440 km po zmianę

Justyna Liptak

publikacja 10.08.2017 04:45

Na orłowskiej plaży wyjątkowo pusto. Zacinający deszcz, silny wiatr i duże fale nie sprzyjają spacerom ani plażowaniu. Zza klifu wyłaniają się dwie postacie, kompletnie przemoczone. Dla Sylwii i Agnieszki to 24. dzień drogi.

Trasa z Gdyni do Sopotu była sporym wyzwaniem, ale Sylwia „Nikko” Biernacka (z lewej) i Agnieszka Sobala świetnie sobie poradziły. Justyna Liptak /FOTO GOŚĆ Trasa z Gdyni do Sopotu była sporym wyzwaniem, ale Sylwia „Nikko” Biernacka (z lewej) i Agnieszka Sobala świetnie sobie poradziły.

Muszą dotrzeć do Sopotu, więc na rozmowę w Orłowie nie mają czasu. Sylwia za kilkanaście godzin wylatuje do Ugandy. Poza tym są zmarznięte – deszcz nie odpuszcza nawet na moment. Zapraszają do wspólnej podróży wzdłuż morza. I tak już przemokłam, więc idę.

Od Świnoujścia

– To było moje wielkie marzenie, aby wybrać się na wyprawę brzegiem Bałtyku – opowiada Sylwia „Nikko” Biernacka, pomysłodawczyni projektu „440 km po zmianę”. Po raz pierwszy udało się jej zrealizować pomysł w 2012 roku. Sprzedała swoje zdjęcia, bo zajmuje się m.in. fotografią, kupiła trochę za ciężki namiot w jednym z sieciowych sklepów, spakowała plecak i już w sierpniu była gotowa do drogi. Wystartowała ze Świnoujścia. Plan zakładał dotarcie do Piasków,czyli ponad 400 km w momentami trudnych warunkach pogodowych. Potrzebne więc były determinacja i cel, choć wcale nie musiało to oznaczać ukończenia założonej trasy. – Bardzo chciałam pomóc zupełnie nieznanej mi kobiecie otrzymać protezę nogi – wyjaśnia.

Jeszcze zanim dotarła do Trójmiasta, skontaktował się z nią przedstawiciel firmy protetycznej, która zaoferowała pomoc. Teraz można było skoncentrować się wyłącznie na drodze.

Wyprawa była zaledwie początkiem projektu „440 km po zmianę” i cyklicznych eskapad brzegiem Bałtyku. – Po powrocie otrzymywałam wiadomości od kobiet z różnego rodzaju niepełnosprawnościami. Zaczęłam więc jeździć po Polsce i się z nimi spotykać – opowiada. Tak powstało grono ambasadorek projektu, do którego dołączyła również Monika Kuszyńska. – Usłyszała o nas w radiowej Trójce i bardzo chciała się włączyć w inicjatywę. Zgrałyśmy się. Bo ja dzień po tej audycji zadzwoniłam do niej z pytaniem, czy chciałaby zostać naszą ambasadorką – uśmiecha się Sylwia.

Sztafeta świadomości

Kolejny rok i kolejna wyprawa. Jednak tym razem nie samotna. – Poszły ze mną ambasadorki – pokonywały 5-kilometrowe odcinki na wózkach albo protezach. Zorganizowałyśmy 7 spotkań społecznych w różnych miastach na trasie, w czasie których kobiety odważnie i wprost poruszały kwestie związane z niepełnosprawnością – wyjaśnia Sylwia.

Wspólna podróż była pomocą dla Urszuli Kosmal-Krauze, 62-letniej kobiety po amputacji, która otrzymała profesjonalną protezę nogi. Spełniło się jedno z jej największych marzeń o samodzielności – znowu usiadła za kierownicą ukochanego malucha. – Pomagamy kobietom z niepełnosprawnością ruchu, które znajdują się w trudnej sytuacji życiowej, zdobyć wózek albo protezy – wyjaśnia Sylwia. Chodzi o to, by zaznaczyć ich obecność w przestrzeni publicznej. – Organizujemy spotkania z ambasadorkami projektu, sesje fotograficzne o charakterze edukacyjnym, bo każdy ma prawo np. do odpoczynku nad polskim morzem, niezależnie od stopnia sprawności – podkreśla pomysłodawczyni.

Stąd w 2014 r. zapoczątkowały pierwsze konsultacje społeczne w sprawie modernizacji plaż, aby były dostępne dla wszystkich. – Spotykamy się z samorządowcami, mieszkańcami i turystami. Rozmawiamy, a następnie przygotowujemy rekomendacje – co poprawić, aby dana plaża była faktycznie przyjazna i dostępna. Czuwa nad tym nasz zespół ds. dostępności, który składa się z ekspertów z własną perspektywą niepełnosprawności ruchu, wzroku, słuchu, a także architektów – mówi Sylwia.

Dostępna plaża ma być wygodna dla wszystkich. Takich rekomendacji powstało już kilkanaście. Dotyczą różnych miejscowości, a wyszczególnione w nich punkty to gotowy przepis na udany wypoczynek nad morzem.

– W każdej miejscowości powinno być wejście dla osoby z niepełosprawnością, ale często ogranicza się go do poziomu wydmy i nie ma pełnego dostępu do morza oraz infrastruktury towarzyszącej, która jest niezwykle istotna – toalet, przebieralni czy pomostów umożliwiających dojazd do morza. Brakuje też dobrego oznakowania wejść, ścieżek np. przez las dla osób poruszających się na wózkach czy o kulach. Nawet zapomina się o osobach słabo widzących bądź informacji dla osób głuchych, posługujących się polskim językiem migowym – wylicza Sylwia.

Pomysłodawczyni projektu podkreśla jednak, że podczas kolejnych edycji zauważa poprawę. – Ogromnym sukcesem jest wejście nr 46 w gminie Jastarnia – całkowicie zmodernizowane. Kupiony został nawet specjalny wózek do kąpieli – wyjaśnia.

Sylwia wierzy, że Wybrzeże może być jeszcze dostępniejsze, dlatego po raz kolejny wyruszyła nad Bałtyk. Towarzyszy jej Agnieszka Sobala z Krakowa. Wspólnie chcą pomóc Katarzynie Bieniek z Dębia, która w wieku prawie 4 lat straciła nogę w wypadku tramwajowym. – Ten projekt cały czas się rozwija, a najlepsze jest to, że z efektów zrealizowanych rekomendacji będzie mogło skorzystać wiele osób – mówi Agnieszka.

Tylko jedna z cech

Projekt to także edukacja w zakresie komunikacji. – Chcemy chociaż trochę oswoić społeczeństwo z tematem niepełnosprawności, aby wyeliminować niestosowne komentarze czy uporczywe gapienie się, co niestety nadal jest częstym zjawiskiem – mówi Sylwia. Pierwszym krokiem jest wyrzucenie z osobistego słownika określeń: „kaleka”, „inwalida”, „ułomny”.

– Niepełnosprawność jest tylko jedną z cech, dlatego używamy określenia „osoba z niepełnosprawnością”, bo poza tym, że np. porusza się na wózku, ma protezę albo – jak w przypadku osób starszych – porusza się o lasce, ma też wiele innych atrybutów, które są warte dostrzeżenia – wyjaśnia pomysłodawczyni. – To taka nasza cegiełka w kierunku zmiany mentalności i mam nadzieję, że pomoże uaktywnić się tym osobom mającym problem z poruszaniem się – dodaje Agnieszka.

Na molo w Brzeźnie zawisła niecodzienna instalacja: baner z logo „440 km po zmianę”, kilka pocztówek przedstawiających osoby sprawne oraz te z widoczną niepełnosprawnością wypoczywające na plaży oraz miniinformator dotyczący savoir-vivre’u w komunikacji z osobami z różnymi niepełnosprawnościami. I chociaż z powodu pogody spacerowiczów nie ma zbyt wielu, to ci uzbrojeni w parasolki z zaciekawieniem przyglądają się osobliwej ekspozycji. Za jej postawienie odpowiedzialne są Ola Migalska i Kinga Karp, które w tym roku w ramach projektu przeprowadzają animacje dla mieszkańców i turystów. Pytają i wyjaśniają, czym są dostępne plaże.

– Spotykamy się z entuzjastycznym przyjęciem, zwłaszcza ze strony tych, którzy zetknęli się już z kwestiami niepełnosprawności. Natomiast dla osób sprawnych jest to możliwość skonfrontowania własnych wyobrażeń z tym, co to znaczy dostępna plaża. Wyjaśniamy również, że niepełnosprawności jest wiele, a także podkreślamy, że każdy z nas może się z tym tematem zmierzyć, bo np. złamie nogę, naciągnie ścięgno czy przybędzie mu lat – mówi Kinga.

Dziewczyny przyznają, że niektórzy zupełnie je ignorują. – Mówią, że są na urlopie, a temat jest za trudny, żeby sobie w czasie relaksu zawracać nim głowę. Inni na słowo „niepełnosprawność” wzdrygają się i szybko odchodzą, jakby bali się, że mogą się zarazić. Nigdy nie zawodzą dzieci – one nie mają w sobie lęku ani barier. Są bardzo otwarte i mają genialne, chociaż bardzo futurystyczne, pomysły na dostępne plaże – uśmiecha się Ola.

Według animatorki dostępność to samodzielność, która osobom z różnego rodzajami niepełnosprawnościami jest bardzo potrzebna. – Każdy człowiek chce być niezależny. Ciągłe proszenie o pomoc potrafi wpędzić w psychiczny dołek, bo ludzie różnie reagują. Poza tym wielu z nas nie wie, jak umiejętnie wesprzeć, a boimy się zapytać – mówi. Rozdawany przez dziewczyny miniprzewodnik pomaga przełamać bariery. „Nie chwytajmy za rękę osoby niewidzącej, tylko zaoferujmy jej swoje ramię, nie głaszczmy psa przewodnika, nie używajmy oparcia wózka, jako wieszaka, zwracajmy się bezpośrednio do osoby z niepełnosprawnością” – przytacza Kinga. A to tylko nieznaczna część dwustronicowego kompendium.

– Zmiana w tym projekcie nie odnosi się tylko do przestrzeni publicznej. Ona może być udziałem pojedynczych, postronnych osób – tego, jak myślą i jak się zachowują. W końcu podróż brzegiem morza to również nasza zmiana i konfrontacja ze słabościami – zmęczeniem, zakwasami, pogodą. Warto podejmować to wyzwanie każdego dnia, bo ten wysiłek powoduje, że zmienia się również życie osoby, która otrzymuje wózek bądź protezę, zyskując tym samym większą samodzielność i komfort psychiczny – dodaje Sylwia.

Więcej informacji o projekcie znaleźć można na stronie internetowej: www.440km.pl.