Prace odpowiedzialności

Gość Niedzielny 38/2016 |

publikacja 15.09.2016 00:00

Czy szkolne prace domowe naprawdę nie mają sensu?

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Ktoś napisał, że sezon na „– Idź, odrób lekcje. – Nie ma nic zadane” uważa za otwarty. I dodał, że zadawanie prac domowych to kompletny bezsens. Bo wiadomo: dzieci domową pracę mają zadaną, a rodzice muszą pilnować. A nawet robić razem z dziećmi (za dzieci), bo prace są trudne, nudne, żmudne i dziecko sobie nie poradzi.

Czy prace domowe naprawdę nie mają sensu? Zasadniczo, ogólnie rzecz ujmując, ich sens jest taki: pozwalają ugruntować wiedzę. Ich celem jest też wytworzenie nawyku nauki własnej, indywidualnej; bez tej umiejętności nie da się wychować naprawdę wykształconego człowieka. W końcu też istotą prac domowych jest nauczenie dziecka pracowitości. Bez niej trudno mówić o dalszym rozwoju nastolatka czy później osoby dorosłej. To są niewielkie schodki, które budują dojrzałość i dorosłość. Najpierw w szkole, potem na studiach, aż w końcu w pracy zawodowej.

I jeśli podejdziemy do prac domowych jak powyżej, ich cel jest jasny i raczej bezdyskusyjny. Niestety bywa, że prace domowe mają też inne „funkcje”. Choćby zabranie dziecku popołudniowego wolnego czasu, bo musi być ich dużo, muszą być skomplikowane i wykazać (nad)ambicje nauczyciela. Kolejną „funkcją” jest zaangażowanie rodziców. Nawet gdy go nie potrzeba. Jednym słowem – dziecko dostaje polecenie „narysuj słonia”, a rodzic pracuje nad rysunkiem całą noc. Bo inaczej jego Jasio czy Stasio za „brzydkiego” słonia szóstki nie dostanie. A tylko szóstka się liczy.

Jeśli dziecko otrzymuje zadanie domowe, rolą rodzica jest po pierwsze o tym przypomnieć. Po drugie – zaproponować sprawdzenie tego zadania (np. z matematyki). Sprawdzenie to nie „zrobienie za dziecko”. Po trzecie… jeszcze raz przypomnieć. Bo wiadomo: dziecięca „skleroza” związana z nielubianym przedmiotem bywa przeogromna… I w końcu – jeśli dziecko zrobiło pracę lub jej nie zrobiło, to skutki swojego zachowania powinno odczuć na własnej skórze. Zarówno pozytywne, jak i negatywne. Opcja „mamusia napisze jeszcze raz wypracowanie, oddasz i pani ci jedynkę wykreśli” nie powinna wchodzić w rachubę. Ostatecznie za kilkanaście lat mamusia nie zrobi za dorosłego potomka wyznaczonego zadania w firmie…

„Odrabianki” to sposób na nauczenie odpowiedzialności, samodzielności. I wyzwolenie pozytywnej radości, gdy uda się dobrze odrobić „swoją powinność”. Jednocześnie „drugiej szkole w domu” mówimy stanowcze „nie”! •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.