Chwasty idą za człowiekiem

publikacja 15.09.2015 06:00

O różach, mocy starych trawników i witaminie C opowiada Piotr Kardasz w rozmowie z Barbarą Gruszką-Zych.

Piotr Kardasz – botanik, architekt krajobrazu, pisarz,  podróżnik. Od 37 lat popularyzuje wiedzę o przyrodzie w radiu i telewizji. Zrealizował  ponad 1500 filmów przyrodniczych. józef wolny /foto gość Piotr Kardasz – botanik, architekt krajobrazu, pisarz, podróżnik. Od 37 lat popularyzuje wiedzę o przyrodzie w radiu i telewizji. Zrealizował ponad 1500 filmów przyrodniczych.

Barbara Gruszka-Zych: Matka Boża jest nazywana wonną różą. Co to za kwiat, że zasłużył na takie wyróżnienie?

Piotr Kardasz: Róża jest naprawdę wyjątkowa pod każdym względem. Nawet z przyczyn zdrowotnych, choć na co dzień podziwiamy tylko urok jej kwiatów. W naszej kulturze symbolem Maryi jest róża kastylijska.

W czym tkwi jej wyjątkowość?

Może rosnąć na każdym gruncie, nie mając jakichś specjalnych wymagań. Wielu traktuje to jako cudowne zjawisko, że tam, gdzie nic nie powinno żyć, nagle pojawia się róża ze swoim pięknym kwiatem. To, że świetnie sobie radzi na totalnie zdegradowanym terenie, wynika z tego, że jej korzenie potrafią współpracować ze znajdującymi się w pobliżu wybranymi bakteriami i grzybami. Do tego stopnia wiedzą, jakich dobrać sobie wśród nich partnerów, że korzystają z produkowanego przez nie – odkrytego niedawno – serum (fitoncydy), które neutralizuje negatywne skutki otoczenia. Różę często sadzi się na przydrożach, gdzie osiada wiele metali ciężkich, zwłaszcza ołowiu zawartego w spalinach. Nawet śladowe ilości tych składników są niebezpieczne dla zdrowia. Kiedy naukowcy zbadali różę pod kątem zawartości niebezpiecznych metali, okazało się, że nie dość, że ich nie ma, to posiada jeszcze wyprodukowane przez siebie serum przeciw tym czynnikom. 

Widać, jak trafne jest odniesienie Matki Bożej do róży. Matka Boska też ożywia nieurodzajną glebę naszej duszy. Jakie właściwości zdrowotne posiada ten kwiat?

To rekordzistka pod względem kumulacji w swoich owocach jednej z najwartościowszych witamin, jaką jest witamina C. Wyprzedza ją tylko tzw. wiśnia z Barbadosu (acerola). A witamina C ma niezwykłe właściwości. Nie dość, że jest antyoksydantem, stymulatorem pracy centralnego układu nerwowego, działa antyseptycznie, to jeszcze gdy mamy jej pod dostatkiem, neutralizuje rakotwórczość pyłu zawieszonego. Jako jedyną z witamin możemy ją spożywać w nadmiarze.

Nie szkodzi zdrowiu?

Przeciwnie, kiedy gromadzimy jej zapas, nasz organizm z powodzeniem potrafi sobie poradzić ze szkodliwymi skutkami otoczenia. Wyobraźmy sobie, że spacerujemy po mieście przemysłowym, zanieczyszczonym dymami z kominów, olejami i smarami, które przeniknęły do gleby, i moglibyśmy ten spacer uznać za szkodliwy dla zdrowia. Ale jeśli mamy pod dostatkiem witaminy C, która jako antyoksydant niweluje toksyczność tych związków, to możemy czuć się zabezpieczeni.

A więc dobrze jeść płatki róży?

Najlepiej pić herbatę z jej suszonych owoców. Choć bardzo cenne są też jej płatki. Ich walory zauważono już w starożytności. Na przełomie pierwszego i drugiego stulecia sprowadzano róże do samego Rzymu przez Bliski Wschód z pogranicza Indii i Chin. Za statek pełen ich płatków płacono statkiem pełnym złota.

Ile jest gatunków róż?

Tego się dzisiaj nie da policzyć. Krzyżowanie róż w wielu środowiskach spowodowało, że powstały wielorakie mutacje tych kwiatów. Są nie tylko coraz piękniejsze, ale i odporniejsze na warunki środowiskowe. Róże w zależności od upodobań modyfikującego je człowieka mają większe lub mniejsze listki, więcej lub mniej kolców. Pierwotnie róża miała pięć płatków, była płaskim, niewielkim kwiatem o różowej barwie. Dziś taką przypominają róże krzaczaste. Polacy mają spore zasługi we wprowadzaniu na rynek światowy wielu uznanych odmian, ale w minionym ustroju nie zabezpieczyli swoich osiągnięć. To były czasy, kiedy nazwy tych kwiatów trzeba było wybierać zgodnie z zasadami panującego ustroju. Przecudowna róża „Fryderyk Chopin”, o tonacji białej, z tzw. zadmuchem żółtym, wyhodowana pod koniec lat 80., miała się nazywać „Jan Paweł II”. Uznano, że to niepoprawne politycznie i nadano jej imię kompozytora. Dziś największymi producentami róż szlachetnych są Stany Zjednoczone i Niemcy, ale Polska nadal jest specjalistką w tej dziedzinie. Mało kto wie, że każdego miesiąca dwa tiry zawożą na Kreml polskie róże, bo prezydent Putin sobie tego życzy.

Czy gdzieś została zapisana symbolika barw róży?

Wielkie zasługi ma w tym Izabela Czartoryska, która była biologiem i w Końskowoli stworzyła pierwsze polskie rosarium. Napisała książkę o symbolice róż, czerpiąc z przekazów Bliskiego Wschodu i Chin. Kolor czerwony, przynależny różom zdobiącym Maryję, miał oznaczać żar serca.

Wielu nie wyjechało na wakacje i zostało w mieście. Patrzą z okien na zielone trawniki i nawet nie zauważają, że to szeregi źdźbeł trawy.

Trawa to rodzaj zboża. Ta, którą siejemy w ogrodzie, czyli Lolium perenne – życica trwała albo kostrzewa, nie ma możliwości wytwarzania nasion i w związku z tym jest skazana na zabiegi ogrodnika i przycinanie rozłogów tzw. wertykulatorem. Trawnik, jak każda monokultura, jest zdany na siebie i miejsce, w którym żyje. To teren zaaranżowany przez człowieka, na którym rośnie ten sam gatunek. Najbardziej gustuję w ogrodzie angielskim, bo naśladuje naturę przedzieloną trawnikami. Jeśli pielęgnuje się taki trawnik przez 200, 300 lat, to on dobrze wygląda. Ale jak rośnie rok, to już nie to samo.

Czego brakuje świeżemu trawnikowi?

Wspomagania otaczających roślin, bo trawa rosnąca na nim jest zupełnie sama. W tym momencie człowiek musi przejąć wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, które w innych warunkach załatwia sama natura. Bo Stwórca tak to zaprojektował, że rośliny sobie nawzajem pomagają.

A co rośnie na łące?

Przeciętnie około 120 gatunków różnych roślin, trawa tam nie dominuje. W środowisku naturalnym nie ma miejsca dla pojedynczej rośliny.

Między płytkami chodnika często widać nieproszone chwasty.

Z punktu widzenia biologicznego są bardzo wartościowe, bo skutecznie zasiedlają wiele terenów nieużytecznych. Wszelkie ugory natychmiast zostają opanowane właśnie przez rośliny podążające za człowiekiem, a nazywane przez niego pogardliwie chwastami.

Jak przejawia się ich moc?

Mają bardzo krótkie cykle rozwojowe. W ciągu roku jedna roślina może wydawać dwa, a nawet trzy pokolenia nasion. Dlatego potrafi szybciutko zasiedlić każdy zniszczony teren.

Jakie znane rośliny są chwastami?

Na przykład wykorzystywany w ziołolecznictwie mniszek lekarski to chwast. Gdyby obiektywnie ocenić chwasty, to się okaże, że niszczymy to, co jest najwartościowsze. Niektórzy twierdzą, że na przykład składające się z chwastów siano ze skoszonej łąki jest jednym z najlepszych materiałów prozdrowotnych i dobrze na nim spać.

Tak jak mutuje się coraz nowsze gatunki róż, tak też stale pracuje się nad hodowlą ulepszonych owoców i warzyw, coraz większych i dorodniejszych.

Niestety, one są uszlachetnione jedynie z wyglądu, a tak naprawdę zostają pozbawione wielu składników odżywczych. Prawda jest taka, że pierwotne owoce i warzywa miały optymalne stężenie składników, które wystarczały na pełnowartościowe pożywienie ludzi i zwierząt. Kiedy człowiek pierwotny zjadał owoc, to on zapewniał mu wystarczającą ilość mikroelementów i minerałów.

Jak jest dziś?

Owoce i warzywa zawierają tylko śladowe ilości tych składników. Przykładem na to jest polska kosztela wprowadzona na rynek przez cystersów w XIV w. W latach 60. prof. Szczepan Pieniążek – wybitna postać polskiego sadownictwa – odkrył, że właśnie te jabłka mają dużo witaminy C. Kiedy dziecko zjadło je cztery, miało zaspokojony dzienny poziom witaminy C, odpowiedni dla jego wieku. Gdybyśmy chcieli dziś zapewnić mu ten sam poziom witaminy, musiałoby zjeść aż 6 kg koszteli uszlachetnionej, rosnącej na ziemi pełnej chemii.

Uszlachetniając gatunki, zniszczyliśmy ich wartość odżywczą?

To się odnosi do wielu działań człowieka w zakresie botaniki. Świat znalazł się na zakręcie. Może się zdarzyć, że będziemy głodować, bo sami sobie zgotowaliśmy taki los, ponieważ to, co jemy, ma coraz mniej wartości odżywczych.

Powiedział Pan, że rośliny się wspierają, ale pomagają im też zwierzęta.

Na przykład mrówki – choć nie mają skrzydeł, przyczyniają się do rozsiewania fiołka lekarskiego. To roślina bardzo sympatycznie odbierana przez człowieka, bo kolor niebieski jest w przyrodzie rzadkością. Nasiona fiołka mają w środku wabiącą, słodką kropeczkę, a mrówka słodycz kojarzy z pokarmem i dlatego bierze je na grzbiet i niesie do mrowiska. Po drodze mijają ją mrówki i zlizują tę słodycz. Gdzieś w połowie drogi orientuje się, że tej słodyczy już na nasionku nie ma, więc zostawia je i wraca po kolejne. Tak rozsiewa fiołek od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów od miejsca, w którym znalazła jego nasiona.

Łatwiej mogą przyczyniać się do rozsiewania roślin ptaki.

To prawda. Ich temperatura ciała wynosi 42–44 stopnie, a więc tyle, ile potrzeba do kiełkowania nasion. Zjadają owoce, a niestrawione nasiona wydalają z kałem, na przykład gdzieś na dawnej hałdzie. Potem dziwimy się, skąd się tam wzięła np. nigdy dotąd nie widziana dziewanna.

Obserwując mechanizmy rządzące przyrodą, aż chce się zapytać, kto to wszystko tak genialnie wymyślił.

Kiedy spotykam się z ludźmi niebędącymi katolikami, mówię im: „Pokażcie mi lepsze rozwiązanie od tego, które proponuje nam natura”. Nawet niewierzący, kiedy zaczyna poznawać prawa przyrody, musi nabrać przekonania, że to dzieło Stwórcy.

TAGI: