Wyobraźnia szyta łokciem

Justyna Jarosińska

publikacja 01.12.2015 06:00

Jedni po lekcjach chodzą na angielski i tenis. Inni lepią z gliny, szyją bądź się wspinają. Wszyscy, zdaniem psychologów, odkrywają samych siebie i świat w nowy sposób.

 Nataniel ma w planach uszycie mamie sukienki i pościeli justyna jarosińska /Foto Gość Nataniel ma w planach uszycie mamie sukienki i pościeli

Niebawem zacznie się wystawianie ocen półrocznych i nasze dzieci zaleje fala sprawdzianów. Tak wygląda polski system nauki w szkole. Czy pozwala rzeczywiście się rozwijać? Czy nie lepiej byłoby zamiast wkuwać prawe i lewe dopływy Wisły i Odry, budować morze, góry i rzeki z klocków? Niestety, tak dobrze jak na razie jest tylko w niektórych szkołach na zachodzie Europy. Na szkolną rewolucję w Polsce musimy jeszcze poczekać. Na tym etapie, by rozwijać kreatywność i wyobraźnię, nasze dzieci mogą skorzystać z tego, co proponuje im szkoła bądź ośrodki kulturalne poza zajęciami lekcyjnymi.

Docenić i usłyszeć

– U nas w każdy poniedziałek jest głośno i radośnie – mówi Agnieszka Wróblewska, która od jakiegoś czasu w Ośrodku Działań Twórczych w Radawczyku Drugim prowadzi zajęcia artystyczne dla dzieci z okolicznych miejscowości. – Dziś lepimy z gliny stwory i potwory, i szkliwimy wypalone na biskwit serwetniki – wyjaśnia. Wokół prowadzącej harmider. Każdy o coś pyta, każdy też chce pokazać swoje dzieło. Agnieszka ma zwyczaj chwalić wszystkie prace. Zegar sygnalizuje koniec zajęć. W drzwiach stoją rodzice. Pochłonięte rozmową i pracą twórczą dzieci, nie zwracają uwagi na ten szczegół. Dopiero gdy kolejna grupa wchodzi do sali, ustępują miejsca.

– Dzieci czują się tu jak u siebie – przekonuje A. Wróblewska. – Potrzebują takich zajęć, by wyrazić się twórczo i być docenione. Staramy się słuchać i słyszeć siebie nawzajem. Dostrzegamy wszystkie potrzeby, również te najmniejsze, i staramy się je realizować – dodaje.

A potrzeby wśród dzieci są ogromne. W różnego rodzaju warsztatach proponowanych przez Ośrodek Działań Twórczych w Radawczyku, miesięcznie uczestniczy ok. 500 osób. Dzieci rozwijają się tu głównie manualnie i artystycznie, ale też emocjonalnie, bo muszą ze sobą współpracować. Agnieszka Wróblewska proponuje także bardziej odważnym szkolenie na ściance wspinaczkowej. – Mój syn przez ten nieco nietypowy sport przestał być tak bardzo nieśmiały – mówi pani Aneta. – Zawsze twierdził, że nie lubi biegać za piłką i koledzy trochę się z niego śmiali. Okazało się, że ma dar do czegoś innego. Na ścianie zachowuje się jak Spiderman – śmieje się kobieta.

Być jak Armani

Nieco inne zajęcia niż tradycyjny angielski czy tenis proponuje dzieciom Agnieszka Bator, która w lubelskich szkołach i przy parafiach prowadzi warsztaty z szycia. Każde dziecko ma swoją małą maszynę do szycia i w ciągu kilkudziesięciu minut, przy niewielkiej pomocy prowadzącej, spod rąk maluchów wychodzą niezwykłe rzeczy.

Na szycie po lekcjach przychodzi Nataniel Nowicki. Ma siedem lat, a szyć uczy się już drugi rok. – Upierał się strasznie, że właśnie na te zajęcia w ramach oferty szkolnej chce chodzić, choć żaden inny chłopak się tam nie wybierał – opowiada mama Nataniela, Justyna. Dziś oprócz Nataniela szyć pod okiem Agnieszki Bator uczą się i inni chłopcy.

– Od początku był dumny z tego co robi – mówi o swoim synu Justyna Nowicka. – Co tydzień robili na zajęciach coś innego, Natek uszył sobie mnóstwo pluszaków, a na dodatek te maszyny… – rozmarza się mama. – Są naprawdę super – mówi Nataniel – Mają „cofik”, więc jak szyję np. potworowi zęby, to nie muszę wyciągać materiału, a jak mi się noga zmęczy, to pedał kładę na stół i mogę łokciem naciskać – wyjaśnia chłopiec.

Mama Nataniela chciała znaleźć synowi zajęcia usprawniające motorykę ręki. – Szycie ćwiczy nie tylko rękę ale także skupienie i koncentrację, no i rozwija wyobraźnię – informuje Agnieszka Bator. – A poza tym jest szybki efekt, więc dzieci są zafascynowane – dodaje. Nataniel ma zamiar uszyć mamie sukienkę, torbę i pościel. Być może kiedyś dzięki właśnie takim warsztatom w szkole będzie znanym projektantem mody.

Zajęcia dodatkowe dla dzieci to sprawa indywidualna i trzeba je dopasować do możliwości i predyspozycji dziecka. Lubelski psycholog Agnieszka Szulej przekonuje, że nie ma sensu wciskać dziecka na jakiekolwiek lub każde zajęcia, by zorganizować mu czas. Bardziej chodzi o to, by wybrać dobrze, bo zajęcia dodatkowe mają pomóc dziecku odkryć nowe obszary zainteresowań i poszerzyć perspektywę.

– Dobrze jest, gdy dziecko w wieku szkolnym zetknie się z różnymi formami aktywności, bo potem łatwiej mu wybrać jakąś dziedzinę i ją rozwijać – zauważa A. Szulej. – Nieraz nawet takie jedne zajęcia są inspiracją dla ucznia do pracy nad innymi obszarami, pozwalają mu wzmocnić swoje poczucie własnej wartości i odkryć talent – dodaje.

TAGI: