Wspólnota życia, nie dzieła

Katarzyna Banc

publikacja 09.05.2015 06:00

Dość regularnie wracają próby przedefiniowania pojęcia rodziny. Ojca i matkę zastępuje się określeniami „rodzic A lub B”. Z głębokich więzi międzyludzkich akcent przenosi się na związek według jakiejś umowy i zaspokajanie zachcianek. Czy prawdziwa rodzina przetrwa?

Uczestnicy warsztatów w Bojanie nie tylko słuchali o ważności relacji w rodzinie. Poprzez wiele ćwiczeń musieli określić, co dla nich w relacjach jest najważniejsze Katarzyna Banc /Foto Gość Uczestnicy warsztatów w Bojanie nie tylko słuchali o ważności relacji w rodzinie. Poprzez wiele ćwiczeń musieli określić, co dla nich w relacjach jest najważniejsze

Kryzys zaczyna się od niepozornych rzeczy – jakichś niedomówień, zawiedzionych oczekiwań. Jedna strona czuje zawód, druga nie rozumie. Przychodzi kolejna podobna sytuacja, a potem jeszcze jedna. Małżonkowie nie rozmawiają o tym ze sobą, czują się zranieni i sami siebie ranią. A im dłużej to trwa, tym cięższe rany w sobie niosą. – Ludzie rozstają się dosłownie o źle postawioną szklankę. Gdy przychodzą do mnie, czasem trudno z początku ustalić, dlaczego przestali ze sobą rozmawiać – mówi Anna Bialik, mediator rodzinny i doradca psychologiczny z gdańskiego oddziału Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich.

– Szukają pomocy bardzo późno, wtedy, gdy powiedzieli sobie tak dużo raniących rzeczy, że trudno im czasem nawet na siebie patrzeć. Wiele sytuacji można rozwiązywać wcześniej, szukając pomocy choćby u kogoś starszego, bardziej doświadczonego, u kogoś, kto ma udane małżeństwo. Jeżeli nie mamy wokół siebie dobrych przykładów, dobrych relacji z rodzicami i nie szukamy pomocy, to zostajemy sami, a konflikty narastają.

Eurosieroty bez ogródka

– Byłoby idealnie, gdyby dwoje dojrzałych ludzi podejmowało dojrzałe decyzje. Ale dojrzewanie jest procesem. W tej szczególnej relacji małżeńskiej dojrzewa się cały czas, to ciągły proces uczenia się drugiej osoby i siebie – mówi A. Bialik. By budować więzi, trzeba wspólnie, aktywnie spędzać czas. – Nie chodzi jednak o aktywny wypoczynek, ale bliskość emocjonalną. Uważność na drugą osobę, niezależnie, czy będzie to małżonek, czy jedno z dzieci – wyjaśnia Tomasz Malkiewicz z Fundacji „Kierunek Rodzina” wspierającej i promującej wartości stanowiące fundament rodziny.

– Pogoń za pracą, za pieniędzmi, za karierą, za tzw. lepszym życiem niszczy więzi rodzinne. Widać to dobrze w stosunkowo nowym zjawisku w Polsce, gdy mówimy o eurosierotach wychowujących się w niepełnych rodzinach, bo jeden z rodziców zostawił rodzinę, by zarabiać pieniądze za granicą. Dzieci wychowane bez więzi w przyszłości będą miały problem, by zbudować dobre, trwałe relacje. – Przychodzącym do nas na zajęcia czasem mówię: „To tak, jak z ogródkiem – jeżeli chcesz, by był piękny, musisz regularnie w nim pracować, dbać o niego, pielić, sadzić nowe rośliny. W małżeństwie i rodzinie jest bardzo podobnie, to ciągła inwestycja, zarówno w małżonka, jak i dzieci” – mówi Mariola Malkiewicz, która razem z mężom Tomaszem od lat prowadzi spotkania.

Na ratunek

W Bojanie na wiosnę ruszył projekt „Strefa radości”, realizowany przez Stowarzyszenie Ewangelizacyjne „Koinonia Jan Chrzciciel”, a jego pierwszym elementem jest cykl warsztatów rozwojowych „Bo ja nie boję się zmian”. – Żyjemy w coraz szybszym tempie, często w gonitwie codziennych obowiązków brakuje czasu na relacje z dziećmi. Wracamy zmęczeni z pracy. Kolejne dni, tygodnie i lata mijają, a relacje gdzieś umykają. Zdając sobie sprawę, że rodzina jest najważniejsza, spróbowaliśmy działać na jej rzecz promując jej pozytywny obraz – mówi Aleksandra Damięcka, odpowiedzialna za projekt.

– Osobiście od dawna najbliższe mojemu sercu są więzi między dziećmi a rodzicami, stąd proponowane przez nas spotkania właśnie na nich się skupiają. Rozpoczynający warsztat prowadzili państwo Malkiewiczowie, którzy – dzieląc się własnym doświadczeniem – zwracali uwagę na konieczność stawiania granic i uczenia dzieci odpowiedzialności. – Ale by to zrobić, musimy mieć z dziećmi prawdziwą relację, znać je, umieć się wczuć w ich pozycję, zrozumieć. Jako rodzice i wychowawcy jesteśmy zbyt oszczędni w słowach i gestach zachęty, docenienia i pochwały, przez co nie budujemy w dzieciach poczucia wartości. W naszych działaniach nie pouczamy rodziców, ale wskazujemy na narzędzia, które pomagają we wzmocnieniu dzieci – mówi. T. Malkiewicz.

Kolejne dwa spotkania poświęcone zostaną bliższemu spojrzeniu na relację między matką i córką oraz ojcem i synem. – Relacja matka–córka jest jak matryca wszelkich innych relacji, jest fundamentalna szczególnie w życiu kobiety. Warto się jej przyjrzeć, by spróbować coś w niej naprawić, a z drugiej strony nabrać więcej świadomości siebie. Jest to punkt wyjściowy do tego, żeby móc budować świadomie relacje z drugim człowiekiem, a szczególnie z własną córką – tłumaczy A. Bialik, mająca prowadzić zajęcia dla kobiet. Z kolei Jakub Kornacki, aktor, lider zespołu Kanaan, zafascynowany wychowaniem dwójki dzieci, przeprowadzi zajęcia dla ojców. – Gdy odwożę syna do szkoły, a on, zamykając drzwi, mówi: „Kocham cię, tato”, czuję się najważniejszy na świecie. Swoim doświadczeniem chcę dzielić się z innymi rodzicami – mówi.

Dzielić się życiem

„Strefa Radości” jest pierwszym autorskim projektem Koinonii Jan Chrzciciel o charakterze typowo społecznym. – To, co robimy, wynika z potrzeby, jaką odkrywamy w danym miejscu, gdzie jesteśmy – wyjaśnia Zenon Kufel, odpowiedzialny wspólnoty regionu gdyńskiego. Zależnie od miejsca, w którym wspólnota żyje, podejmuje różne dzieła. Wspólnym mianownikiem tych działań jest ewangelizacja. Ale są wspólnotą życia, a nie dzieła. Centralnym miejscem są tzw. oazy, w których mieszkają ksiądz i osoby konsekrowane, budując wokół siebie środowisko.

– W Bojanie jest nieco inaczej, tu środowisko już powstało, ponieważ w okolicy mieszka 11 rodzin ze wspólnoty. W tym miejscu charyzmat rodzin żyjących razem jest tak charakterystyczny, że przyciąga innych – tłumaczy Z. Kufel. Mieszkając w sąsiedztwie, nie tworzą wydzielonej grupy. Są otwarci i gotowi, by przykładem pociągać innych do Kościoła. – We wszystkim staramy się znaleźć równowagę, rozumiejąc naturę poszczególnych stanów, w jakich żyjemy. Rodzina musi mieć autonomię. Jeżeli jestem ojcem, to znaczy, że żona i dzieci są moim pierwszym obowiązkiem. Moje bycie we wspólnocie nie może mi zastąpić mojego bycia dobrym ojcem, mężem czy dziadkiem. Wspólnota ma mi w tym pomagać, a nie zastępować – podkreśla.

– Myślę, że najważniejsza jest ewangelizacja rodzin przez rodziny. Nie wystarczy tylko pouczać, jak rodzina powinna funkcjonować, ale trzeba dawać świadectwo. Rodziny Koinonii właśnie wypełniają ten obowiązek. Świadczą, jak realizować swoje powołanie, najpierw małżeńskie i rodzicielskie, a potem jak realizować się w pracy – mówi ks. Krzysztof Drews, asystent kościelny wspólnoty w diecezji. – Św. Augustyn mówił, parafrazując: „Dajcie mi święte matki, a zmienię świat”, ale trzeba rozciągnąć tę myśl tak samo na ojców i całe rodziny. By zmieniać świat, trzeba dzisiaj świętych rodzin, z których wyrastają później święte matki, ojcowie, kapłani, zakonnicy – tłumaczy. 

Koinonia Jan Chrzciciel została założona przez o. Ricardo Argañaraza 35 lat temu. Jest powołana do dzieła ewangelizacji w Kościele katolickim. Jej członkowie, otwarci na Ducha Świętego, żyjąc w bliskich relacjach, starają się odpowiedzieć na wezwanie papieża Franciszka, by wyjść z kościołów na ulice i szukać ludzi metodami odpowiednimi do współczesnych czasów.

Rodzinne warsztaty

Kolejne spotkania z cyklu „Bo ja nie boję się zmian” odbędą się:

  • 23.05 godz. 10–14. „Matka–córka”. Warsztat dla mam poprowadzi Anna Bialik;
  • 20.06, godz. 11–13. „Zostań idolem swojego syna”. Warsztat dla ojców poprowadzi Jakub Kornacki.


Spotkania odbywają się w hali sportowej przy Szkole Podstawowej w Bojanie, ul. Wybickiego 37. Od września w ramach Projektu „Strefa Radości” planowane są warsztaty plastyczno-muzyczne dla rodziców i dzieci pokazujące, jak twórczo spędzać czas.

TAGI: