Są burze i jest słońce

Justyna Liptak

publikacja 14.04.2016 06:00

Już 14 maja „onkolaski” znowu będą na fali. Dotrzymały słowa i po raz trzeci wypłyną na Bałtyk, dając nadzieję chorym na raka oraz promując badania profilaktyczne.

Akcja ma pokazać, że rak to nie wyrok Karolina Pawłowska /Foto Gość Akcja ma pokazać, że rak to nie wyrok

Tym razem „OnkoRejs – wybieram życie” rozpocznie się w Gdyni, a zakończy po 7 dniach w Kłajpedzie. Na pokładzie „Zawiszy Czarnego” popłynąć ma prawie 30 osób po przejściach onkologicznych, a także ze stwardnieniem rozsianym.

– Zauważyłam, że osoby onkologiczne traktuje się tak, jakby rak był wyrokiem kończącym ich życie. Oczywiście, jest to przewlekła choroba, która wiele odbiera, ale najważniejsze, żeby nie odebrała chęci do życia – podkreśla Magda Lesiewicz, pomysłodawczyni „OnkoRejsu”. Dlatego ci, którzy w maju wejdą na pokład, już zaczęli przygotowania do rejsu. – Więcej chodzą, starają się wzmocnić swoją wytrzymałość fizyczną. To pokazuje, że „OnkoRejs” daje pozytywnego kopa do pracy nad sobą – podkreśla pani Magda. Bo „OnkoRejs – wybieram życie” nie jest zwykłą wycieczką dla grupki zmagających się z nowotworem osób. Wyprawa niesie za sobą wyraźne przesłanie, że rak to nie wyrok, wcześnie wykryta choroba może zostać pokonana. Stąd pomysł, żeby wyruszyć w morze, dając tym samym siłę do walki zmagającym się z nowotworem oraz uświadomić zdrowym, jak ważna jest profilaktyka.

– Bo z żeglowaniem jest jak z nowotworem. Są burze, ale jest też słońce. Najważniejsze, żeby się nie załamywać – podkreśla M. Lesiewicz.

To, że „onkolaski” się nie poddają, widoczne było już w czasie poprzednich rejsów. W zeszłym roku na Morze Bałtyckie wyruszały aż dwa razy. Po raz pierwszy startowały z Gdyni, jednak rejs nie potrwał zbyt długo, bo jacht zaczął nabierać wody i trzeba było przerwać podróż. Nie poddały się i już pod koniec sierpnia kolejny raz spróbowały swoich sił, wyruszając dwoma jachtami – „Bavarią 36” i „Cobrą 41” z Kołobrzegu. Celem podróży było hanzeatyckie miasto Visby na Gotlandii w Szwecji, które – mimo wcześniejszych zawirowań – tym razem udało się zdobyć.

Podczas trzeciego rejsu wśród nieustraszonych pań będą też panowie. – Jest ich czterech. To ogromny sukces, bo panowie nie lubią albo nie potrafią mówić o swojej chorobie. Są bardziej skryci i trudno jest się im przełamać. Miejmy nadzieję, że to się zmieni po tym rejsie i na następny zgłosi się jeszcze więcej mężczyzn – mówi M. Lesiewicz. A kolejny rejs już w planach. Na liście oczekujących wpisanych jest ponad 40 osób. Przybliżony termin to jesień tego roku i kolejny port do zdobycia. – Oczywiście, wszystko zależy od pieniędzy. Na rejs w maju udało nam się zdobyć sponsorów, co dało nam pewność, że wyprawa się odbędzie. W końcu czeka na nas jeszcze wiele portów, do których zamierzamy zawinąć – podkreśla inicjatorka.

Akcja „OnkoRejs” cieszy się takim zainteresowaniem, że zanim udało się zdobyć sponsora, w akcję szukania pieniędzy na jednym z portali społecznościowych włączyło się bardzo dużo osób z całego kraju. – To jest niesamowite, że tak wielu ludzi próbuje coś dla nas zrobić. Nawet w najśmielszych marzeniach nie przyszło mi do głowy, że ta akcja może spotkać się z tak dużym zainteresowaniem i być motywacją dla innych do pokonywania własnych granic. Bo początkowo akcja miała być tylko moim „motywacyjnym kopniakiem”, a tu proszę, taka niespodzianka, że jest tylu chętnych, którzy udowadniają, iż z rakiem też można robić niesamowite rzeczy – mówi inicjatorka.

Jak pomóc „onkolaskom”?

Jeżeli ktoś ma ochotę wesprzeć kolejne „OnkoRejsy”, może dokonać przelewu na konto Fundacji „OnkoRejs – wybieram życie”. Kontakt mailowy: onkorejs@wp.pl.

TAGI: