Po co nam wolny czas?

tg

publikacja 19.12.2015 06:00

Wystarczy kawałek stołu i gra za kilkadziesiąt złotych, by wypełnić długie zimowe wieczory.

 Sala, gdzie można było pograć w ponad setkę gier, była niemal cały czas pełna amatorów takiego spędzania czasu Tomasz Gołąb /Foto Gość Sala, gdzie można było pograć w ponad setkę gier, była niemal cały czas pełna amatorów takiego spędzania czasu

Marcin Goździkowski z parafii św. Tomasza na Ursynowie nie ma w domu telewizora. Świadomie.

Złodziej czasu

– Pan Bóg dał wolny czas, żeby go spędzać wspólnie, twórczo, a nie marnować go przed „złodziejem czasu” – mówi, pochylając się nad planszą do gry w żółwie. Janek ma dziś szóste urodziny, więc przyjechał z trójką dzieci do Otwocka wybrać niebanalny prezent. Mama Dorota została w domu z najmłodszym Dominikiem. – Nic tak nie bawi jak radosny czas nad partyjką jakiejś planszówki – mówi Marcin Goździkowski. „Carcassone”, „Dobble”, „Qwirkle”... Fani gier planszowych i rodzice dzieci, chcący oderwać je od ekranów komputera i smartfona, tłumnie w ostatni weekend listopada odwiedzili Otwock. Do dyspozycji uczestników Festiwalu „Planszowy Otwock” było kilkanaście stanowisk z nowościami wydawniczymi najlepszych firm produkujących gry stolikowe. – Chodzi nam o to, żeby oderwać dzieci od ekranów i odkryć dla nich fascynujący świat świetnej zabawy przy stolikowych grach w gronie bliskich i znajomych – mówi organizator Jakub Krawczyk.

Zoja mówi: jeszcze raz

Zoja z mamą Elą i tatą Marcinem mieszkają niedaleko. O Otwocku mówi się czasem, że tu nic nie może się udać, a tu proszę – superimpreza – mówią rodzice, którzy w domu siadają często do gier. Marcin jest pasjonatem strategiczno-wojennych rozgrywek, m.in. w „Grę o tron”. Ale z żoną często spędzają czas nad „Wsiąść do pociągu”. Teraz chcą wybrać coś, w co zagrają z córką. Od planszy nie odrywają wzroku także Dorota i Sebastian Umińscy oraz ich dwaj synowie: 4-letni Leo i 7-letni Kacper. Zagrali już w szachy i „Rój”, teraz grają w coś, co przypomina dawne kapsle. Oni także nie mają telewizora. Wolą w domu rozłożyć kostki „Carcassone”, przenosząc się na dłuższą chwilę w świat smoków, księżniczek i zamków, budując między nimi drogi i mosty. W domu mają około 50 gier. Nie marnują czasu.

Graj Cafe

„Planszowy Otwock” odbył się 28 listopada w Liceum im. K.I. Gałczyńskiego. W październiku organizatorzy otworzyli w Otwocku przy ul. Warszawskiej 33 „Graj Cafe”, pierwszą kawiarnię łączącą przyjemne z jeszcze przyjemniejszym. Popijając kawę lub gorącą czekoladę, można spędzić długie godziny ze znajomymi z kostką do gry w jednej i talią kart w drugiej ręce. – Mamy też wypożyczalnię gier i sklepik. Za 5 do 20 zł można zabrać dowolną grę i z najbliższymi rozegrać partyjkę w zaciszu domowym przez trzy doby – mówi Patryk Sławiński. – Myśl o otwarciu takiej kawiarenki chodziła za nami trzy lata. Udało się – dodaje Jakub Krawczyk. – Dziś organizujemy nawet warsztaty tworzenia gier. Uczymy ośmioletnie dzieci, jak spędzić twórczo czas przy komputerze, niekoniecznie grając, ale projektując nowe programy.

Ryzyk fizyk

Jakub Krawczyk – na co dzień wodzirej – nie miał czasu na gry, chociaż pasjonował się nimi od dawna. – Ale gdy zostałem ojcem, szukałem sposobu, by posadzić rodzinę przy stole, nie tylko z okazji posiłku. Tak pojawiły się pierwsze dwie planszówki, a potem kolejne i kolejne… Wkrótce zostanie rodzicem po raz czwarty. – Trzeba zabiegać o czas dla dzieci. Bo jeśli nie zbudujemy z nimi relacji dziś, co nam zostanie jutro? – pyta retorycznie. Pobrzmiewa w tym echo formacji z czasów studiów, gdy był zaangażowany w Ruch Światło–Życie w duszpasterstwie u św. Jakuba przy pl. Narutowicza. Rozklejając w Otwocku plakaty zapraszające na festiwal, nie wiedział, na jaki odzew może liczyć.

TAGI: