Dropsy z antybiotyku?


Agata Puścikowska


GN 06/2016 |

Zdrowy rozsądek lekarski jest potrzebny szczególnie wtedy, gdy oczami matczynej wyobraźni zwykły wirus u dwulatka przybiera niepokojące wizje.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Dziecko prycha i kaszle. Temperatura. Idziesz z dzieckiem do lekarza. Dziecko jest badane stetoskopem, lekarz zagląda mu do uszu, nosa, gardła. „No, w zasadzie nic mu nie jest, niczego nie słyszę. Ale wie pani, lepiej podać antybiotyk. Tak na wszelki wypadek” – brzmi lekarski wywód. Po czym rodzic wpycha dziecku kolejny w tym sezonie antybiotyk. Dziecko zdrowieje, widać więc, że był potrzebny. Otóż… nie był! Szacuje się, że ponad 80 proc. zachorowań na infekcje górnych dróg oddechowych to choroby wirusowe. Wirusów natomiast leczyć się antybiotykami nie powinno, bo po prostu nie działają. Wirus oczywiście przechodzi, wspierany czasem chociażby rutyną, witaminą C lub inszymi specyfikami. Antybiotyk podany bezsensownie powoduje same szkody: niszczy florę bakteryjną układu pokarmowego, obniża odporność, powoduje uodpornienie niektórych szczepów bakterii na konkretne antybiotyki. W razie autentycznego zachorowania na poważną chorobę bakteryjną może się zdarzyć tak, że leczenie będzie trudniejsze. Bo antybiotyki nie będą działać. W zasadzie wszystkie te informacje są lekarzom doskonale znane. W praktyce jednak, nie wiedzieć czemu, wielu z nich nadal aplikuje antybiotyki jak dropsy. W niewielu przychodniach stosowany jest test diagnostyczny, pokazujący bezbłędnie, czy pacjent złapał wirusa, czy przyczyną choroby jest bakteria. Na Zachodzie jest to standard: dziecko przychodzi do przychodni i w kilka chwil następuje taka procedura. Co powoduje, że antybiotyki są używane wyłącznie wtedy, gdy są potrzebne. U nas o test należy prosić, a i prośby niestety (z wielu powodów) nie skutkują. Warto podziękować tym pediatrom, którzy mówią rodzicom: „Spokojnie, proszę podawać leki przeciwgorączkowe. Jeśli po dwóch dniach dziecku się nie poprawi, wtedy zapraszam ponownie na wizytę. Na razie antybiotyk nie jest potrzebny”. Po latach poszukiwań mam właśnie takiego lekarza. I wiem, ile razy udało się uratować dziecko przed niepotrzebnymi antybiotykami. Rozsądek lekarski jest potrzebny szczególnie wtedy, gdy oczami matczynej wyobraźni zwykły wirus u dwulatka przybiera niepokojące wizje. A co poza tym? Czosnek, cytryna, syrop z cebuli i z malin. I naturalne sposoby naszych babć na odporność. Dropsy z antybiotyków niech jedzą ci, którzy chcą mieć chore zęby. I nie tylko.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.