Po dźwięku na tarczy

Mira Fiutak

publikacja 13.08.2017 06:00

Odstawia białą laskę, podchodzi do stanowiska, zakłada słuchawki, mierzy do celu i… trafia w dziesiątkę.

Wioleta Zarzecka jest dwukrotną mistrzynią świata z ubiegłego roku. Mira Fiutak /Foto Gość Wioleta Zarzecka jest dwukrotną mistrzynią świata z ubiegłego roku.

Wioleta Zarzecka, dwukrotna ubiegłoroczna mistrzyni świata w strzelaniu, mieszka w Piekarach Śląskich. Od stycznia trenuje w Bytomiu. Sprawia wrażenie osoby widzącej. – Straciłam wzrok, mając 13 lat. Wszystko pamiętam, kolory, obrazy… – mówi. Zdaniem lekarzy od początku rokowania w jej postępującej chorobie nie były dobre. Na pierwsze oko przestała widzieć po nieudanej operacji, na drugie trochę później. Pewnego ranka obudziła się i była już tylko ciemność. – Gdzieś tam ta złość była w człowieku – wspomina tamten moment. Wtedy po raz pierwszy wykazała się walecznością. Zabrała się za naukę brajla i buntowała się przeciw wyręczaniu jej przez rodziców w codziennych czynnościach. Dziś nie ma problemu z prasowaniem, sprzątaniem czy myciem okien... Jej mąż Dariusz jest osobą słabowidzącą, mają 20-letniego syna.

Na poziomie olimpijskim

– Zawsze ciągnęło mnie do męskich zajęć. W szkole wybrałam sobie specjalizację tokarza i napraw- dę podobało mi się to. Ten zapach smarów i to, że za każdym razem robi się coś innego, a ja nie lubię monotonii – śmieje się. Skąd pomysł na strzelectwo? – Przeze mnie – wtrąca mąż. – To prawda, denerwowałam się, że za mało czasu spędza ze mną w domu, i postanowiłam zrobić coś dla siebie. Poszukałam klubów dla niewidomych – potwierdza.

Początkowo myślała o tańcu i kiedy w chorzowskim klubie zaproponowali jej strzelanie, bez przekonania sięgnęła po karabin. Zmieniła zdanie, gdy za trzecią próbą zamiast w jedynkę trafiła w dziewiątkę. – Poczułam się jak osoba widząca, nie czułam różnicy w stosunku do innych ludzi – wspomina.

To był 2010 rok. Sukcesy przyszły dość szybko, bo po pół roku trenowania zajęła 8. miejsce na mistrzostwach Polski. – Strzela na poziomie olimpijskim. Ta dyscyplina ma wejść na najbliższą paraolimpiadę, więc będziemy mieli zawodniczkę na światowym poziomie – mówi jej trener Jacek Krzysztof Lipka. Jest prezesem bytomskiego Klubu Strzeleckiego „Combat Kragal” i trenerem Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego.

W jaki sposób strzelają niewidomi? – Osoby widzące mają muszkę i szczerbinkę i muszą zgrać dwa przyrządy na celu. Niewidome zamiast tego mają coś w rodzaju czytnika elektronicznego, a na tarczę zakładana jest maska w postaci pola elektronicznego. Na poszczególnych polach – dziesiątka, dziewiątka, ósemka… – są sygnały dźwiękowe o różnej intonacji, które zawodnik słyszy w słuchawkach – wyjaśnia.

Osobie widzącej łatwiej korygować błąd, bo zauważa dodatkowe parametry, np. to, że jest na godzinie dziewiątej od celu. Niewidoma nie zna dokładnego położenia na tarczy, tylko odległość od celu. – Jeśli chodzi o pozostałe kwestie, to są podobne jak w przypadku innych zawodników. Podczas rozgrywek oddają tyle samo strzałów w tym samym czasie – dodaje trener Lipka. Osobę niewidomą trenuje po raz pierwszy. Dużo pracowali nad ważnym w strzelectwie sposobem oddychania. Wioleta ćwiczyła „nurkowanie na sucho”. Od 12 sekund na wstrzymanym oddechu doszła do 45.

Strzelanie uspokaja

Startuje w kilku konkurencjach – karabin pneumatyczny w postawie stojącej (40 strzałów), w postawie leżącej – niewidomi w tym przypadku siedzą przy stoliku (60 strzałów) i łączącej trzy postawy (klęczącą, stojącą i leżącą, po 20 strzałów). W postawie stojącej dziesiątka na tarczy ma 11,5 milimetra, a przy leżącej – 0,5 milimetra. – Trzeba być bardzo stabilnym, minimalny ruch i strzela się ósemki, siódemki – mówi zawodniczka.

Należy do Klubu Morena Iława (klubu dla niewidomych, zrzeszonego w Związku Kultury Fizycznej „Olimp”), ale trenuje w Bytomiu. Koncentrację potrzebną w tej dyscyplinie ćwiczyła na kostce Rubika dla niewidomych, gdzie kolory oznaczone są różnymi wypukłościami.

– To bardzo pomaga w takim odizolowaniu się. Na początku strzelania słyszę jeszcze, co dzieje się wokół mnie, a potem już tylko dźwięk w słuchawkach – mówi.

Na zawodach sportowcowi towarzyszy asystent. – Wymienia tarczę, mówi, jaki strzał padł, odczytuje z tarczy, jak skalibrować karabin, czyli to, co widzący zawodnicy mogą zrobić sami. Na medal pracują dwie osoby – zaznacza.

Co daje jej strzelanie? – Uspokaja. Nieraz gdy byłam zdenerwowana, a miałam akurat w domu karabin, żeby ćwiczyć technikę, to brałam go do ręki i zaczynałam „strzelać” na sucho. Wszystko odchodziło, bo w tym momencie trzeba skoncentrować się tylko na tej czynności – opowiada. Właśnie przygotowuje się do światowych zawodów Alpine Cup w Innsbrucku, które odbędą się we wrześniu. Z poprzednich dwa lata temu przywiozła dwa złote medale.

TAGI: