Alma Mater seniorów

Magdalena Sakowska

publikacja 27.02.2016 06:00

Co czwarty wałbrzyszanin ukończył już 60 lat – wynika z badań Głównego Urzędu Statystycznego. Liczba seniorów w tym mieście jest o prawie 5 proc. wyższa niż średnia krajowa.

 Seniorzy z SUTW przy pracach porządkowych wokół szkoły, w której mieści się jego siedziba archiwum SUTW Seniorzy z SUTW przy pracach porządkowych wokół szkoły, w której mieści się jego siedziba

Prawie jedna czwarta seniorów mieszka samotnie. Wielu nie ma stałego kontaktu z dziećmi i wnukami, które wyjechały z miasta. Słuchacze Sudeckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku – najstarszego w Wałbrzychu i reprezentującego model brytyjski, polegający na samokształceniu i samopomocy seniorów (inaczej niż związany z wyższymi uczelniami model francuski) – mówią, że odnaleźli się w nowej, emeryckiej rzeczywistości właśnie dzięki tej instytucji.

Nie było łatwo

Wielu z nich, zanim trafiło na uniwersytet, stanęło twarzą w twarz z poważną chorobą, wdowieństwem, niepełnosprawnością. Dziś mówią, że ich życie jest inne. Zdarza się nie tylko, że uniwersytet zmienia seniora. Bywa i na odwrót.

– Od 1996 roku byłam na rencie po chorobie nowotworowej, a że jestem osobą bardzo ciekawską i żywotną, szukałam możliwości realizowania siebie – mówi Maria Krajewska. – Zaczęłam chodzić na zajęcia jeszcze z mężem, Marianem. Jeździliśmy na wycieczki, a dziś sama je organizuję, załatwiam transport, robię opis zwiedzanych miejsc. Na początku wędrowaliśmy po górach, ale część osób nie była na tyle sprawna i tak powstał pomysł dodatkowych wycieczek wynajętym busem w ciekawe miejsca. Dziewczyny mówią, że przez całe życie tyle nie zwiedziły, ile teraz.

W zajęciach uczestniczą także małżeństwa. – Mnie namówiły koleżanki – opowiada Barbara Pielech. – Mąż sam się zainteresował, ale musiał jeszcze cztery lata poczekać, do przejścia na emeryturę. On był spawaczem, ja pielęgniarką. Oboje chcieliśmy zapełnić sobie wolny czas, całe życie jesteśmy w ruchu, mamy ogródek, działkę, nie wyobrażamy sobie siedzenia przed telewizorem. Teraz potrafimy zrobić dużo więcej rzeczy, a dzieci mówią, że nas podziwiają. – Mamy wspólne zainteresowania, ja kontynuuję tutaj swoje pasje z lat młodości, gram na akordeonie i śpiewam w chórze, ważne są też gimnastyka, basen i piesze wędrówki, by być sprawnym fizycznie – dodaje Stefan Pielech. Uniwersytet pozwala odkryć talenty, które czekały na to całe życie.

– U mnie odżyła potrzeba pisania dzięki warsztatom literackim i zajęciom z poezji – mówi Alicja Mikołajczyk. – Napisałam mnóstwo wierszy i opowiadań, które z pewnością nigdy by nie powstały, gdyby nie zajęcia.

Przygoda

Seniorzy wykazują czasem sporą determinację, żeby studiować. – Przechodząc na emeryturę dowiedziałam się, że w Wałbrzychu otwierają uniwersytet – mówi Krystyna Grobelny. – Niesamowicie się ucieszyłam, bo myślałam nawet o dojeżdżaniu do Wrocławia w soboty i w niedziele. Uniwersytet bardzo mi pomógł, kiedy córka wyszła za mąż, a syn wyjechał na studia i zostałam sama. Mam wielką satysfakcję ze spotkań z ludźmi, zawsze podchodzę do nowych osób. Uniwersytet pozwala kontynuować społeczną aktywność.

– Przejście na emeryturę, z czego wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, to przeżycie trudne i stresujące – opowiada Krystyna Bartoszyńska. – Uniwersytet to rodzaj nowego życia. Poczułam, że jestem potrzebna i że jeszcze coś mogę. Wcześniej życie było dołujące, wnuki dorosły, po co komu człowiek? Tu się odkrywa innego siebie. Miałam kierownicze stanowisko w MOPS-ie, tu doceniłam siłę współdziałania, układów partnerskich. A wolontariat? Najpierw przyglądałam się, jak działają inni, potem zaangażowałam się raz, drugi... i dziś koordynuję sekcję wolontariatu.

– To fantastyczna przygoda, najlepsze, co mogło mi się przytrafić na emeryturze – dodaje Janina Mikołajek. – Pracowałam jako nauczycielka i instruktorka harcerstwa. Uczę się języków obcych, żeby trenować pamięć, dzięki ćwiczeniom moje ciało jest sprawne, jestem wśród przyjaciół. Czuję, że nie stoję w miejscu, rozwijam się poprzez rozmowy z ludźmi, wykłady. Wciąż jestem „uspołeczniona”.

Nowy początek

Seniorzy przyciągają na uniwersytet innych seniorów. To taka „struktura fraktala”. – Moim znajomym był Marian Krajewski, pierwszy przewodniczący samorządu słuchaczy, to on mnie namówił, ale przez 2 lata byłam słuchaczką „wyciszoną”, bo wcześniej musiałam być bardzo aktywna w pracy jako nauczyciel i dyrektor technikum – mówi Barbara Bogacka. – A po jego śmierci sama zostałam przewodniczącą i dziś ideę uniwersytetu „sprzedaję” wielu moim koleżankom. Mam znajomego burmistrza, który poprosił mnie o pomoc w organizowaniu tej instytucji w jego mieście Uniwersytet to nowy początek.

– Wyjście z domu, oderwanie się od telewizji, która ogłupia, przełamanie izolacji, poszerzenie się kręgu znajomych, wręcz cały przekrój polityczny – śmieje się Maria Widerowska. – Odnoszę małe sukcesy, co poprawia mi samopoczucie, maluję, wciąż mogę mówić po francusku, stałam się bardziej wyrozumiała dla innych ludzi i ich poglądów. Korzystam z internetu i jestem bardziej pogodna. Przydałby się seniorom taki „obowiązek szkolny”. – To już drugi rok i moje życie bardzo się zmieniło, jest zagospodarowane, ciekawe i uporządkowane, nie mam czasu na nudę. Uczestnictwo w zajęciach daje mi wiele radości – podsumowuje Elżbieta Sejda.

– Zapytano mnie kiedyś: „Jak długo będziesz tam jeszcze chodziła?” Odpowiedź była krótka: „Dopóki będę chodziła” – zapowiada Alicja Mikołajczyk.