Nie ma minimalnej dawki

Monika Łącka

publikacja 04.06.2017 06:00

– Warto zawalczyć o każde dziecko i mówić o tym, jak bardzo alkohol szkodzi mu podczas życia płodowego, by kobiety zrozumiały wagę problemu, bo statystyki zatrważają – mówi dr med. Janina Lankosz-Lauterbach.

Najprostszym sposobem na to, by nie skrzywdzić dziecka, jest niepicie alkoholu przez całą ciążę, a nawet wcześniej,  gdy się ją planuje. Ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Najprostszym sposobem na to, by nie skrzywdzić dziecka, jest niepicie alkoholu przez całą ciążę, a nawet wcześniej, gdy się ją planuje.

Dwa lata temu przeprowadzono ankietę wśród kobiet ciężarnych oraz tych, które wcześniej przechodziły ciążę lub ją planują. Pytanie było proste: czy w tym czasie piją (piły lub będą pić) alkohol. Niechlubny rekord twierdzących odpowiedzi należał do Wielkiej Brytanii (28 proc. kobiet), a na drugim i trzecim miejscu znalazły się Rosja i Szwajcaria. Polki z wynikiem poniżej 20 proc. pozytywnych odpowiedzi zmieściły się w średniej europejskiej, wynoszącej 16 proc. To o dużo za dużo.

Nawet jeden kieliszek

– Najdramatyczniejsze są wyniki badań z ostatnich miesięcy – najczęściej i najwięcej w czasie ciąży piją kobiety mające dobre wykształcenie, atrakcyjną pracę, pieniądze, pozycję społeczną. Prowadzą towarzyski tryb życia i często uczestniczą w różnych spotkaniach zawodowych, podczas których sięgają po alkohol – opowiada dr Lankosz-Lauterbach, neonatolog, pediatra i specjalista medycyny ratunkowej.

Mając wieloletnie doświadczenie lekarskie (pracowała m.in. w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu), dobrze wie, jak duże jest to zagrożenie dla rozwijającego się dziecka. – W kontekście II wojny światowej mówiło się, że kto uratował jedno życie, uratował cały świat. I w kwestii FASD, czyli alkoholowego zespołu płodowego, trzeba walczyć o uratowanie każdego dziecka – przekonuje pani doktor. A że jedyną szansą na to jest ciągłe budzenie świadomości społeczeństwa, postanowiła włączyć się w kampanię „Mamo, nie krzywdź! Nie pij! Kochaj!”, prowadzoną przez krakowską Fundację „Ad Vocem”.

Fundacja od 2005 r. działa na rzecz dzieci krzywdzonych (na różne sposoby), a ostatnio zaprosiła przedszkolanki, pracowników socjalnych, pedagogów szkolnych i inne osoby pracujące z małymi dziećmi na specjalistyczne szkolenia podejmujące także tematykę FASD. – Chcemy, by ich uczestnicy byli ambasadorami problemu, który wciąż jest zbyt mało obecny w debacie publicznej, ponieważ panuje ciche przyzwolenie na picie alkoholu w ciąży. Dlatego planujemy dotrzeć z tym tematem także do uczniów szkół średnich i studentów, do poradni zdrowotnych i poradni przedmałżeńskich, by każdy dowiedział się, że niebezpieczeństwo czyha nawet w jednym kieliszku wina – tłumaczy Anna Grajcarek, prezes „Ad Vocem”.

Wino krwi nie poprawia

– Nie ma takiej dawki alkoholu, która byłaby minimalna i bezpieczna dla dziecka, bo nawet w tzw. piwie bezalkoholowym znajduje się 0,4 proc. alkoholu – przestrzega dr Lankosz-Lauterbach i dodaje, że problem jest tym poważniejszy, że FASD został odkryty i opisany przez amerykańskich naukowców dopiero w 1973 r. – Od tego czasu zaczęło się o nim stopniowo mówić, jednak studiując w latach 70. XX w., nie uczyłam się o tym. To dlatego przez lata wielu ginekologów radziło swoim pacjentkom (a niektórzy nadal to robią!), by wypiły kieliszek czerwonego wina „na poprawę morfologii w czasie ciąży” – zaznacza.

Największe spustoszenie w organizmie dziecka alkohol wyrządza w pierwszym trymestrze ciąży (wtedy dochodzi do poważnych zniekształceń w obrębie czaszki), jednak i później powoduje on uszkodzenia w centralnym układzie nerwowym i tworzących się narządach. Co więcej, im późniejszy okres ciąży, tym bardziej po urodzeniu u noworodka może wystąpić tzw. zespół odstawienny, objawiający się nerwowością i niepokojem. Brakuje mu bowiem alkoholu, którego dostarczała mu pijąca mama.

– Zdarza się, że kobieta myśli, iż urodziła zdrowe dziecko, bo dostało 10 punktów w skali Apgar, więc uważa, że skoro alkohol mu nie zaszkodził, to i przy kolejnej ciąży można go pić. A problemy często ujawniają się dużo później, w wieku przedszkolnym lub szkolnym, lecz wtedy mama nie przypuszcza, że sama mogła skrzywdzić dziecko – mówi dr Lankosz-Lauterbach.

Chodzi o maluchy, które nauczyciele nazywają niegrzecznymi, nadruchliwymi, opryskliwymi, krzykliwymi. – Te dzieci mają też kłopoty w szkole, zarówno w sensie zapamiętywania i naśladowania, jak i funkcjonowania w grupie rówieśniczej – nie akceptują jej i same też nie są akceptowane. Bywają za to agresywne i mają problem z rozwojem tzw. uczuć wyższych – wyjaśnia pani doktor.

Co więcej, przekłada się to także na dojrzałe życie, w którym takie osoby sobie nie radzą – bywa, że nie kończą szkół, nie potrafią znaleźć stałej pracy, utrzymać się, a w skrajnych przypadkach zderzają się z bezdomnością i łatwiej uzależniają się od alkoholu. Dorośli z FASD wchodzą też w różnego rodzaju konflikty i trudno budują relacje społeczne. Niewiele osób łączy to jednak z czasem, gdy były pod sercem mamy.

Bardzo ważne jest więc wczesne zauważenie problemu, by jak najlepiej pomóc dziecku – nie poprzez zakazy, nakazy i wyrzucanie z grupy, ale przez skierowanie na badania do poradni, która w 2013 r. powstała przy Szpitalu św. Ludwika w Krakowie.

Fundacja „Ad Vocem” ogłosiła też konkurs na komiks lub animację komputerową pod hasłem: „Mamo, nie krzywdź!”. Na zgłoszenia czeka do 1 czerwca. Szczegóły na: www.advocem.org.pl.