Hannibal ante portas?

ks. Rafał Pastwa

publikacja 21.09.2015 06:00

– W ostatnim roku o status uchodźcy poprosiło w naszym kraju 15 tys. osób. Jeśli obecny program relokacji i przesiedleń ma być rozłożony na trzy lata, to nawet gdybyśmy mieli przyjąć kilkanaście tys. uchodźców, nie należy się bać – mówi Jacek Wnuk.

Jacek Wnuk i Wojciech Wciseł na co dzień pracują z uchodźcami i imigrantami ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Jacek Wnuk i Wojciech Wciseł na co dzień pracują z uchodźcami i imigrantami

Z Jackiem Wnukiem i Wojciechem Wcisłem spotkaliśmy się na Starym Mieście w Lublinie. Usiedliśmy w jednym z ogródków, żeby przy herbacie porozmawiać o uchodźcach i imigrantach. Przy jednym ze stolików, tuż za nami, obiad jedli młodzi Niemcy, dyskutując nad najnowszym projektem naukowym. Nawet nie zamknęli swoich laptopów, gdy otrzymali talerze z jedzeniem. Przed nami siedziała para młodych ludzi z Korei, rozmowę przerywali tradycyjnie na robienie zdjęć. Dobiegały do nas też słowa w języku angielskim i ukraińskim. Na taki obraz rzeczywistości nie zwracamy na co dzień uwagi. Mieszkańców i turystów bardziej zainteresował znany polityk, który właśnie przejechał wąską, wybrukowaną ulicą.

Początek

Jacek Wnuk, prezes Centrum Wolontariatu w Lublinie, i dr Wojciech Wciseł, jego zastępca, na kwestiach uchodźców i imigrantów znają się w tym mieście jak mało kto. Ich kontakt z programem pomocy uchodźcom rozpoczął się od spotkania z jedną z czeczeńskich rodzin w 2001 r. Było to w nieistniejącym już dziś ośrodku przy ul. Wrońskiej. – Poznaliśmy tę rodzinę i jej problemy. Było tam też dziecko niepełnosprawne. Tak rozpoczęliśmy współpracę z ośrodkiem i założyliśmy świetlicę dla dzieci. Od tamtej pory poszerzaliśmy swoją działalność integracyjną w kolejnych ośrodkach: w Bezwoli, Kolonii Horbów i w Białej Podlaskiej. Nasz kontakt dotyczył też cudzoziemców, którzy legalnie pozostawali na terenie naszego kraju. Stąd powstał pomysł założenia międzynarodowej grupy wolontariuszy Omnes Gentes – wyjaśnia Jacek Wnuk.

Rozróżnienie

W przestrzeni publicznej dość często myli się uchodźcę z imigrantem. – Status uchodźcy określa konwencja genewska. Uchodźcą jest osoba, która ucieka ze swego domu, ze swego kraju w wyniku zagrożenia życia lub niebezpieczeństwa, które czyha na nią z przyczyn politycznych, religijnych. Natomiast imigrant to osoba, która z własnej, nieprzymuszonej woli chce zmienić miejsce zamieszkania. Zazwyczaj z pobudek ekonomicznych, choć nie tylko. Każda wojna powoduje nie tylko skutki społeczne, ale także ekonomiczne. Niszczone i bombardowane są szkoły, zakłady przemysłowe i wiele innych miejsc. Kraj staje się ruiną. Więc nie ma też w takiej sytuacji podstaw ekonomicznych do własnego utrzymania się na terenie ogarniętym konfliktem. Granica jest bardzo cienka, bo nawet jeśli ktoś nie ucieka w wyniku bezpośredniego zagrożenia życia, to ucieka ze względu na to, że zagrożony jest jego byt jego i rodziny – wyjaśnia W. Wciseł.

Zadziwienie i wstyd

Kryzys imigracyjny wydobył skrajnie negatywne postawy wielu osób, które na profilach społecznościowych ujawniają swoje poglądy. – Jest to zadziwiające. Myślę, że bierze się to z nagonki medialnej, szumu informacyjnego. Po drugie, takie postawy rodzi niewiedza i nieznajomość problemu dotyczącego przyczyn, z których uchodźcy opuszczają dzisiaj swoje kraje. Niektórzy żyją też w sferze stereotypów, że ktoś, kto nosi brodę, inaczej się ubiera, ma inny kolor skóry, musi być od razu terrorystą – dodaje J. Wnuk. Te reakcje wydają się dziwne także dla W. Wcisła. – Przecież Polska od 2007 r. należy do strefy Schengen, gdzie granice są otwarte, i do nas może przyjechać każdy z terenu UE, bez względu na pochodzenie, religię czy kolor skóry.

Martwa solidarność

Zdaniem Jacka Wnuka konieczna jest edukacja oraz nowe odczytanie wymiaru solidarności. Potrzeba nam historycznego spojrzenia, bo Polacy przecież też emigrowali, byli uchodźcami, byli przez innych przyjmowani. Wielu rodaków emigrowało nie tylko z przyczyn politycznych. Trzeba na nowo odkrywać wartości określane mianem „solidarności” i przekuć je na coś nowego.

Klucz integracji

Obaj eksperci mają praktykę w częstym obcowaniu z imigrantami i uchodźcami mieszkającymi w Lublinie, z osobami innej religii i tradycji kulturowej. – Spotykamy się z nimi w ich domach. Oni składają nam życzenia z okazji Bożego Narodzenia, my składamy im życzenia z okazji święta bajram. Każdy pozostaje sobą, ma swoją tożsamość – tłumaczy Wnuk. – Takie spotkania inspirują do rozmowy, tego dzisiaj brakuje. Przy okazji świąt, przy wspólnym stole, pytani jesteśmy, jak się modlimy, jak wierzymy – z czystej ciekawości. Może to jest klucz do integracji – papież odwołał się w swoim apelu w sprawie uchodźców do małych wspólnot – wyjaśnia W. Wciseł. – W ostatnim roku o status uchodźcy poprosiło w naszym kraju 15 tys. osób. Jeśli program relokacji i przesiedleń ma być rozłożony na trzy lata, to nawet gdybyśmy mieli przyjąć kilkanaście tys. uchodźców, nie należy się bać. Mogłoby to być niepokojące jedynie wówczas, gdyby za nasza wschodnią granicą doszło do nieoczekiwanych działań, zmuszających ludzi do ucieczki na Zachód. Miejmy nadzieję, że nic takiego się nie wydarzy – mówi J. Wnuk.

TAGI: