Wielodzietnych portret własny

Jakub Jałowiczor

publikacja 07.07.2016 04:30

Zarabiają tyle co inni, więc na głowę mają mniej. Tłoczą się w ciasnych mieszkaniach. Słyszą niemiłe docinki. I są zadowoleni. Tak wynika z raportu „Wielodzietni w Polsce 2016”.

Wielu rodziców decydujących się na większą liczbę dzieci jest zaangażowanych w życie Kościoła. Stąd bierze się otwartość na życie. HENRYK PRZONDZIONO /foto gość Wielu rodziców decydujących się na większą liczbę dzieci jest zaangażowanych w życie Kościoła. Stąd bierze się otwartość na życie.

W Polsce, według spisu powszechnego sprzed 5 lat, mieszka blisko 630 tys. rodzin wielodzietnych. To łącznie prawie 3,5 mln osób – rodziców i dzieci. Co czwarte polskie dziecko wychowuje się w dużej rodzinie. Charakterystyczne jest też, że już troje dzieci wystarcza, by rodzinę uznano za wielodzietną.

– W latach 1999–2000 przeprowadzaliśmy podobne badania. Wtedy braliśmy pod uwagę rodziny mające przynajmniej czworo dzieci – mówi dr Jolanta Próchniewicz, psycholog. Najnowszy raport przygotowano na zlecenie Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”. Ankiety wypełniło kilkaset małżeństw z całej Polski.

Królikarnia

– Klimat, niestety, nie jest pozytywny – mówił podczas prezentacji raportu Paweł Woliński ze ZDR. Wprawdzie 45 proc. badanych uznało, że społeczeństwo ma życzliwe podejście do rodzin wielodzietnych, ale co trzeci był przeciwnego zdania. Ku zaskoczeniu autorów ankiety, prawie 60 proc. respondentów uznało, że podejście otoczenia do dużych rodzin nie zmieniło się w ciągu ostatniego roku. Złośliwe komentarze to norma. – Czasem słyszę: „nie wiecie, jak się zabezpieczyć”, „jak króliki jesteście” – mówi Tomasz Spławski ze Szczecina, ojciec dziewięciorga dzieci.

Jolanta Próchniewicz uważa jednak, że sytuacja mimo wszystko się poprawia. Jak zauważa, w ankiecie nie badano opinii Polaków na temat rodzin wielodzietnych, ale odczucia samych rodzin. – Wystarczy, że jedna pani powie coś niemiłego pod ich adresem i już w badaniu mamy odpowiedź, że społeczeństwo reaguje negatywnie – tłumaczy psycholog. – Zgodzę się natomiast z tym, że odbiór społeczny nie zadowala. W tej chwili dąży to neutralnego, a powinien być pozytywny, bo – powiem nieco patetycznie – te rodziny ratują nasz byt narodowy.

Zdaniem dr Próchniewicz w zmianie nastawienia pomagają deklaracje osób publicznych. – Kilka rodzin mówiło mi, że spadł im kamień z serca, kiedy usłyszały, że ośmioro dzieci ma Konstanty Radziwiłł, człowiek na takim stanowisku i arystokrata – wyjaśnia psycholog.

Co powie tata

– Najbardziej bolesne są komentarze członków rodziny – przyznaje Tomasz Spławski. To właśnie najbliżsi często okazują się osobami reagującymi negatywnie na wiadomość o kolejnym dziecku. 54 proc. badanych spotkało się z takim zachowaniem rodziców i teściów, a 48 proc. – dalszej rodziny.

Doktor Jolanta Próchniewicz uważa, że może się to brać z trzech powodów. – Po pierwsze, odbiór społeczny ciągle nie jest pozytywny, a rodzice i teściowie są tu na pierwszej linii frontu. Po drugie – obawiają się, że młodzi sobie nie poradzą w sprawach ekonomii, pracy, mieszkania. Trzeci powód jest bardziej egoistyczny. To obawa, że będą prosili o pomoc, zwłaszcza opiekę nad dziećmi – wylicza.

Kłopoty nie oznaczają, że rodzice dużych rodzin żałują swojej decyzji. 78 proc. z nich deklaruje zadowolenie ze swojego życia. Aż 93 proc. zadowolonych jest właśnie z rodziny. Doświadczenie posiadania większej liczby braci i sióstr też najwyraźniej nie zniechęca do tego, by samemu mieć dużo dzieci. W przypadku rodzin wielodzietnych mieszkających w miastach, w trzech czwartych przypadków przynajmniej jedno z rodziców wychowało się w dużej rodzinie. Na wsiach ten odsetek wyniósł aż 90 procent.

Nie oznacza to, że przyjęcie kolejnego dziecka nie wiąże się z napięciem. Najwięcej obaw – przyznało się do nich 37 proc. badanych – towarzyszy przyjęciu trzeciego malucha. Później jest łatwiej. – Przy trzecim dziecku rodziny dotyka etykieta wielodzietności. To granica mentalna – komentuje dr Próchniewicz. Podobnego zdania jest Agata Grzyb z Częstochowy wychowująca sześcioro dzieci (siódme jest w niebie). Jej zdaniem urodzenie trzeciego dziecka wydaje się niektórym barierą nie do pokonania. – To przełom, potem nie ma już takiej różnicy – tłumaczy.

Inne doświadczenie ma Tomasz Spławski. – Podejrzenia o patologię zaczynają się przy czwartym, piątym dziecku. Przy trzecim nie mieliśmy problemów – wspomina.

Jasiu, zanieś PiT-a

Być może zamieszanie z trzecim dzieckiem byłoby mniejsze, gdyby nie brakowało miejsca na łóżeczko. Rzadko się jednak zdarza, by rodzina wielodzietna miała duże mieszkanie. Ponad połowa musi się zmieścić na najwyżej 70 m kw. Zarobki także nie różnią się od dochodów statystycznego Polaka, co oznacza, że sytuacja materialna jest na ogół trudna. 58 proc. wielodzietnych rodzin ma do dyspozycji mniej niż 3 tys. zł miesięcznie (w sumie, nie na głowę). 47 proc. stwierdziło, że nie wystarcza im na bieżące potrzeby. Większość dochodów pochłania żywność (średnio 958 zł miesięcznie), spłata kredytów i długów (934 zł), rachunki (700 zł) czy transport (265 zł). Średnio 73 zł przeznacza się na kulturę i rozrywkę, co oznacza, że wyjście do kina lub kupno książki to rzadki luksus. Trudno się zatem dziwić, że ponad połowa matek, oprócz zajmowania się dziećmi, pracuje zawodowo. Z drugiej strony – zdecydowana większość ojców pomaga w domu. 77 proc. panów pierze, 75 proc. gotuje, 79 proc. prasuje. Mężowie częściej od żon wyrzucają śmieci (28 do 20 proc.), za to znacznie rzadziej odrabiają z dziećmi lekcje (17 do 88 proc.). Obowiązki mają także dzieci. Na ogół to typowe zajęcia domowe, ale w co piątej rodzinie potomstwo załatwia też sprawy w urzędach. – Rodziny wielodzietne wymagają podziału pracy – mówi Michał Owczarski z Łodzi, ojciec trojga dzieci. – W kuchni mamy dyżury – tydzień ja, tydzień żona, tydzień najstarsze dziecko.

Zaufałem Panu

Dwie trzecie małżeństw mających większą gromadkę dzieci zawarto w kościele. Większość takich rodzin mieszka w tych regionach Polski, gdzie odsetek osób wierzących jest wysoki: na wschodzie i południu kraju, częściej w mniejszych miastach niż w metropoliach. Czy w takim razie rodzina wielodzietna to rodzina katolików? – Zdecydowanie tak – odpowiada Jolanta Próchniewicz. Jak podkreśla, wielu rodziców decydujących się na większą liczbę dzieci jest mocno zaangażowanych w życie Kościoła i to stąd bierze się otwartość na życie. Polega ona na tym, że małżonkowie nie tyle planują kolejne dzieci (tak odpowiedziało 8 proc. ankietowanych), co raczej są gotowi je przyjąć (30 proc.). Nasi rozmówcy potwierdzają, że zaufanie do Pana Boga to podstawa.

– Jak się ma trochę wiary, to się nie lęka – uważa Agata Grzyb, która razem z mężem należy do wspólnoty neokatechumenalnej. W takiej samej grupie jest Tomasz Spławski. – Po ludzku to wariactwo – mówi ojciec dziewięciorga dzieci. – Budowaliśmy dom, nie mając na to ani złotówki. Prezbiter powiedział mi wtedy: „wszystko jest kwestią wiary, my tak budujemy seminaria”.