Wyzwanie dla nieprzeciętnych

Justyna Jarosińska

publikacja 15.06.2017 06:00

Do wyjazdu przygotowują się od początku roku akademickiego. Zbierają pieniądze, uczą się języka. Tworzą plany działania. Na miejscu życie i dzieci, którymi będą się opiekować, wszystko zweryfikują.

Praca z dziećmi wymaga od wolontariuszy wielkiego poświęcenia. Rafał Chrobok Praca z dziećmi wymaga od wolontariuszy wielkiego poświęcenia.

Jest ich pięcioro. Dwie Kasie, Beata, Rafał i jezuita Radek. Wszyscy należą do Duszpasterstwa Akademickiego KUL. Już za kilka tygodni wyruszą w daleką podróż do muzułmańskiego kraju. Będą pomagać małym dzieciom i przy okazji sprawdzą się jako wolontariusze. Jedni po raz pierwszy, inni już kolejny. Ich przygotowania są elementem trzeciej edycji projektu, podczas którego młodzi Polacy pomagają jezuitom mieszkającym w Kirgistanie w organizowaniu wakacji dla najbardziej potrzebujących dzieci.

Misja sprawdzająca

Kirgistan to państwo ze stolicą w Biszkeku, graniczące z Chinami, a także Uzbekistanem, Tadżykistanem oraz Kazachstanem. Kraj ten w 93 proc. jest górzysty. Tam właśnie, w pobliżu miasta Osz, młodzi Polacy rozpoczną swoją pracę w ramach projektu „W górę! Kirgistan 2017”. Rafał Chrobok, student stomatologii na UM, do Kirgistanu pojedzie już po raz drugi. – Pierwszy raz byłem tam dwa lata temu z moją ówczesną narzeczoną Kasią. Teraz jedziemy po raz drugi już jako małżeństwo. Zawsze chcieliśmy wyjechać na misje. Dopóki studiujemy, takie wyjazdy są dla nas formą sprawdzenia, czy podołamy temu wyzwaniu – stwierdza.

Dzięki temu, że Rafał już był w Kirgistanie i mniej więcej wie, czego można się spodziewać, reszta ekipy czuje się nieco pewniej. – Wiemy, jak będzie przebiegała podróż, choć oczywiście nie możemy wykluczyć jakichś niespodzianek – zauważa Kasia Trojanowska, studentka psychologii i germanistyki na KUL. – Rafał na pewno będzie nad wszystkim czuwał. W związku z tym niby się nie boję, choć oczywiście lekka niepewność jest, bo mam świadomość, że to mimo wszystko dość niebezpieczne przedsięwzięcie. Kasia, jak opowiada, gdy tylko dowiedziała się na początku roku o możliwości wyjazdu na misje, ani chwili się nie wahała. – Zawsze marzyłam, żeby jako wolontariusz wyjechać do biednych krajów. Teraz nadarza się taka okazja. Mam nadzieję, że się sprawdzę.

Potrzeba wytrwałości

Wolontariusze najpierw dotrą samolotem do Biszkeku, wsiądą w marszrutkę i tym nietypowym środkiem komunikacji przemieszczą się w góry. Tam rozpoczną swą pracę od organizacji obozu pod namiotami dla dzieci z domów dziecka. – Wszystko musimy im zorganizować i w zasadzie sami ponosimy koszty przygotowania tego obozu – opowiadają studenci. – Trochę się tego nie spodziewaliśmy, bo choć zbieraliśmy pieniądze na ten wyjazd, bo przecież trzeba dzieciom jakieś atrakcje zapewnić, to jednak koszt organizacji obozu – 10 tys. złotych – trochę nas zaskoczył. Staramy się w jakiś sposób pozyskać te pieniądze. W przeciwnym razie obóz trzeba będzie odwołać, a byłoby szkoda – stwierdza Rafał. – Dzieci na to bardzo czekają.

Rafał, mając doświadczenie po poprzednim wyjeździe, już wie, że do Kirgistanu nie musi z Polski wieźć płynu do mycia naczyń czy farb do malowania dla dzieci. – Pamiętam, jak poprzednio jechaliśmy obładowani, mając wyobrażenie, że tam nic nie ma – śmieje się chłopak. – Na miejscu okazało się, że wszystko można kupić.

Obóz organizowany przed jezuitów i polskich studentów w górach pozbawiony jest wszelkich wygód, do których przyzwyczajony jest dziś każdy Europejczyk. Nie ma tam ani wody, ani elektryczności. – Myjemy się w rzece i pijemy z rzeki. To wcale nie jest takie proste dla wolontariuszy – wytrwać w tym miejscu – śmieje się Rafał. – Jest 40 stopni ciepła. Człowiekowi nic się nie chce, a dzieciaki, przyzwyczajone do takich temperatur, szaleją. Potrzeba wytrwałości i kreatywności, by przełamując jakoś barierę językową, animować je. Po obozie wolontariusze pojadą na rekolekcje z katolickimi dziećmi z Kirgistanu, a na koniec będą się zajmować niepełnosprawnymi z muzułmańskich biednych rodzin.

– Przez cały rok przygotowuję się do tego wyjazdu, chcę jak najlepiej go przeżyć, chcę też jak najwięcej z siebie tym dzieciakom dać – mówi Kasia. – Ja po tym pierwszym pobycie w Kirgistanie uświadomiłem sobie, że my, Polacy, wszystko mamy – stwierdza Rafał. – Także w sytuacji, gdy naprawdę tego potrzebujemy, mamy do kogo zwrócić się o pomoc. Tam ludzie nie mają takich możliwości.

Poczynania wolontariuszy i ich przygotowania do wyprawy można śledzić na stronie: www.facebook.com/kirgistan2017. Studenci podkreślają, że ciągle też szukają wsparcia finansowego, by jak najlepiej przygotować się do wyjazdu.