ZUS chyba ma mnie dosyć

Justyna Jarosińska

publikacja 23.01.2016 06:00

Miała cudowne życie. A przynajmniej tak właśnie je wspomina. Być może to jest – niedoceniany przez wielu – patent na długowieczność.

 Pani Jadwiga mimo wieku bardzo zwraca uwagę na swój wygląd Justyna Jarosińska /Foto Gość Pani Jadwiga mimo wieku bardzo zwraca uwagę na swój wygląd

Pani Jadwiga Szubartowicz była świadkiem wielu wydarzeń, które decydowały o losach naszego kraju i świata. Jest rodowitą lublinianką i oficjalnie najstarszą Polką. W październiku minionego roku skończyła 110 lat. – Jestem w dobrej kondycji – odpowiada na pytanie o zdrowie. – Ręka mnie tylko boli – informuje lakonicznie. Kilka miesięcy temu goście zaproszeni na 110. urodziny zamiast „100 lat” śpiewali „200 lat”. – ZUS chyba już ma mnie dosyć – żartuje starsza pani.

Niezwykle pogodna, uśmiechnięta kobieta w niewielkim mieszkaniu w centrum Lublina mieszka sama. W drzwiach wejściowych znajduje się klucz, by każdy, kto chce odwiedzić panią Jadwigę, mógł się do niej dostać. – Codziennie przychodzi do mnie „Matka Teresa z Kalkuty” – śmieje się kobieta. To opiekunka z MOPR, która każdego dnia zagląda do jej niewielkiego mieszkanka. – Ona się mną opiekuje jak własną matką. Jest dla mnie taka dobra.

Przy łóżku starszej pani jest stolik, na którym obok radia i telefonu stoi flakonik perfum. – Jestem jeszcze całkiem sprawna – chwali się pani Jadwiga. – Nie chodzę już samodzielnie, ale za pomocą tego urządzenia – wskazuje na balkonik – daję radę przemieszczać się do łazienki. Na zewnątrz już nie wychodzi, ale jak mówi, gdy tylko jest ładna pogoda, całe dnie spędza na balkonie. – Oglądam sobie świat, mój Lublin, tak wiele się zmieniło – mówi.

Została tylko Jadzia

Najbliższa rodzina pani Jadwigi już od dawna nie żyje. – Było nas troje rodzeństwa: ja, siostra i brat. Mój ojciec pracował na kolei. Ciągle się w związku z tym przeprowadzaliśmy. Później został delegowany do pracy w Rosji. Mieszkaliśmy pod Petersburgiem. Moja mamunia wszystko poświęciła swoim dzieciom. Ojciec w Rosji zmarł – relacjonuje. Na ścianie przy łóżku wisi zdjęcie małej Jadzi z matką, a obok rodzina z babcią. – Proszę sobie wyobrazić, że moja babcia żyła w XIX w. – zauważa kobieta – i ja ją pamiętam – dodaje.

Brat pani Jadwigi zginął w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Wcześniej więziony był też w Majdanku. – Nigdy nie zobaczył swojego syna – wzdycha kobieta. – My z siostrą skończyłyśmy szkołę pedagogiczną w Lublinie. Siostra była nauczycielką w Lubartowie przez 40 lat, a ja pracowałam w różnych miejscach. Najpierw przez chwilę w redakcji „Kuriera Lubelskiego”, tam naszym korektorem był Czechowicz – opowiada pani Jadwiga z ożywieniem. – Potem, kiedy w Lublinie wybudowali Izbę Rzemieślniczą, czyli od 1931 r., pracowałam tam 22 lata. Moja rodzina nigdy nie należała do żadnej partii – zaznacza starsza pani. – Pewnie dlatego z tej Izby komuniści mnie zwolnili. Wtedy o pracę jednak nie było trudno. Poszłam do budownictwa i pracowałam do emerytury. Awansu nie było, ale praca była. Mąż pani Jadwigi kochał wojsko. – On walczył o Monte Cassino razem z generałem Andersem, a gdy wrócił z wojny, został księgowym. Zmarł 20 lat temu.

Z najbliższej rodziny żyje i odwiedza panią Jadwigę syn brata, Maciej. – Maciuś ma już blisko 80 lat, ale zagląda do mnie regularnie – podkreśla.

Tęsknota za literaturą

Najstarszą Polkę, która mimo wieku jest ciągle w bardzo dobrej kondycji, odwiedza także wielu znajomych. – Ja naprawdę nie wiem, dlaczego tak długo żyję – mówi pani Jadwiga, jakby sama dziwiąc się temu faktowi. – Jestem już głucha i ślepa, a tyle książek chciałabym jeszcze przeczytać – wzdycha. – Słyszałam, że są takie odtwarzacze i płyty, na których te książki są nagrane. Muszę poprosić moją Teresę, żeby mi coś takiego przyniosła – rozważa głośno. Telewizji pani Jadwiga nie ogląda. – Tam same głupoty gadają – stwierdza. – Mam radio. Słucham Radia Maryja. Lubię się modlić.

Pani Jadwiga przekonuje, że dobrze jej się żyje, choć tak naprawdę nic nie ma. – Nie mam własnego mieszkania. Tu, w tym budynku, mieszkam już 80 lat, ale cały czas wynajmuję mieszkanie. Najpierw mieszkaliśmy na dole, potem na samej górze, tam jednak przeciekał dach, więc gdy skończyłam 100 lat, dali mi to mieszkanie. Ja niczego tak naprawdę nie potrzebuję – kwituje. – Pieniądze rozdaję. One szczęścia nie dają.

Na pytanie o patent na długie i dobre życie pani Jadwiga odpowiada: – Życie człowieka na ziemi nie jest łatwe ani lekkie – mówi. – Ciągle trzeba się dokształcać i doskonalić, żeby nadążyć za czasem i jego nowościami. Z pomocą Boga należy szukać piękna i dobra, a zło niszczyć – radzi seniorka.