Boskie ciuchy

Maciej Kalbarczyk

publikacja 03.10.2015 05:45

Odzież inspirowana wiarą do niedawna kojarzyła się głównie z wymiętymi koszulkami z napisem „Jezus Cię kocha” i nieudolnie odrysowanymi symbolami religijnymi. Obecnie takim ubraniom bliżej do designerskich produktów popularnych marek niż do tandetnej chińszczyzny sprzedawanej na bazarach.

Grzegorz Wacław „Dziki” prowadzi sklep  „Mocne Ramię” Roman Koszowski /foto gość Grzegorz Wacław „Dziki” prowadzi sklep „Mocne Ramię”

Nieszablonowe gadżety chrześcijańskie robią furorę w internecie. Dużym zainteresowaniem cieszą się czapki, kubki, torby i przede wszystkim koszulki z nietypowymi nadrukami. Produkty są coraz bardziej intrygujące. Wśród gadżetów oferowanych przez popularny sklep „Dayenu” można znaleźć m.in. solniczkę z napisem „Miejcie sól w sobie”.

Fanpage „Dayenu – design for God” zdobył prawie 7 tys. fanów, a tych ciągle przybywa. Coraz więcej osób zakłada podobne sklepy, oferujące świetnie zaprojektowaną, inspirowaną chrześcijaństwem odzież, której nie powstydziliby się tzw. młodzi wykształceni z wielkich ośrodków. Dlaczego jedni coraz chętniej projektują i szyją, a drudzy noszą „boskie” ciuchy?

Poczucie estetyki

Przyjęło się, że chrześcijanie nie przywiązują szczególnej wagi do stroju. Współcześnie to stereotyp. Młodzi ludzie, podobnie jak ich niewierzący rówieśnicy, także chcą wyrażać siebie za pomocą modnych ciuchów. Co więcej, w przeciwieństwie do starszych pokoleń łączenie wiary z estetyką jest dla nich ważne. Naprzeciw ich oczekiwaniom wychodzą sklepy internetowe z odzieżą chrześcijańską, których z roku na rok jest coraz więcej.

Lista jest długa. Od kilku lat na rynku funkcjonuje prowadzony przez nawróconego punkowca Grzegorza Wacława „Dzikiego” sklep „Mocne Ramię”. W jego ofercie można znaleźć m.in. koszulki znanych, polskich zespołów rockowych, których muzycy są zadeklarowanymi chrześcijanami. Inne znane, „boskie” marki to m.in. wspomniane już „Dayenu”, „Rokokoko”, „Słowo ma moc” oraz „Bóg wie co”, popularne zwłaszcza wśród osób podążających za najnowszymi trendami. Firma oprócz witryny internetowej ma także swój sklep stacjonarny w Szczecinie. Można kupić w nim m.in. koszulki i czapki z charakterystycznym, designerskim logo oraz inne rzeczy opatrzone podpisem BWC. – Nazwa oczywiście prowokuje do rozmowy i jest wyjściem w stronę osób „niekościelnych” – mówi Sonia Świacka, założycielka sklepu. – Dzięki takiej marce możemy przypominać światu o Bogu, promując jednocześnie „jakościowy” styl życia oraz łamiąc stereotyp kiepskiego wizerunku chrześcijan, a szczególnie katolików.

Dobrze sprzedają się rzeczy projektowane przez Fundację Malak, związaną z o. Adamem Szustakiem. Oprócz działalności w internecie fundacja prowadzi także sklep stacjonarny w Krakowie. – Na mieście widzę, że wykonane przez nich torby z napisem „Chodzę z Bogiem” cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Bardzo podobają mi się ich produkty, kilku moim znajomym także – mówi Jola Szymańska, autorka bloga Hipster Katoliczka.

Jola na bieżąco śledzi trendy w świecie tzw. katolickiej mody. Szczególnie spodobały jej się także koszulki i torby z napisem „Keep Calm and Ora et Labora” („Zachowaj spokój, módl się i pracuj”), sprzedawane przez Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec. Blogerka zwraca uwagę na prowokacyjną funkcję tego typu nadruków. – Wielu wierzących nawet nie wie, co to znaczy. Kiedyś jechałam pociągiem z tą torbą na ramieniu. Obok mnie przechodził starszy pan. Spojrzał na torbę i zapytał: „Czy wie pani, co to oznacza?”. „Oczywiście” – odpowiedziałam. Ucieszył się i stwierdził, że jest jeszcze nadzieja w młodym pokoleniu.

Bez owieczek i czcionki Comic Sans

Obok sklepów mających stosunkowo silną pozycję na rynku, powstają kolejne, oferujące samodzielnie zaprojektowaną, oryginalną odzież chrześcijańską. Wśród nich na uwagę zasługuje „Nikodem – ciuchy dla wiary”, działający od czerwca br. W ofercie sklepu można znaleźć m.in. inspirowane cudownym rozmnożeniem chleba koszulki i torby „Żywienie zbiorowe”, T-shirty „Ciemna dolina” z cytatem z Ps 23 oraz tzw. skarpety pielgrzymkowe, które według autorów spotu promocyjnego można założyć do każdego rodzaju obuwia – nawet do sandałów.

Sklep powstał ze względu na rozczarowanie ubogą ofertą odzieży chrześcijańskiej, która według założycieli „Nikodema” do niedawna była nudna i przewidywalna. – Po ślubie chcieliśmy z małżonką zrobić coś wspólnego, przepuścić gdzieś kasę z wesela – mówi Łukasz Rogaczewski, założyciel sklepu. – Idąc tropem nowych marek odzieżowych, postanowiliśmy stworzyć linię porządnych ciuchów dla osób ceniących wartości chrześcijańskie. Projektujemy i szyjemy w Łodzi, niegdyś stolicy przemysłu odzieżowego – pochodzenie zobowiązuje.

Łukasz uważa, że estetyka powinna być ważna dla każdego człowieka, niezależnie od przekonań religijnych. – Nie lubię, kiedy katolika pokazuje się jako szarego człowieczka, w rozciągniętym swetrze. Zaskakujące kreacje w duchu chrześcijańskim mogą wzbudzać wiele pozytywnych emocji w każdym odbiorcy.

Siła świadectwa

W noszeniu chrześcijańskich ciuchów chodzi o kreowanie własnego stylu czy o dawanie świadectwa wiary? Sonia odpowiada, że i o jedno, i o drugie. – Jeśli każdy chrześcijanin jest misjonarzem, to bierzemy odpowiedzialność za to, jak nas widzą inni. Nasze ubrania są „skrojone” tak, żeby można było nosić je wszędzie. Ich przekaz jest subtelny i nieinwazyjny. Ale jest – podkreśla.

Z wypowiedzi osób chętnie noszących chrześcijańskie ubrania faktycznie wynika, że zarówno estetyka, jak i dawanie świadectwa są dla nich istotne. – Ostatnio chodzę po mieście w koszulce „Bóg wie co” i czuję się z tym naprawdę dobrze. Do tego przypinka na torbę „Nie cuduj, od tego jest Pan Bóg”. Wyrażam siebie, ale to jednak także pewna próba wiary. Ludzie patrzą i komentują. Czasami odczuwam podwyższony poziom adrenaliny: co inni sobie pomyślą? Czy ktoś mi przypadkiem nie przyłoży? (śmiech) – mówi Sylwia, studentka polonistyki.

Na wątek drobnych prześladowań z powodu wiary zwraca także uwagę Piotr, student inżynierii materiałowej. – Chętnie noszę koszulki z elementami obrazów Kiko Arguello, założyciela wspólnot neokatechumenalnych. Kiedy wybieram się na miasto w takim T-shircie, jestem bardzo dumny. Nawet fajniej byłoby dostać w twarz za koszulkę z Jezusem niż za to, że kibicuję niewłaściwemu klubowi. (śmiech)

Jola zwraca uwagę na to, że Bóg wykorzystuje różne rzeczy, żeby działać, a ludzie są tylko narzędziami w jego rękach. – Czasami robimy coś dla siebie, np. zakładamy taką, a nie inną koszulkę, żeby dobrze wyglądać, ale dzięki temu może rozpocząć się rozmowa o wierze. Wyobraźmy sobie fajnego, przystojnego chłopaka w koszulce z napisem „Jezus”. Współcześnie to ma ogromną wartość – zauważa.

– Lubię nosić koszulki z przesłaniem, o ile wyglądają awangardowo i designersko. Uważam, że dobrze jest okazać swą wiarę właśnie w ten sposób. Katolicy powinni pokazać, że są ludźmi modnymi i znającymi trendy. Tym, jak wyglądamy, również możemy przyciągać innych do Chrystusa – mówi Mateusz K. Dziób, redaktor kwartalnika Fronda Lux. Ulubiona koszulka Mateusza to ta z wizerunkiem Matki Boskiej i napisem „God save the queen”. To tytuł znanego utworu punkrockowego zespołu Sex Pistols, który w ten sposób ironicznie krytykował system brytyjskiej monarchii. Parafraza refrenu została także wykorzystana przez sklep „Mocne Ramię”, który oferuje koszulki z napisem „God save the unborn children”.

Ciężki kawałek chleba?

Twórcy „Nikodema”, chociaż dopiero rozpoczęli swoją działalność, mają już na koncie pierwsze sukcesy. Ich T-shirt kupił m.in. Mietek Szcześniak. – Szczególnie spodobały mu się koszulki „Żywienie zbiorowe”. Miał do wyboru jeszcze dwa inne stoiska z odzieżą chrześcijańską, ale wybrał właśnie nasze. Pękaliśmy z dumy – mówi Łukasz. Przyznaje jednak, że na razie sklep nie cieszy się dużym zainteresowaniem.

Sytuacja na rynku nie jest łatwa. Dobrze funkcjonują duże firmy, które od lat konsekwentnie wprowadzają do sprzedaży nowe produkty. Pomimo boomu na rynku odzieży chrześcijańskiej, nadal jest za mało dobrych projektów. – Brakuje np. ładnych koszulek z cytatami z Pisma Świętego, które stylistycznie nawiązywałyby do rzeczy projektowanych przez „Pan tu nie stał” – zwraca uwagę Jola.

Czy młodzi przedsiębiorcy, prowadzący sklepy z chrześcijańskim designem są w stanie utrzymać się ze swojej działalności? – Można z tego wyżyć, ale nie jest łatwo. Gdyby mieć nastawienie jedynie na zysk, na pewno byłoby łatwiej. Jeśli zysk jest na drugim miejscu, trzeba dobrze główkować i po prostu żyć skromnie – przyznaje Sonia.

Mimo wszystko założycielka „Bóg wie co” może czuć się usatysfakcjonowana – prowadzenie sklepu jest jej głównym zajęciem. Łukasz oprócz „Nikodema” prowadzi agencję reklamową, a Dorota Paciorek z „Dayenu” zarabia więcej na projektowaniu grafik niż na sprzedaży gadżetów. Nadal jednak wierzy w siłę chrześcijańskiego designu. – Myślę, że można się z tego utrzymać – mówi Dorota. – Trzeba jednak wyczuć rynek, który jest tak naprawdę jedną wielką niewiadomą. Ale gdy mowa o firmach z dużym kapitałem i doświadczeniem w branży, wiem, że w grę wchodzą wysokie sumy pieniędzy. Zatem zapraszamy konkurencję, ale tylko taką na wysokim poziomie – chyba wszyscy już mamy dość kiczu.