Dać drugie życie rzeczom

Tomasz Gołąb

publikacja 03.01.2017 06:00

Od progu pachnie wanilią. Pani Iza stałym bywalcom proponuje herbatę lub kawę. Bo to nie jest zwykły sklep.

Zysk ze sprzedaży rzeczy, przede wszystkim tych przyniesionych przez ludzi do sklepów, jest przekazywany na pomoc starszym, chorym, samotnym i zagubionym. Tomasz Gołąb /Foto Gość Zysk ze sprzedaży rzeczy, przede wszystkim tych przyniesionych przez ludzi do sklepów, jest przekazywany na pomoc starszym, chorym, samotnym i zagubionym.

Teresa Liszcz zaglądała tu kiedyś regularnie, kilka razy w tygodniu. Nie tylko dlatego, że można znaleźć coś niezwykłego na prezent dla najbliższych, właściwie na każdą okazję. – Podoba mi się idea, by dawać rzeczom drugą szansę, jakby drugie życie. A przy tym jestem pewna, że zysk idzie na godziwy cel – mówi, wybierając choinkowe ozdoby z lat 80.

Prawdziwy zysk

Drzwi trzech charytatywnych sklepów fundacji Sue Ryder prawie się nie zamykają. Powstały dzięki pomysłowi i inicjatywie wielkiej przyjaciółki Polski i Polaków, która jako Lady Ryder of Warsaw zasiadała w brytyjskiej Izbie Lordów. W czasie II wojny światowej niestrudzona towarzyszka cichociemnych, po wojnie wraz z międzynarodową grupą wolontariuszy przybyła, aby pomóc zrujnowanej Warszawie. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku na terenie Polski wybudowała ponad 30 domów, które przyjęły pod swój dach chorych, samotnych i bezdomnych. Sklepy to instytucje wspierające domy. Sprzedawane są w nich rzeczy, którymi darczyńcy Fundacji zechcą się podzielić. Sklep przy ul. Bagatela 12 jest najstarszy. 50 m dalej w mokotowskiej rogatce, przy pl. Unii Lubelskiej, 19 października powstało Muzeum Sue Ryder. Tak skromne jak ona sama.

Zakochana w Polsce

– Miała przepiękny uśmiech. Pamiętam, że przyszła do mnie w odwiedziny z plastikową podniszczoną reklamówką. Nie chcąc robić najmniejszego kłopotu gospodarzom, zapytała, czy mogłaby wyjąć z niej i zjeść... kromkę chleba – wspomina Renata Kułakowska-Brabec, która od z górą 20 lat zasiada w zarządzie Fundacji Sue Ryder w Polsce. – Za pozyskane w Anglii pieniądze, ciągle przypominając Anglikom o ich zobowiązaniach wobec dawnego sojusznika, wybudowała i zaopatrzyła w Polsce 30 tzw. Domów Sue Ryder, 5 szpitalnych oddziałów onkologicznych oraz 3 hospicja. Kilkanaście z nich działa do dziś – mówi prezes Fundacji Małgorzata Skórzewska-Amberg. Lady Sue Ryder mówiła: „My, Polacy”, a Polskę traktowała jak własną ojczyznę. Nie mogąc prowadzić działalności w okresie PRL w ramach własnej fundacji, wybudowane obiekty przekazywała innym. Do Polski, osobiście kierując słynną ciężarówką Joshua, przywoziła też dary – ubrania, lekarstwa i żywność. – A ponieważ była niewielkiego wzrostu, musiano przebudować kabinę, by sięgała nogami do pedałów – wspomina Renata Kułakowska-Brabec. Do sklepu przy ul. Bagatela regularnie zaglądają pracownicy pobliskiej ambasady Szwecji, okolicznych banków i ministerstw. Często bywa tu Urszula Dudziak. – Chcemy, żeby nasze placówki były czymś więcej niż sklepem. Takimi miejscami z duszą, w których można znaleźć nie tylko ubrania, płyty, książki, meble, biżuterię czy porcelanę, ale także ludzi chętnych do rozmowy – mówi Izabela Koleśnik, od 6 lat kierownik placówki przy ul. Bagatela.

Ikona czy futro?

Bywa, że sklepy charytatywne odwiedzają kolekcjonerzy, którzy poszukują cennej ceramiki, znaczków, białych kruków czy… krawatów z PRL-u. Ale jeszcze częściej zaglądają tu darczyńcy, którzy chcą przekazać coś, co sami darzą sentymentem. Tak do fundacji trafiły na przykład niezwykła ikona Madonny z Macedonii, kolekcje grafik i obrazów czy 8 roczników „Tygodnika Ilustrowanego” z końca XIX wieku. Nie ma miejsca, żeby wszystko wyeksponować, ale też codziennie dziesiątki przedmiotów zmieniają właściciela, ustępując nowym. – Wiele z oferowanych rzeczy ma swoją niepowtarzalną historię, wyjątkowe wykonanie. Ofiarodawcom żal było je zostawiać, a jednak zrobili to, aby mieć swój wkład w pomoc innym. Sklepy to miejsca o wyjątkowym charakterze, gdzie przez cały rok w miłej atmosferze można kupić niepowtarzalne prezenty, które sprawiając przyjemność obdarowywanym, niosą pomoc i radość potrzebującym – podkreśla Lubomira Paśko, dyrektorka biura Fundacji Sue Ryder.

Jak trafić?

Sklepy Sue Ryder mieszczą się w Śródmieściu (ul. Bagatela 15), Żoliborzu (ul. Mickiewicza 18B) i na Bielanach (al. Zjednoczenia 1, wejście od ul. Żeromskiego). Każdy otwarty jest od poniedziałku do piątku w godz. 10–18. Wkrótce Fundacja Sue Ryder, która jest organizacją pożytku publicznego, uruchomi także sklep internetowy.

TAGI: