Pierwsza była złota rybka

publikacja 30.08.2015 06:00

O rodzinnej pasji będącej sposobem na stres i wspólny wypoczynek, o taaakich rybach i brakujących gramach do złota na Mistrzostwach Polski z Olgą Siekierą, mistrzynią haczyka i wędki, rozmawia ks. Tomasz Lis.

 Mistrzowskie ryby Olgi Siekiery zdjęcia Archiwum prywatne Mistrzowskie ryby Olgi Siekiery

Ks. Tomasz Lis: Kiedy wędkowanie staje się pasją?

Olga Siekiera: Wędkuję w zasadzie od zawsze. Wyczynowo wędkuję od 16. roku życia. Mam jeden z największych wędkarskich staży wśród zawodniczek na zawodach Grand Prix Polski.

Czy wędkowanie wyssałaś z mlekiem mamy?

Oj nie! W naszej rodzinie niemal wszystkich, tzn. mamę, mnie i brata wędkowaniem zaraził i zafascynował tata. Żartujemy sobie, że jedyną osobą, która nie łowi ryb, jest babcia. Obecnie ściśle współpracuję z moim bratem Wiktorem. Razem ciężko pracujemy na każdy pozytywny wynik w zawodach. Medal, który udało nam się zdobyć w Krakowie, to w dużej mierze jego zasługa. Często słyszę, jak koleżanki zazdroszczą mi takiego trenera! On poświęca mi bardzo dużo czasu, jest bardzo cierpliwy i zaangażowany. Zwykle stresuje się bardziej ode mnie, gdy przychodzą trudne sytuacje na zawodach.

Czy często spędzasz czas nad wodą, wędkując?

Wędkarstwo to nasze rodzinne hobby i sposób na wspólne spędzanie czasu. Bardzo miło wspominam rodzinne wyjazdy z rodzicami i bratem nad wodę, kiedy byliśmy dziećmi. To właśnie tam rozpoczęło się najpierw zainteresowanie, potem rywalizacja z bratem, a następnie fascynacja wędkarstwem.

Jaka była pierwsza złowiona ryba?

Uff, będzie trudno sobie przypomnieć. To było bardzo dawno, pamiętam dość niewyraźnie, ale był to chyba karaś, taka śliczna, niemal złota rybka.

Jakie wędkowanie lubisz najbardziej?

Łowię tylko metodą spławikową. Nie ukrywam, że lubię łowić duże ryby, wtedy czuję się najbardziej komfortowo. (uśmiech)

Gdzie trafiają złowione ryby?

Każda złowiona przeze mnie ryba wraca do wody, bez względu na to, czy została złowiona na zawodach czy na zwykłym wypadzie na ryby. Żadna nigdy nie trafiła na patelnię, to taka moja zasada, której trzymam się od początku wędkowania.

Jakie największe sukcesy odniosłaś w wędkowaniu?

Zawody, w jakich dotychczas brałam udział, to te z cyklu Grand Prix Polski, zawody okręgowe, również te typu Challenge oraz Mistrzostwa Świata w Kategorii Kobiet. Moim największym sukcesem było reprezentowanie Polski na Mistrzostwach Świata w Holandii w 2012 r. oraz wyróżnienie jako najlepszego zawodnika wśród wszystkich kategorii (kobiety, juniorzy i seniorzy) na zawodach Grand Prix Polski w Oświęcimiu w 2012 roku. To wyróżnienie było dla mnie szczególnie miłe i ważne ze względu na to, że żaden zawodnik nigdy nie został w ten sposób doceniony.

Jak wyglądało wędkowanie na ostatnich mistrzostwach Polski?

Nie było łatwo. Zawody odbywały się w Krakowie na Zalewie Nowa Huta. Najpierw, jak na każdych zawodach, trzeba było wszystko zaplanować, przygotować zanętę, ustawić odpowiednio sprzęt i jak przystało na wędkarza cierpliwie czekać. (uśmiech)

Jakie ryby znalazły się wtedy na haczyku?

Te, które lubię najbardziej, czyli leszcze.

Czy dużo brakło do zwycięstwa?

Razem z moją bardzo dobrą koleżanką Kamilą Justą-Kowalską po dwóch dniach miałyśmy taką samą liczbę punktów sektorowych. Wynik został rozstrzygnięty wagą złowionych ryb. Od zwycięstwa dzieliło mnie 90 g, warto zaznaczyć, że średnia ryba na zawodach ważyła 500 g.

Jakie plany na przyszłość?

Powrót do kadry narodowej w przyszłym roku, co za tym idzie osiągnięcie dobrego wyniku w klasyfikacji Grand Prix Polski. Pozostały mi 2 starty na zawodach w Tarnobrzegu i Warszawie.

Czy dużo kobiet wędkuje?

Myślę, że sporo. Zaskakujące jest to, że pojawia się coraz więcej bardzo młodych, które stanowią wielką konkurencję. Wszystkie są bardzo ambitne i nieustępliwe, walczą do końca, jak w każdym sporcie.

TAGI: