząć. W pokoju i spokoju. Czego i Państwu życzę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.