Gdy piesek „odchodzi”...

Agata Puścikowska

GN 19/2015 |

Nowomowa dotycząca zwierząt… Po co to komu?

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Mój piesek, kochany Dziunio, odszedł.... Gdzie Dziunio odszedł? Do pieskiego nieba? Niesmaczne to. Psy, świnki morskie, koty i inne zwierzęta zdychają. Względnie padają. Ich śmierć, choć przykra dla właściciela, jest śmiercią zwierzęcia. Nie człowieka. Dlaczego o tym? Bo od dłuższego czasu postępuje proces, który można nazwać „antropomorfizacją zdychania i życia zwierząt”. Tak się składa, że w naszym domu zwierzaków pełno. Zwierzak to towarzysz, przyjaciel, młodszy brat (tak po franciszkańsku). Nigdy jednak nie jest pełnoprawnym członkiem rodziny, bo… tak się składa, że człowiekiem nie jest.

Nie wiem, skąd się bierze to „uczłowieczanie” zwierząt. Takie również na poziomie słownym. O ile rzeczywiście suka rodzi szczeniaki, to już ta sama suka nie „odchodzi” czy nie „umiera”, gdy jest już stara i chora. I uwaga: nie umniejsza to jej godności w żaden sposób! Po prostu suka to nie człowiek, nie kobieta. To pies płci żeńskiej, który był nam bliski. Tylko tyle i aż tyle. Tymczasem zwierzęta nie tylko ostatnio „umierają” i „odchodzą”, ale również są przez ludzi „adoptowane”. O ile np. w języku francuskim czasownik „adoptować” oznacza po prostu przyjąć (chociaż i usynowić…), to w języku polskim czasownik ten oznacza konkretne usynowienie, przysposobienie. Małego człowieka przez dużego człowieka.

Zjawisko, jakie obserwujemy od kilku, czy może nawet kilkunastu lat, które zapoczątkowały (w dobrej wierze) stowarzyszenia dbające o ochronę zwierząt, przybiera obecnie dziwaczne wymiary. Żeby psa „adoptować”, trzeba w niektórych schroniskach podpisywać milion papierków oraz zorganizować „adoptowanemu” najlepsze warunki bytowania, potwierdzone przez… odwiedziny osoby je weryfikującej ze schroniska. W efekcie wiele osób, które chciałyby wziąć psa ze schroniska, już na wstępie rezygnuje. Bo nie życzą sobie tak daleko posuniętej inwigilacji. I kolejny aspekt sprawy. „Adopcja” Burka i Azorka zapewne ma jeden cel: nobilitację całej procedury.

Czy zastanowił się ktoś jednocześnie, jak w tym kontekście czują się rodzice adoptowanych… dzieci? To zestawienie słowne: adopcji psów i adopcji dzieci bardzo mocno zniesmacza. Zwierzęta zdychają, padają. A dobry człowiek może je przygarnąć. Przygarnięte psy, Burek i Azor, nadal wtedy pozostaną naszymi przyjaciółmi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.