Oddał życie innym

Beata Malec-Suwara


publikacja 03.04.2016 06:00

Nie zmarnował ani jednej chwili ze swojego krótkiego życia. Zmarł w Światowym Dniu Transplantologii.


Mateusz podczas występu z zespołem „Porąbcoki” 
na Święcie Chleba 
w Brzesku Beata Malec-Suwara /Foto Gość Mateusz podczas występu z zespołem „Porąbcoki” 
na Święcie Chleba 
w Brzesku

Mateusz, trzeba rozwieźć kalendarze strażackie. Mateusz był. Mateusz, teraz zaproszenia na walne. Mateusz był. Trzeba skosić trawę koło remizy. Mateusz był wszędzie, angażował się we wszystko i na całego. Zaraz po Pierwszej Komunii św. został ministrantem, potem lektorem, działał w młodzieżowej grupie apostolskiej, razem wystawiali jasełka, misterium Męki Pańskiej. Grał w piłkę, należał do Ochotniczej Straży Pożarnej w Porąbce Uszewskiej, gdzie mieszkał, tańczył w zespole folklorystycznym „Porąbcoki”, zaangażowany był politycznie i społecznie. Pod koniec 2014 roku wyrobił sobie plastikową kartę Klubu Dawca.pl i założył silikonową opaskę potencjalnego dawcy. Uparty i zasadniczy, a przy tym człowiek o złotym sercu. Na niego zawsze można było liczyć. – Taki z krwi i kości – mówi Marcin Lewandowski z tarnowskiej Ligi Debatanckiej.


Mamo, Górski powołał mnie do reprezentacji


W piłkę zaczął grać już jako młodzik w lokalnym klubie piłkarskim. Był wiernym kibicem Manchesteru United, o którym potrafił dyskutować, opowiadać, analizować wyniki. – Kiedyś mi mówi: Mamo, Górski powołał mnie do reprezentacji. W pierwszym momencie nie zorientowałam się, o co chodzi – wspomina Elżbieta Pabian, mama Mateusza. Nie, nie Kazimierz Górski, legendarny trener polskiej reprezentacji w piłce nożnej, ale ks. Marcin Górski, miejscowy wikary, trener lektorskiej reprezentacji w Porąbce Uszewskiej. – Ciupiemy w piłkę minimum 2 razy w tygodniu. Gramy na hali albo na boisku. Zawsze przychodzi 12–15 lektorów. Mateusz też był. Zawsze w koszulce Manchesteru, swojego ulubionego klubu – opowiada ks. Marcin Górski. 


Mamo, a wiesz, że...


– Uwielbiał dyrektora Marka Smołę, z którym miał historię i wiedzę o społeczeństwie. Po pierwszych lekcjach z nim w liceum mówił: Mamo, jak on potrafi opowiadać, każdy słuchał go z otwartą gębą – opowiada pani Elżbieta. Później nieraz, gdy prasowała czy gotowała, zaczepiał ją: „mamo, a wiesz, że to było tak i tak”, dzielił się zdobytą wiedzą. Marek Smoła, dyrektor IV Liceum Ogólnokształcącego w Tarnowie, a zarazem nauczyciel Mateusza, doskonale tego chłopaka i jego klasę pamięta. – Byli w niej uczniowie bardzo oczytani i otwarci. U nich dało się sprowokować temat do dyskusji historycznej – na przykład kwestia Konstytucji 3 maja i nielegalnego jej uchwalenia, co nie jest powszechną zupełnie wiedzą, ale prawdziwą z punktu widzenia historycznego – mówi dyrektor.

Mateusz był jednym z aktywniejszych uczniów w tej klasie. Dyskusje nie kończyły się na jednej lekcji. – Czasem wolałem poświęcić materiał dla ocen historycznych i zrozumienia zjawisk. One dla mnie jako historyka są dużo ważniejsze niż zapamiętanie daty – zauważa Marek Smoła. Nieraz na tych lekcjach zastanawiali się też, po co się żyje. – Choć ktoś mógłby zapytać, jaki miało to związek z historią. Jednak skoro to przełożyło się na takie decyzje, jak chociażby oświadczenie woli Mateusza co do oddania organów, to można być tylko dumnym – dodaje.


Mamo, jadę do Katowic


– Wszędzie go było pełno. Zaangażował się też politycznie. Jeździł na spotkania czy wiece wyborcze. Do mnie mówił tylko: – Mamo, jadę do Katowic, mamo, jadę tam, mamo, idę tu – wspomina pani Elżbieta. Marcin Lewandowski, koordynator Tarnowskiej Ligi Debatanckiej, dobrze Mateusza pamięta. – Dokonał jednej z najbardziej spektakularnych rzeczy w lidze. Kiedyś skontaktował się z Tomaszem Olbratowskim z RMF-u i poprosił go, żeby nagrał dla nich poparcie tezy, której jako mówca miał bronić – wspomina Lewandowski. W drugim roku swojego członkostwa w TLD Mateusz zaangażował się w rekrutowanie nowych koleżanek i kolegów do kolejnego sezonu, potem się nimi opiekował, pomagał im szukać argumentów, przygotowywać mowy, dodawał otuchy. Był dla nich liderem.


Zainteresowanie Mateusza polityką być może zaczęło się od gościnnego wykładu prezydenta Tarnowa Romana Ciepieli w IV LO. – Podczas tego spotkania zawiązała się dyskusja między mną a panem prezydentem. Potem na ten temat rozmawialiśmy z Mateuszem i okazało się, że podobnie myślimy – wspomina Karol Przeklasa, jego kolega z klasy. Wówczas w Tarnowie formowały się struktury Kongresu Nowej Prawicy.

– W wielu kwestiach mieliśmy zbieżne poglądy z tymi ludźmi. Tyle, że ja sympatyzowałem z nimi, a Mateusz wkręcił się od razu w to wszystko – dodaje Karol. Potem Kongres przekształcił się w Partię KORWiN. Mateusz wpisał się do oddziału partyjnego w Tarnowie i mocno zaangażował w kampanię wyborczą samorządową. – Nawet miał startować w wyborach w swoim okręgu, ale ostatecznie zrezygnował – mówi Karol. 


Mamo, znalazłem mieszkanie


Nie mogło być inaczej. Po zdaniu matury zdecydował, że będzie studiował politologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Znalazł piękne dwupokojowe mieszkanie dla siebie i trzech kolegów z klasy, którzy także zaczynali studia w Krakowie – mówi jego mama. Chłopaki wspominają, że gdyby nie on, to chyba z głodu by padli w pierwszych tygodniach studenckiego żywota. – Gotował nam, bo tylko on jeden potrafił. Nauczył nas też obsługiwać pralkę – wspominają współlokatorzy. – Człowiek o złotym sercu – dodają. Widzieli, że nosił silikonową opaskę i miał przy sobie plastikową kartę członka Klubu Dawca.pl. – Rozmawialiśmy o tym, tak jak o wszystkim. Pytał, co my sądzimy na temat oddawania narządów po śmierci – mówią.


Mamo, usypiam


25 października 2015 roku Mateusz zasiada w komisji wyborczej. Jej prace kończą się późno. – Mówił, że w domu był około 1 w nocy – wraca z bólem do tamtego czasu jego mama. W poniedziałek rano jadą razem do Brzeska. O 6.00 Mateusz wsiada do autobusu do Krakowa. Kiedy dociera na miejsce, chce przebiec na drugą stronę ulicy. Zdąży jeszcze przed zajęciami zostawić rzeczy w mieszkaniu. Nie widzi nadjeżdżającego tramwaju. – Nie wiem, może był zmęczony... Chociaż z poprzednich wyborów, gdy też był w komisji, w ogóle nie wrócił do domu, tylko z lokalu pojechał prosto do szkoły. Pamiętam, wysłał mi wtedy SMS-a: „Mamo, usypiam, ale muszę wysiedzieć” – pani Elżbieta próbuje jakoś dociec powodów śmierci syna, która po ludzku do ogarnięcia nie jest.

W szpitalu próbują Mateusza reanimować, dostaje wysoką dawkę adrenaliny. Nie udaje się. Lekarze stwierdzają śmierć mózgu. Zaczynają z rodziną rozmawiać o transplantacji, przypominając, że miał na sobie opaskę. – Moja pierwsza myśl była taka, że nie chcę, żeby pobierano jego organy, ale mąż zwrócił mi uwagę, że to nie powinna być nasza decyzja, ale uszanowanie jego woli – mówi pani Elżbieta. Mateusz oddaje wszystko, co się da: dwie nerki, wątrobę i trzustkę. Dzięki nim nowe życie otrzymały trzy inne osoby. Jedna z nich dostaje nerkę, druga nerkę i trzustkę, a trzecia wątrobę. Postawa Mateusza, przy poczuciu niebywałej straty i smutku, napawa bliskich dumą.


Pierwsza liga


– Mateusz, Twoje życie pokazało, że warto żyć dla innych – mówił podczas Mszy pożegnalnej ks. Marcin Górski. Dziękował za jego służbę przy ołtarzu, w Ochotniczej Straży Pożarnej, za dzielenie się swoim talentem w zespole „Porąbcoki”, podczas jasełek i misterium Męki Pańskiej. – Nie był Ci obojętny także los naszej ojczyzny – nawiązał ks. Górski do politycznych zainteresowań Mateusza, które wypływały ze szczerej chęci naprawiania świata. – Wiele razy mieliśmy okazję razem grać w piłkę. Teraz Pan Bóg powołał Cię do siebie... Wierzę, że zająłeś na tej Bożej trybunie wyjątkowe miejsce – dodał kapłan, kładąc koszulkę Manchesteru na trumnie Mateusza. – Proszę, kibicuj nam u Boga. 


I Ty podaruj życie


– W powiecie mieleckim w 2013 roku był tylko jeden dawca, w 2014 nie było żadnego, a w 2015 znowu tylko jeden – przywołuje dane statystyczne Rafał Wieczerzak, uczeń trzeciej klasy technikum z Mielca, który wspólnie z czwórką znajomych z własnej inicjatywy zrealizował projekt społeczny „I Ty podaruj życie”. Miał na celu przełamanie tematu tabu, jakim jest oddanie organów po śmierci. Liczba dawców w województwie podkarpackim nie jest wysoka i w ostatnich latach spada. W 2013 roku było ich 26, w 2014 – 14, a w 2015 – 10.

Lista biorców z Podkarpacia oczekujących na przeszczep jest z kolei o wiele dłuższa. – Najwięcej osób czeka na nerki, bo aż 46, 18 osób na serce, 4 na płuca i 3 na wątrobę – mówi Rafał. – Wśród czekających na serce jest największy procent tych, którzy tego przeszczepu nie doczekają, dlatego podjęliśmy się realizacji naszego projektu – dodaje.


W Krakowie są dwa ośrodki transplantologiczne, które swym działaniem obejmują zarówno Małopolskę, jak i Podkarpacie. Pobrania z tych dwóch województw należą do Krakowa. – Z przykrością muszę stwierdzić, że można by oczekiwać dwa razy większej aktywności tych ośrodków – mówi prof. dr hab. n. med. Roman Danielewicz, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji „Poltransplant”. W porównaniu z województwem wielkopolskim na naszym terenie jest kilkakrotnie mniejsza liczba zgłaszanych dawców na milion mieszkańców. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy upatrywać jego zdaniem zarówno po stronie akceptacji społeczeństwa tego sposobu leczenia, jak i w aktywności środowiska medycznego. I to nie tylko transplantologów, ale także osób, które pracują w szpitalu w Tarnowie, Nowym Sączu czy Mielcu.

TAGI: