Odłożony elementarz

ks. Tomasz Lis

publikacja 27.09.2015 06:00

Nie dla wszystkich sześciolatków zabrzmiał pierwszy dzwonek. Niemal co piąte dziecko otrzymało orzeczenie o odroczeniu obowiązku szkolnego. Kuratorium i dyrektorzy szkół nie kryją zaskoczenia.

 Wielu sześciolatków dopiero za rok pójdzie do pierwszej klasy ks. Tomasz Lis /Foto Gość Wielu sześciolatków dopiero za rok pójdzie do pierwszej klasy

Dwa lata temu podpisano ustawę o obowiązku szkolnym sześciolatków. Pierwszego września teoretycznie naukę powinny rozpocząć dzieci urodzone w 2009 roku. Jednak tak się nie stało, gdyż wielu z rodziców już od początku wakacji starało się o wizyty w gabinetach poradni psychologiczno-pedagogicznej, aby przebadać, czy ich pociechy są gotowe na podjęcie nauki w szkole podstawowej. Początek roku szkolnego pokazał, że bardzo wiele dzieci poczeka z rozpoczęciem nauki do przyszłego roku.

Zaskakująca statystyka

W ostatnich dniach Świętokrzyskie Kuratorium Oświaty podsumowało dane z powiatów. I tak w powiecie opatowskim 51 (18 proc.) sześciolatków pozostanie w przedszkolach, w powiecie ostrowieckim 81 (7,5 proc.) przedszkolaków nie pójdzie do pierwszej klasy, w powiecie sandomierskim 105 (13 proc.) dzieci uzyskało odroczenie od szkoły, a w powiecie staszowskim aż 186 (23,6 proc.) sześciolatków. Małgorzata Muzoł, świętokrzyski kurator oświaty, nie ukrywa, że martwi ją tak duża liczba dzieci, które nie rozpoczną edukacji.

– Jestem zaskoczona taką liczbą sześciolatków, które uzyskały odroczenie obowiązku szkolnego. Przyglądamy się zaistniałej sytuacji i staramy się ją właściwie ocenić. Mamy bardzo dobre oceny szkół, które są odpowiednio przygotowane i wyposażone w pomoce i place zabaw. Podobnie nauczyciele dysponują odpowiednim przygotowaniem do pracy z sześciolatkami. Trudno mi wskazać przyczynę zaistniałej sytuacji – mówiła Małgorzata Muzoł.

Sześciolatek pod lupą

Każdy rodzic, którego dziecko ma rozpocząć naukę w szkole, ma prawo do wystąpienia o badanie w poradni psychologiczno-pedagogicznej, czy jego dziecko jest na odpowiednim poziomie rozwoju, aby mogło podjąć naukę w pierwszej klasie. Jak wynika ze statystyk, bardzo wielu rodziców korzystało z takiej możliwości niezależnie od tego, czy dziecko uczęszczało do przedszkola czy też wychowywało się w domu.

– Badania sześciolatków, których rodzice złożyli wniosek o skontrolowanie stopnia rozwoju przed podjęciem obowiązku szkolnego, obejmują kilka stref rozwojowych maluchów. Badamy dojrzałość fizyczną, emocjonalną, społeczną ,umysłową i językową. Zwracamy uwagę na możliwości intelektualne dziecka, w tym na proces myślenia, wnioskowania, umiejętności koncentrowania się i pamięci, zdolność do radzenia sobie w różnych sytuacjach. Kolejną sferą badaną jest obszar rozwoju społecznego i tutaj bardzo ważną rzeczą jest opinia nauczycielek z przedszkola czy też samych rodziców na temat tego, jak dziecko radzi sobie w swojej grupie rówieśniczej – wyjaśniła Katarzyna Karcz, psycholog. W większości przypadków, gdy rodzice zgłaszali się do poradni psychologiczno-pedagogicznej, badania wskazywały, że maluchy nie powinny podejmować jeszcze obowiązku chodzenia do szkoły. Najczęściej wskazywanym uzasadnieniem były zaburzenia funkcji percepcyjno-motorycznych, brak dojrzałości społeczno-emocjonalnej, opóźnienie rozwoju intelektualnego, zaburzona komunikacja, deficyty rozwojowe.

Świętokrzyska kurator nie podaje w wątpliwość rzetelności badań prowadzonych w poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Ma jednak wątpliwości, czy testy powinny być prowadzone tak wcześnie. Jej zdaniem na późniejszym sprawdzianie dzieci mogłyby wypaść znacznie lepiej.

Podzielone racje

– Podczas spotkań z dyrektorami zadawałam pytanie: czy właściwie realizowana jest podstawa nauczania w przedszkolach. Zrozumiałe jest to, że mogą się zdarzać pojedyncze przypadki, gdy odroczenie uzyskuje dziecko ze względu na stan zdrowia czy też inne braki rozwojowe, jednak tak duża liczba skłania nas do głębszej analizy – dodała Małgorzata Muzoł. – W przedszkolach realizujemy podstawę programową zleconą przez ministerstwo. Przygotowujemy dzieci pod względem umysłowym, fizycznym i społecznym, aby mogły rozpocząć naukę w szkole. Jednak w wielu przypadkach okazuje się, że dzieci nie radzą sobie z samodzielnością i emocjami związanymi z pójściem do szkoły. Sześciolatki potrzebują jeszcze opieki, szczególnej uwagi i zabawy. Myślę, że same dzieci nie boją się pójścia do szkoły. Jednak rodzice w wielu przypadkach są przekonani, że jest na to jeszcze za wcześnie – wyjaśnia Magdalena Stępień, dyrektor sandomierskiego przedszkola.

Te niepokoje potwierdzają również rodzice, którzy dziś swoje pociechy we wrześniu przyprowadzili do przedszkola zamiast do szkoły. – Ania przez dwa lata chodziła do przedszkola. Bardzo dobrze się zaaklimatyzowała wśród rówieśników. Również pani bardzo chwaliła ją za dobre postępy w pisaniu i czytaniu. Jednak ma problemy logopedyczne i wraz z paniami z poradni zadecydowaliśmy o tym, że jeszcze ten rok będzie w przedszkolu – opowiada pani Joanna, mama małej Ani.

– W naszym przypadku może i zadecydowały w pewnym stopniu obawa i nadopiekuńczość. Oboje z mężem pracujemy do godzin popołudniowych i zmartwił nas trochę fakt, że kilka godzin Kacper będzie musiał spędzać w szkolnej świetlicy, gdzie nie ma odpowiednich warunków dla dużej liczby dzieci. Jest też trochę nieśmiały i mamy nadzieję, że jeszcze jeden rok w przedszkolu pomoże mu nabrać odwagi i pewności siebie. Myślę, że jest to dobra decyzja, by rozpoczął naukę dopiero za rok – podkreślała pani Katarzyna, mama Kacpra.

TAGI: