Dzieci sieci

Beata Malec-Suwara

publikacja 26.11.2015 06:00

Nadmiar mediów powoduje demencję cyfrową, która dotyka nasze pociechy. Objawia się zaburzeniami mowy, deficytami emocjonalnymi i ogólnym otępieniem.

 – Zwracajmy uwagę na to, co oglądają nasze dzieci i co im kupujemy – zachęca Małgorzata Więczkowska Beata Malec-Suwara /Foto Gość; – Zwracajmy uwagę na to, co oglądają nasze dzieci i co im kupujemy – zachęca Małgorzata Więczkowska

Psychologowie określają, że dziecko do 2. roku życia nie powinno mieć kontaktu z mediami elektronicznymi dla właściwego rozwoju społecznego, emocjonalnego, intelektualnego i rozwoju mowy. Dziecko, które siedzi przed telewizorem, pozbawiamy możliwości nauki, wypowiadania przez godzinę co najmniej 300 słów, rozwijania wiedzy i umiejętności.

– Dzisiaj w większości przedszkoli są zajęcia z logopedą, bo połowa dzieci ma problemy z mową. To efekt nadmiaru kontaktu z obrazem – mówi specjalista z zakresu edukacji medialnej Małgorzata Więczkowska, na co dzień prowadząca serwis internetowy „Edukacja medialna”. Spotkanie z nią w Oratorium św. Kingi w Bochni zorganizowały siostry służebniczki dębickie, prowadzące bocheńską „Ochronkę”.

– Zorganizowałyśmy to spotkanie z myślą o rodzicach, ale okazało się, że są też nauczyciele, nawet z Ciężkowic – mówi s. Benita Wiesława Bochenek, przełożona domu zakonnego sióstr służebniczek w parafii św. Pawła Apostoła. – Włączając telewizor, wyłączamy dziecko – podkreśliła.

– W dawnych filmach dla najmłodszych agresja, zło, przemoc były z reguły ukarane. Był morał, którego dziś często brakuje – tłumaczyła prelegentka. – Dzisiaj bardzo często 20-minutowe filmy dla dzieci mają 20–30 scen agresywnych. To bardzo dużo negatywnych bodźców. Stąd biorą się nadpobudliwe dzieci, ich układ nerwowy jest przeciążony – dodała.

– Jesteśmy tak zajęci codziennymi obowiązkami, że czasem zapominamy, iż włączając telewizor czy laptop odcinamy dziecko od świata. Osobiście miałam nawet żal do męża, że nasze dzieci są wychowywane z daleka od mediów. Po dzisiejszym spotkaniu jestem mu wdzięczna – mówi Jolanta Karasińska z Bochni, uczestniczka spotkania.

– Dzisiaj do pokojów dziecięcych rodzice wprowadzili postacie magiczno-okultystyczne. Zawsze takie były obecne w literaturze, ale dzieci nigdy nie chciały się z nimi utożsamiać, ponieważ były to postacie dorosłe. Dzisiaj są to dzieci wysłane do dzieci – tłumaczyła prelegentka. Kupując więc mikołajkowe prezenty, warto zwrócić uwagę, czy na pewno chcemy, żeby nasze dzieci bawiły się lalkami – córkami sławnych potworów Darculi czy Frankensteina, trumnami-szkatułkami albo piły „czarny eliksir”.

TAGI: