Kuchnia jako „miejsce opresji”?


Agata Puścikowska


GN 27/2015 |

Kuchnia winna być miejscem radości, spokoju, ciekawych pomysłów i kuchennych innowacji.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Ja to wcale nie gotuję – mówi trzydziestoletnia Anna. Mama dwójki dzieci, szefowa w niedużej firmie. Dlaczego? „Stać mnie, żeby kupić półprodukty, a jak sobie mąż chce zjeść gotowane, to niech do swojej mamusi jedzie”.

Można i tak. Ale zaskakująco sporo podobnych zdań zewsząd słychać. Od Anek, Baś, Magdalen i innych. Pań domu, które kuchnię traktują po macoszemu. Emancypacja przez wykluczenie domowego pichcenia? A może coś zupełnie innego… Bywa tak, że domowe gotowanie codziennie jest po prostu niemożliwe. Bo cały dzień cała rodzina poza domem. I prościej jest zjeść w jadłodajni, w pracy. Szczególnie gdy dzieci jedzą obiady w przedszkolu lub szkole. Jednak sobota, jednak niedziela... Jednak gotowanie dla rodziny (gdy gotuje mama, ale również i tata!) ma sens i wielkie znaczenie.

Dlaczego zatem część kobiet traktuje kuchnię jako „miejsce opresji”? Bo… czasem ta kuchnia miejscem stresogennym się staje. 
W rozmowach z młodymi kobietami po pierwszej negacji: „Kuchnia to nie moja bajka, do innych celów jestem stworzona” następuje zwykle moment prawdy. Czyli: „Teściowa gotuje lepiej”, „Mama mnie krytykowała, ilekroć coś ugotowałam nie tak jak ona”. Albo zaczyna się opowieść o mężu, któremu nigdy nie dogodzisz. Pomijając już, że współczesne kobiety, wykształcone i zapracowane, nie miały często kiedy i od kogo się uczyć. Kuchnia staje się więc miejscem niefajnej rywalizacji, stresu i negatywnych uczuć. 


Dość kuchennej opresji! Kuchnia winna być miejscem radości, spokoju, ciekawych pomysłów i kuchennych innowacji. I nigdy nie może kojarzyć się ze stresem! Od czego zacząć? Od przyjęcia jednej, prostej zasady: kuchnia jest moim królestwem i ja tu rządzę. Ja się uczę, ja eksperymentuję, ja działam. Nie mama, nie teściowa, nie ciotka, która wszystkie rozumy kuchenne pozjadała. I dlatego dość krępa. Każdy może nauczyć się gotować, bo to nie sztuka dla gwiazd z programów kulinarnych. Każdy może lubić gotować i robić to z sercem dla siebie, i dla rodziny.


Zatem warto przeanalizować swoje kuchenne relacje. I spokojnie, dzień po dniu, odnaleźć swoją kuchnię na nowo: kombinować, warzyć i dosmaczać. Dla siebie, dla rodziny. Dla zdrowia i wielkiej przyjemności. Smacznego. Pisze to osoba, która obecnie świetnie gotuje i gotować lubi. A jeszcze nie tak dawno przypalała wodę na herbatę z dumnym tekstem: „Phi. To nie dla mnie”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.