Kasiu, musi nam się udać!

Magdalena Szymańska-Topolska

publikacja 21.11.2015 06:00

– Jest nieustannie obecna w naszym życiu, decyduje o wszystkim. Nasza córeczka jest ubrana tak, jak ona tego chce, i je to, co każe jej dać. Często z Alą dzwonimy do Kasi, a przed wyjazdem do szpitala nagrywam ją, jak się bawi, i pokazuję nagrania żonie – mówi pan Kamil.

 Katarzyna, Kamil i Ala Cieślakowie są kochającą się rodziną Archiwum rodzinne Katarzyna, Kamil i Ala Cieślakowie są kochającą się rodziną

Katarzyna Cieślak i jej rodzina każdego dnia przekonują się o kruchości i wartości życia. Kobieta walczy z chłoniakiem Hodgkina. Koszt terapii ratującej jej życie to około 500 tys. zł. Kasia jest pod opieką Fundacji „Rak’n’Roll”. Obecnie na koncie kobiety jest już ponad 120 tys. zł. Lecz to ciągle za mało. Na leczenie potrzebuje 16 dawek leku. Do rozpoczęcia terapii trzeba uzbierać przynajmniej połowę kwoty całego leczenia, czyli ok. 250 tys. zł. Dzięki zaangażowaniu jej znajomych, którzy wymyślili internetową akcję #zapalsiędodziałania, pomoc dla niej w dość szybkim tempie zakreśla coraz szersze kręgi. Włączają się w nią artyści, sportowcy i przedsiębiorcy. Odbył się m.in. koncert w Kadzielinie, a w Łowiczu: mecz koszykówki, zajęcia zumby i wieczór filmowy połączony ze zbiórką pieniędzy, które trafiły na konto fundacji.

Plecak z Soczi

W pomoc zaangażowali się też uczniowie łowickich szkól oraz Szkoły Podstawowej w Zielkowicach, gdzie pracuje Kamil Cieślak, mąż Katarzyny. Jest on nauczycielem wychowania fizycznego, a od zeszłego roku również katechetą. Kasia pochodzi z Kadzielina. Pracowała w Banku Spółdzielczym w Głownie. W tym mieście ma wielu znajomych. Dlatego to tam właśnie zawiązał się społeczny komitet, który ma prawo organizować wydarzenia połączone ze zbiórką pieniędzy dla Kasi. Do akcji przyłączyło się również studio urody „Oliwia” w Łowiczu, gdzie pracuje Paulina Milczarek, siostra cioteczna Katarzyny. 4 listopada całkowity dochód z działalności studia – ponad 4 tys. zł – przeznaczono dla Kasi. Wystarczyło, że osoby, które przychodziły, wsparły akcję kwotą 10 zł i mogły skorzystać z drobnych usług zakładu. Wśród klientek były takie, które przyszły tylko po to, by wrzucić banknot do skarbonki.

– Nasze myśli krążą wokół Kasi. Staramy się robić wszystko, co w naszej mocy, by jej pomóc. Dziś pracujemy charytatywnie. Najgorsze jest to, że znajduje się ona z dala od swoich bliskich, w szpitalu. Nie może nacieszyć się swoją córeczką, patrzeć, jak się rozwija. Jej choroba sprawiła, że inaczej patrzę na życie, bardziej dbam o siebie, doceniam to, co mam – mówi pani Paulina.

Los Kasi porusza mnóstwo osób. Niektóre były świadkami, jak na ich oczach odchodzili ich bliscy. – Dwa lata temu na raka płuc zmarła moja mama. Podczas choroby każdego dnia czekała na mnie. Czułyśmy, że wspólne przebywanie zbliża się nieubłaganie do końca. To doświadczenie sprawiło, że wtedy, kiedy mogę komuś pomóc, robię to – wspomina Agnieszka Misiak, która wsparła akcję studia urody. Trwają także aukcje internetowe. Na ten cel swój plecak z Igrzysk Olimpijskich w Soczi przekazał Zbigniew Bródka, który zdobył tam złoty medal w łyżwiarstwie szybkim na 1500 m.

Kasia i Kamil

Państwo Cieślakowie decyzję o ślubie podjęli po roku znajomości. Pobrali się trzy lata temu. Od początku spotykały ich rozmaite nieprzewidziane zdarzenia. Na ich weselu przez pół godziny nie było prądu, a kiedy mieli wyjechać w wymarzoną podróż poślubną do Grecji, okazało się, że ich biuro podróży zbankrutowało. Nie zrezygnowali z marzeń. Choć wyjazd odwlókł się w czasie, doszedł do skutku. Wzięli kredyt na mieszkanie. Kupili je w Łowiczu. Katarzyna prowadziła zdrowy tryb życia. Nie paliła papierosów, nie piła alkoholu, zdrowo się odżywiała, biegała, lubiła jeździć na rowerze – nawet do pracy, około 25 kilometrów! Po pewnym czasie okazało się, że Kasia i Kamil zostaną rodzicami. Nie tak wyobrażali sobie jednak dalsze wspólne życie, jak wygląda ono teraz...

Pierwsze objawy choroby pojawiły się podczas ciąży. Skóra na całym ciele swędziała panią Katarzynę tak, że tylko wzięcie prysznica przynosiło jej ulgę. Choroba nie została w porę rozpoznana. Stan pani Kasi znacznie pogorszył się po porodzie. Podczas niego na świat przyszła zdrowa i śliczna Alicja. Ale mama czuła się źle – spała na siedząco, czuła ucisk w klatce piersiowej. Dwa tygodnie później, z powodu duszności, trafiła do szpitala. Okazało się, że wywoływał ją guz o średnicy 15 cm.

Sen Katarzynie z powiek spędzało nie nocne karmienie i zmiana pieluszek, ale widmo długiego i wyczerpującego leczenia. Na domiar wszystkiego nie można było pobrać wycinka guza do badan histopatologicznych, ponieważ znajdował się zbyt blisko naczyń krwionośnych. „W ciemno” podano Kasi chemię. Pojawiła się nadzieja na wyleczenie. Guz zmniejszył się do 9 cm, co umożliwiło pobranie jego fragmentu, lecz szybko wrócił do dawnych rozmiarów.

Św. Franciszek i papierosy

Z początku pani Katarzyna nie chciała nikomu mówić o chorobie. Myślała, że sama da sobie z nią radę. Kiedy okazało się, że lek o nazwie Adcetris, który może być jedyną szansą na zdrowie dla niej, nie jest refundowany, zgłosiła się do Fundacji „Rak’n’Roll”. Jej znajomi – Michał Kmieć i Patrycja Mirowska – uznali, że to za mało. Wymyślili, że zrezygnują z czegoś ważnego dla siebie, w ich przypadku z palenia papierosów, a tak zaoszczędzone pieniądze wpłacą na leczenie Kasi. Umieścili w internecie nagranie, na którym nominują do podobnego poświęcenia trzy kolejne osoby. One również mają nagrać filmiki i nominować kolejne osoby. Akcję nazwali #zapalsiędodziałania. – Jestem zaskoczony takim odzewem ze strony ludzi, zwłaszcza tych zupełnie nam nieznanych z imienia i nazwiska. Akcja ta ma w sobie ducha franciszkańskiego, dzielenia się tym, co mamy, wyrzeczenia się tego, co ma dla nas jakąś wartość, by pomóc komuś innemu. Zawsze wierzyłem w ludzi, ale dobro, które w nich jest, ujawniło się w stosunku do nas tak szybko i z taką siłą, że trudno mi w to uwierzyć – mówi Kamil Cieślak.

Pani Kasia przebywa teraz w Klinice Hematologii przy Szpitalu im. M. Kopernika w Łodzi. Jej mąż Kamil uczestniczy w wielu akcjach, mających pomóc w uzbieraniu wymaganej kwoty. Udziela wywiadów w prasie, telewizji i w rozgłośniach radiowych. Wszystko po to, by ukochana żona mogła zacząć na nowo cieszyć się zdrowiem. Pan Kamil wie, że musi być silny. Żona nie może widzieć go załamanego. A i on sam wcale się tak nie czuje. – Owszem, przychodzą kryzysy, ale często mówię jej: „Kasiu, musi nam się udać! Damy radę”. Jednak gdybyśmy liczyli tylko na swoje siły, to byłoby trochę mało. Bardzo pomaga nam wiara w Boga. Kasia często prosi mnie, byśmy wspólnie odmówili Różaniec. Sama dużo się modli. Na tablecie, który ma w szpitalu, ma aplikację z czytaniami z Pisma Świętego na każdy dzień. Myślę, że z modlitwy czerpie siłę do walki z chorobą. Sama zastanawia się, czy bez wiary dałaby radę to wszystko znieść – mówi pan Kamil.

Wielką pomocą dla nich obojga są wsparcie psychologiczne w szpitalu, jak również wielka pomoc ze strony rodziców. Obecnie pani Katarzyna jest bardzo słaba, pojawiły się przerzuty. Niedawno przeszła operację przeszczepu komórek macierzystych. Jeżeli stan jej zdrowia ulegnie poprawie, może pod koniec listopada opuści szpital. Mimo rozłąki tworzą kochającą się rodzinę. – Kasia jest nieustannie obecna w naszym życiu, decyduje o wszystkim. Nasza córeczka jest ubrana tak, jak ona tego chce, i je to, co każe jej dać. Często z Alą dzwonimy do Kasi, a przed wyjazdem do szpitala nagrywam ją, jak się bawi, i pokazuję nagrania żonie – mówi pan Kamil. Inny scenariusz niż wyzdrowienie Katarzyny nie jest brany pod uwagę.

Na Facebooku powstała poświęcona jej strona – „Żyć zwyczajnie – Tak jak ty. Kasia”.

TAGI: