„Stracić” czas

Justyna Jarosińska

publikacja 15.02.2016 06:00

Jedni mają już za sobą jubileusze, drudzy są
dopiero na początku drogi lub się do niej przygotowują. 
Bez względu na staż,
 by być szczęśliwą parą, muszą się natrudzić.

W małżeństwie chodzi o to, by „tracić” dla siebie nawzajem czas Justyna Jarosińska /Foto Gość W małżeństwie chodzi o to, by „tracić” dla siebie nawzajem czas

Życie w biegu, stresie, zapracowaniu, różne mniejsze i większe kłopoty nie sprzyjają pogłębianiu więzi międzyludzkiej, nie mówiąc już o małżeńskiej. Długie narzeczeńskie rozmowy po ślubie z roku na rok przechodzą w zdawkową wymianę informacji: co, gdzie, za ile. Dyskusje często sprowadzają się do lakonicznych stwierdzeń typu: „w porządku” lub zamierają całkowicie. Czy jest jakiś patent, by zapobiec tego typu rutynie?


Łaska działa


Mariola i Marcin Demkowscy, małżeństwo z Lublina należące do wspólnoty Chemin Neuf i odpowiedzialne w Polsce za formację małżeńską Kana, przekonują, że podstawą sukcesu jest wzajemne zaufanie i komunikacja. – Z tym pierwszym, mam wrażenie, jest łatwiej, natomiast dobre komunikowanie się małżonków to jest dopiero prawdziwe wyzwanie – śmieje się Marcin. Zdaniem Marioli i Marcina małżeństwo trzeba codziennie pielęgnować. – Najlepiej poprzez drobiazgi – podkreślają. – Pamięć, uśmiech, gest czułości. No i nigdy się nie poddawać, bez względu na to, jak jest w danym momencie trudno. W końcu nie jesteśmy sami, łaska sakramentu działa realnie i jesteśmy przekonani, że wierność i ta łaska są w stanie uzdrowić każde małżeńskie zranienie.


Mariola i Marcin sami kilka lat temu brali udział w nietypowych rekolekcjach dla małżeństw „Sesja Kana”, organizowanych przez wspólnotę Chemin Neuf. – Kana dla nas była pewnego rodzaju rewolucją małżeńską – mówi Marcin. – Może nawet bardziej jest rewolucją niż była, bo przeżyliśmy ją prawie 10 lat temu, a ona cały czas przynosi owoce. Powoduje, że chcemy na nowo walczyć o naszą małżeńską jedność. Chcemy iść dalej razem, wspólnie podejmować trudności, które pojawiają się pomiędzy nami, i stawiać im czoła. Nie opieramy się przy tym tylko na sobie, ale staramy się naprawdę do naszego związku zapraszać Jezusa.


Widzę Cię, słucham Cię!


O tym, jak ważne jest dobre przygotowanie do małżeństwa, wiedzą Agnieszka i Daniel Capałowie, którzy we wspólnocie Chemin Neuf odpowiedzialni są za formację narzeczonych. Spotkania dla narzeczonych, jakie proponuje wspólnota, to kilkutygodniowy cykl zakończony weekendem. Tematy są bardzo różne: powołanie do małżeństwa, komunikacja, seksualność, przebaczenie i pojednanie.

– Dotykamy wszystkich wymiarów małżeństwa: cielesnego (etyka seksualna), psychicznego (budowanie relacji) i duchowego (jedność ciała i ducha) – wyjaśnia Agnieszka Capała. – Przygotowując narzeczonych do małżeństwa, stawiamy pytania, na które każdy sam musi sobie odpowiedzieć. My staramy się jedynie pomóc im poznać siebie, wypowiedzieć w parze swoje oczekiwania, zranienia, trudności.

Agnieszka i Daniel jako cel małżeństwa stawiają nieustające dojrzewanie do niego i próbę nieutracenia siebie z oczu mimo zabiegania, kredytów, awansów zawodowych. – Narzeczeni często mówią nam, że nie mają czasu na dłuższe przygotowanie do ślubu – zauważa Agnieszka. – Tymczasem właśnie o to chodzi i w narzeczeństwie, i w małżeństwie, by „stracić” dla siebie czas, by innym sprawom powiedzieć stop, by popatrzeć na siebie i powiedzieć: „Widzę Cię! Chcę słuchać Ciebie! Chcę przyjąć to, co dla mnie masz” i powiedzieć: „Teraz ja, patrz na mnie, słuchaj mnie, bo chcę Ci coś ważnego dać”.


Modlitwa zmienia serce


Małżonkowie przekonują narzeczonych, że fajnie być zakochanym, ale jeszcze fajniej kochać całego człowieka w małżeństwie. – Razem być, jeść, spać, wychowywać dzieci, stawiać czoło trudnościom, chronić się, wspierać i w tym wszystkim patrzeć na małżonka z uśmiechem i myśleć: „Lubię Cię!” – podkreślają zgodnie.
O czasie, który trzeba dla siebie „marnować”, mówi też Marcin Demkowski.

– W dużych rodzinach, takich jak nasza, sztuka szukania czasu dla siebie w małżeństwie bywa wyzwaniem karkołomnym, ale nie nierealnym – zaznacza. – Warto się nie poddawać. Małżonkowie podkreślają, że warto się również wspólnie modlić. Także za siebie nawzajem. – Jak mam na pieńku z moją żoną, to modlę się za nią tak po prostu, o błogosławieństwo dla niej, wszelkie potrzebne jej w tym momencie łaski. Zauważyłem, że to pomaga zazwyczaj bardziej mnie niż jej, zmienia moje serce – stwierdza Marcin.


Dobrym miejscem dla wzrastania w małżeństwie jest również wspólnota. Życie w bliskiej relacji z innymi małżeństwami, wzajemne towarzyszenie sobie w trudach i radościach. – Życie wspólnotowe dodaje motywacji i siły. Nie wyobrażamy sobie w tej chwili naszego małżeństwa i rodziny bez zaangażowania we wspólnotę – mówią Demkowscy.