Damy w toczkach

Anna Kwaśnicka

publikacja 10.11.2015 06:00

Za mundurem panny sznurem… A co jeśli panny defilują w mundurach? W Towarzystwie Historycznym „Rok 1920” rozwija się sekcja kobieca. Przedstawia życie kobiet wiejskich, życie dystyngowanych dam, ale także tych pań, które wstąpiły do wojska.

  Sesja zdjęciowa w Muzeum Śląska Opolskiego Archiwum Towarzystwa Historycznego „Rok 1920” Sesja zdjęciowa w Muzeum Śląska Opolskiego

To zaszczyt założyć polski mundur. I to dodatkowo właśnie z czasów młodego państwa polskiego, tuż po odzyskaniu niepodległości. W mundurach uczestniczymy m.in. w warszawskiej defiladzie z okazji Święta Niepodległości. Ludzie bardzo pozytywnie reagują, gdy dostrzegają kobiety wśród żołnierzy. Chyba wciąż wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że po odzyskaniu niepodległości, był czas, że do polskiej armii przyjmowano kobiety. Chodzi o Ochotniczą Legię Kobiet, która zawiązała się w 1918 roku we Lwowie i do 1922 roku brała udział w działaniach wojennych m.in. w Warszawie i Wilnie – opowiada Kornelia Słoniowska, opolanka z Towarzystwa Historycznego „Rok 1920”. Członkowie tej grupy starają się promować wiedzę o walkach, które toczyły się podczas wojny polsko-bolszewickiej, odtwarzać sylwetki ówczesnych żołnierzy i ludności cywilnej, a także organizować manewry i rekonstrukcje historyczne np. bitwy o Borkowo.

Dlaczego rok 1920?

– To był moment niezwykły w dziejach Polski. Młode państwo stanęło do rozstrzygającej walki z potężnym wrogiem, wystawiając największą w swej historii armię. Formowane naprędce oddziały niemal milionowego wojska dostawały broń kupowaną u zwycięskich aliantów i zdobywaną na wrogu. Czego tam nie było?! Mieliśmy wówczas ponad 50 różnych typów karabinów, 22 wzory dział, 141 typów samochodów i ponad 100 modeli samolotów. Zagadką chyba pozostanie, jak z tego chaosu stworzono armię, która mogła sprawnie walczyć i odnosić sukcesy – wyjaśniają członkowie ogólnopolskiego Towarzystwa Historycznego „Rok 1920”.

Po takim opisie, wydaje się, że to wymarzona pasja dla mężczyzn. Ale okazuje się, że nie tylko. Ewa Kruk, Kornelia Słoniowska, do niedawna także Aneta Kabat to opolanki, które w wolnych chwilach przenoszą się właśnie w realia roku 1920. – Nie ukrywam, że pociągnęła mnie moda. Interesuję się strojami, a te z lat 20. XX wieku dodają kobiecie szyku – podkreśla Kornelia Słoniowska. I zaraz dodaje, że to Ewa Kruk zaraziła ją pasją rekonstrukcji historycznych. – Zaczęło się od moto-bazarów, na które z nią jeździłam. Poznawałam tam wielu ciekawych ludzi, spędzałam mile czas – wspomina Kornelia.

– Ewa wiele opowiadała nam także o Towarzystwie Historycznym, do którego już wtedy należała. Pokazywała nam m.in. piękne zdjęcia. W końcu pojechałyśmy z nią, żeby zobaczyć na własne oczy, co dzieje się podczas rekonstrukcji. To był nasz pierwszy i ostatni raz w roli publiczności – uśmiecha się Aneta Kabat, która razem z Kornelią 3 lata temu dołączyła do grupy rekonstrukcyjnej.

Moda na „chłopczycę”

Panie założyły Sekcję Kobiet Towarzystwa Historycznego „Rok1920”. – Chcemy pokazywać nie tylko militaria tamtego czasu, ale i kulturę, a także życie kobiet. Wciąż się rozwijamy, np. ostatnio Ewa skompletowała wyposażenie szpitala polowego, więc odtwarzamy ówczesne zabiegi pielęgniarskie – wyjaśnia Kornelia Słoniowska. W czasie rekonstrukcji wcielają się więc zarówno w kobiety w wojskowych mundurach, ale także w dystyngowane damy czy wieśniaczki. – Lubię modę lat 20. XX wieku. Kobiety szukały wówczas wygody, ale mimo wszystko wyglądały bardzo elegancko – podkreśla Kornelia.

Kobiece kreacje na bal były skromniejsze niż w poprzednich latach, bez gorsetów, z mniejszą liczbą ozdób. Sukienki miały obniżony stan, ukrywały talię, często również maskowały piersi i biodra. Królowała wówczas moda na „chłopczycę”. – Modne były też krótkie fryzury, a także sztywne fale otaczające twarz albo ciasne koki – wyjaśnia Kornelia. W dawnych strojach uczestniczą w sesjach fotograficznych czy nagrywają klipy. Ewa była statystką na planie filmu „1920. Bitwa warszawska”. Mają też swoje bale, stylizowane na lata międzywojenne.

– Ładne zdjęcia mamy m.in. z rekonstrukcji w Kutnie podczas corocznej Odysei Historycznej, w której bierze udział wiele grup rekonstrukcyjnych z różnych okresów historycznych. Właśnie tam 2 lata temu wystąpiłyśmy w strojach dam. Siedziałyśmy przy stoliku i z porcelanową zastawą babci Ewy. Najbardziej podobały mi się toczki, które wtedy nosiłyśmy na głowach – opowiada Aneta Kabat. – A z tego porcelanowego serwisu popijałyśmy coca-colę – uśmiecha się Kornelia. I zaraz dodaje, że tego szczegółu publiczność nie widziała, a o wszystkie inne detale zadbały. – Czasem jest tak, że do munduru któraś z dziewczyn zapomni zdjąć kolczyki. Taki drobiazg zaraz będzie wytknięty. Podobnie jest z pomalowanymi paznokciami – wyjaśnia Aneta.

Perełki z ciucholandów

Kornelia nie ukrywa, że dużo radości daje jej wyszukiwanie ubrań, z których kompletuje stroje w stylu lat 20. XX wieku. Niemniej to zajęcie bardzo czasochłonne, jeśli nie chce się wydać fortuny na szycie sukienek z prawdziwego jedwabiu. – To niesamowite, jakie rzeczy można wynaleźć w second-handach. Oczywiście trzeba wiedzieć czego się szuka. Wzorujemy się m.in. na dostępnych zdjęciach, albumach, książkach. Udało mi się znaleźć sukienkę jednej z sieciowych marek, która krojem idealnie odzwierciedla lata dwudzieste, więc założę ją nie tylko na rekonstrukcje, ale mogę w niej wyjść na co dzień – opowiada Kornelia.

– Niektóre ubrania znalezione w second-handach przerabia i dopasowuje nam krawcowa. Czasem doszywane są frędzelki, czasem jakaś tasiemka – dopowiada Aneta. Wspomina też, że kiedy w pracy przyznała się do swojej pasji, znajomi zaczęli jej przynosić różne akcesoria: torebki, rękawiczki, a nawet lisa. Kopalnią skarbów były też strychy w domach cioć czy babć. Oczywiście nie chodzi o to, żeby zapchać szafę rzeczami, które nadają się tylko na rekonstrukcje. – Tak dobieramy choćby bluzki, żeby można było założyć je do pracy czy na inne okazje – podkreślają dziewczyny. W końcu stójki czy koronki były i są w modzie.

Lekcja, która zaciekawia

– To, że byłam w Towarzystwie Historycznym, pozwalało mi na przeżywanie wielu przygód. Kompletowanie i noszenie dawnych strojów kobiecych, udział w rekonstrukcjach, prowadzenie gier edukacyjnych dla dzieci, ale przede wszystkim długie rozmowy przy ognisku i w ogóle spotkania ze wspaniałymi ludźmi, rozkochanymi w historii – podkreśla Aneta. – Źródłem ogromnej satysfakcji było dla nas zainteresowanie widzów, którzy przychodzili na rekonstrukcje, zadawali mnóstwo pytań, interesowali się naszą działalnością. Czasem były to osoby starsze, które ze wzruszeniem wspominały swoją młodość, podkreślały, jak to dobrze, że pielęgnujemy pamięć o bohaterach, o dziejach Polski – mówi. I po chwili dodaje: – Szkoda, że to bardzo czasochłonna pasja, na którą niestety zaczęło mi brakować czasu.

– Historia zawsze mnie pasjonowała, zwłaszcza czasy II wojny światowej. Ale lekcje w szkole były suche, nie pociągały. Tego, co mnie interesowało, wyszukiwałam na własną rękę – opowiada z kolei Kornelia. – Może w niejednym dziecku udało się mi się zaszczepić ciekawość poznawania historii… – zastanawia się. Bo rzeczywiście dzieci chętnie do nich podchodzą, pytają, co to za mundur, z jakiego okresu, a potem z zaciekawieniem słuchają odpowiedzi. Rekonstrukcje historyczne, takie jak choćby w Borkowie, gdzie Towarzystwo Historyczne „Rok 1920” każdego roku odtwarza walki, które rozegrały się 14 i 15 sierpnia 1920 roku, stają się po prostu interesującymi lekcjami historii i patriotyzmu.

TAGI: