Skauci Króla

Mira Fiutak

publikacja 03.08.2016 06:00

– To odpowiedzialność, ale połączona z radością. Tu nie ma wielkiej spiny – mówi Wojtek Jaśkiewicz, tegoroczny maturzysta, o prowadzeniu zastępu kilkuletnich skautów.

Modlitwa podczas apelu. Mira Fiutak /Foto Gość Modlitwa podczas apelu.

Pobudka wśród szumu lasu i zapachu igliwia o 7.00, dla najmłodszych – trochę później. Zanim zacznie się nowy dzień imię, każdego z nich instruktorzy wypowiadają przed Bogiem. Powierzają Temu, dla którego ćwiczą się w skautingu. Kokotek koło Lublińca. Pole obozowe zaczyna żyć kolejnym dniem. Zaraz wszystkie zastępy zbiorą się na apelu. Staną dookoła, przy krzyżu, który góruje nad placem. Dwie sosnowe belki połączone sznurkiem. W całym obozowisku nie ma wbitego ani jednego gwoździa. Nawet domek na palach mieszkający w nim najstarsi skauci zbudowali bez ich używania. Wszystko stabilne i wytrzymałe. Na maszt wciągają flagi. Zwykły apel – meldunki, ważne sprawy obozowe. A potem modlitwa, niektórzy podnoszą ręce, uwielbiają Tego, któremu służą. Są Skautami Króla.

Z błogosławieństwem Rangersów

Działają od 5 lat, obecnie jako stowarzyszenie. Wszystko zaczęło się we Wrocławiu. We wspólnocie Dom Boży szukali pomysłu na formację dla dzieci. – Kiedy piątka naszych dzieci zaczęła jeździć na obozy Royal Rangers, zachwyciło nas, że wracając z nich, chcą się modlić – wspomina hm. Paweł Chwiłkowski, komendant główny Skautów Króla. Tak zaczęła się ich współpraca z tą chrześcijańską organizacją skautową. – W końcu stworzyliśmy własną organizację, bo Rangersi mają ekumeniczne szczepy, a my chcieliśmy mieć katolicki. Dostaliśmy od nich błogosławieństwo i pozwolenie na korzystanie z ich metody i materiałów formacyjnych – wyjaśnia.

Początkowo swoje kadry szkolili u Rangersów. W tym roku po raz pierwszy już sami zorganizowali trening instruktorski dla 20 osób. Do skautingu zachęcał ich też bp Andrzej Siemieniewski, wrocławski biskup pomocniczy. Dalej im kibicuje; przedostatniego dnia obozu odwiedził skautów w Kokotku. Stworzyli nową organizację skautową, a nie dołączyli do innej, już istniejącej, bo ich celem jest praca w ramach wspólnot. 

– Każdy z nas jest członkiem wspólnoty, rozwija się w niej i prowadzi w niej diakonię dzieci – wyjaśnia komendant.

Swoje szczepy mają we Wrocławiu, Gliwicach i Białymstoku. Gliwicki liczy około 40 skautów, związany jest Wspólnotą Szekinah, ale na zbiórki przyjeżdżają dzieci nawet z Opolszczyzny. Drugi powstaje przy Szkole Nowej Ewangelizacji.

– Pracujemy z dziećmi ze wspólnot, ale otwarci jesteśmy na wszystkich. Skauci przyprowadzają swoich kolegów, a za nimi z kolei często przychodzą ich rodzice, na przykład na kurs Alfa. Chcemy, żeby w skauting włączały się, jeśli to możliwe, małżeństwa, bo w ten sposób rodzice mogą spędzić z dziećmi więcej czasu – mówi. Dla swoich dzieci na obozie pełni podwójną funkcję i zdarza się, że słyszy od młodszych „druhu tato”.

Bez Boga skauting nie ma sensu

Pierwszy letni obóz zorganizowali w ubiegłym roku. W czasie tych wakacji najpierw był obóz dla najstarszych, którzy weszli do kadry pomocniczej. A po nim dla wszystkich skatów ze szczepów we Wrocławiu, Gliwicach i Białymstoku. Od maluchów, 5-, 6-latków, po 17-, 18-letnią młodzież. W sumie 106 skautów, do tego 26 osób kadry. Nie są zbyt rygorystyczni co do umundurowania czy obozowej musztry.

– U nas najważniejsze jest dziecko. Ma zawsze prawo podejść i porozmawiać – przypomina komendant. – Dla nich tu jesteśmy. Prowadzimy z nimi rozmowy duszpasterskie. W Skautach Króla każdy instruktor odpowiada za rozwój duchowy dzieci. Dlatego podczas kursów uczą instruktorów podstaw kierownictwa duchowego, bycia liderem, tego, jak pracować z dziećmi, jak z nimi rozmawiać. – Idziemy drogą Baden-Powella, który powiedział, że bez Boga skauting nie ma sensu. Ta droga daje dyscyplinę, uczy dziecko zaradności, ukochania przyrody i pokazuje to wszystko w świetle Pana Boga. W każdym miejscu staramy się mówić o Nim, nie narzucając niczego – zauważa.

W czasie obozu jest modlitwa przyjęcia Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela oraz modlitwa o Ducha Świętego. Każdego dnia wszyscy skauci – i 4-, i 18-letni – mają studium biblijne. Podczas wieczornego uwielbienia jest nauczanie, a także czas na indywidualne rozważanie słowa Bożego. Zadania skautowe też często związane są z przeczytaniem fragmentu Biblii czy nauczeniem się na pamięć.

– Zmiany widzimy przede wszystkim w tej duchowej rzeczywistości – mówi o czwórce swoich dzieci hm. Tomasz Gorol z Gliwic, zastępca komendanta głównego Skautów Króla. W kadrze są razem z żoną Joanną. – Słowo Boże jest obecne w domu, nie trzeba dyskutować, zachęcać. Rodzinna sfera duchowa nabiera dynamiki przez to, że oni po zbiórkach czy obozach są do tego przyzwyczajeni – stwierdza.

Większość instruktorów to rodzice, niektórzy są nauczycielami. – I my, instruktorzy, i skauci powinniśmy rozwijać się w czterech aspektach – duchowym, fizycznym, intelektualnym i społecznym. Pilnujemy tej równowagi. Po to też jest mentor, osoba towarzysząca skautowi, żeby pokazać: to zostaw, a skup się na czymś innym – wyjaśnia. Ten rozwój najlepiej widać u dzieci, które przychodzą do drużyny z różnymi problemami, czasem zdiagnozowanymi.

– Widzimy, jak starsi zmieniają swoje podejście do odpowiedzialności za młodszych. Ich praca w kadrze pomocniczej to jest już wychowywanie do przywództwa, bycia liderami. Niezależnie od tego, czy będzie to w szczepie, czy we wspólnocie. Pozostają aktywni w Kościele – uważa.

Lider, nie szef

W kadrze pomocniczej jest Wojtek Jaśkiewicz, tegoroczny maturzysta z Wrocławia. Skautem jest od 10 lat, wcześniej był w Rangersach. – Tu poznałem moją dziewczynę, jesteśmy razem 3 lata – mówi. – Możemy tu wyszaleć się i rozwijać. Poznać własne ograniczenia i możliwości. Ale przede wszystkim to niezwykłe doświadczenie wspólnoty z ludźmi i Bogiem, jakiego nie miałem nigdzie indziej. Momentami jest pod górkę, niekiedy znajomi śmieją się ze mnie, że oni chodzą do klubów, a ja do lasu. Ale mnie życie skautowe bardzo pociąga i to, że jest tu Bóg. Oczywiście, lubimy też tańczyć z moją dziewczyną.

Widzi swoje zdolności przywódcze. – Umiem wyrobić sobie posłuch u ludzi. Uczę się, jak być odpowiedzialnym za grupę, drugą osobę. Jak być liderem, a nie szefem. Usłyszałem tu, że szef to ktoś, kto siądzie na biurku z założonymi rękami i każe pracownikom wszystko nieść, a lider to ten, który razem z nimi wszystko poniesie. Ode mnie zależy, jak poprowadzę te dzieci z zastępu, który dostałem. Czy będę szefował i straszył, czy będę liderem i przyjacielem. Ale to odpowiedzialność połączona z radością. Tu nie ma wielkiej spiny – dodaje.

Nie ma też wyręczania, mali chłopcy uczą się, jak poradzić sobie z czynnościami skautowymi w lesie, a czasem jak pokroić chleb, bo w domu nigdy tego nie robili. I mężnieją przy starszych skautach.

U Skautów Króla instruktorami mogą być dorośli, a nie tylko pełnoletni. Chodzi o bezpieczeństwo, ale też odpowiedzialność duchową. 20-latkowie jako młoda kadra uczą się przy starszych. – Mają swoją ważną rolę. Widzimy, jak działa spirala wpływów. My mamy wpływ na nich, a oni na młodszych. 14-latek właśnie do nich chętniej przyjdzie pogadać o tym, co go nurtuje, poopowiada o swoich sercowych historiach, o tym, jak dogadać się z druhem przybocznym – stwierdza Tomasz Gorol.

Kolejne zdobywane stopnie odzwierciedlają grupy wiekowe. Najmłodsi to Tropiciele, dalej są Odkrywcy, Zwiadowcy, Wędrownicy i najstarsi – Obieżyświaci. Każdy dzień na obozie kończy się wieczornym spotkaniem z instruktorami. Młodszym przyboczni czytają coś przed snem. Ze starszymi omawiają cały dzień i kończą go modlitwą. To pewnego rodzaju wprowadzenie w rzeczywistość małych grup we wspólnocie. – Jesteśmy przekonani, że to jest dobra droga dla dzieci i młodzieży. Jeśli ktoś chce to wykorzystać, chętnie przeprowadzimy szkolenie podstawowe dotyczące tej metody – mówi Tomasz Gorol (kontakt i informacje na www.skaucikrola.pl). Chcą też otwierać się na małe parafie i tam budować wspólnoty, które będą tworzyły szczepy.

Sami wywodzą się ze wspólnot charyzmatycznych, ale ta droga jest dla wszystkich, jak podkreśla Paweł Chwiłkowski: – Każdy pójdzie nią na bazie swojej duchowości. Kościół katolicki jest bardzo bogaty i istotne jest to, żeby dzieci wychowywały się zgodnie z duchowością rodziców.

TAGI: