Naszym zadaniem jest ufać

Krzysztof Król

publikacja 03.09.2017 05:00

Podejmując świadomą decyzję o wspólnej drodze przez życie, wiedzieli, że sami sobie nie poradzą. Od początku zawierzyli swoje życie Bogu i co krok, także na tych wakacjach, doświadczają Jego opieki.

Dorota i Jan Nowakowscy z Lubska mają już trójkę dzieci. To: Marta (8 lat), Krzyś (7 lat) i Hania (4 lata). Z niecierpliwością oczekują na narodziny czwartego. Krzysztof Król /Foto Gość Dorota i Jan Nowakowscy z Lubska mają już trójkę dzieci. To: Marta (8 lat), Krzyś (7 lat) i Hania (4 lata). Z niecierpliwością oczekują na narodziny czwartego.

Tegoroczne hasło roku duszpasterskiego „Idźcie i głoście” to trudne zadanie, ale możliwe do realizacji. – Na co dzień obracamy się w środowisku, które delikatnie mówiąc, niewiele ma do czynienia z życiem religijnym. Głoszenia uczymy się z czasem. Najlepszą formą, w naszym przekonaniu, jest mówienie o sobie. Co jest dla mnie ważne, gdzie byłem z rodziną na wakacjach, jakie mam zdanie w danej kwestii. Czasem zdarza się, że niektóre osoby podejmują temat i chcą go rozwinąć – podkreślają małżonkowie Dorota i Jan Nowakowscy z Lubska, ona z zawodu nauczyciel matematyki, on – kierownik ds. jakości.

Zobowiązania do pracy nad sobą

Małżonkowie wiedzą też, że nieocenioną pomocą jest wspólnota. Należą do Domowego Kościoła, czyli gałęzi rodzinnej Ruchu Światło–Życie. – Już od początku naszego związku wiedzieliśmy, że jesteśmy ludźmi o trudnych charakterach. Podejmując decyzję o małżeństwie, byliśmy świadomi, że nie uda nam się bez pomocy i chcemy wstąpić do jakiejś wspólnoty – wyjaśnia głowa rodziny.

Zaraz po ślubie, jeszcze jako studenci, zamieszkali we Wrocławiu. – Chcieliśmy przyłączyć się do wspólnoty małżeństw przy duszpasterstwie akademickim. Po kilku tygodniach okazało się jednak, że w Lubsku, do którego i tak chcieliśmy wrócić zaraz po studiach, zawiązywana jest właśnie grupa Domowego Kościoła. Dla nas był to znak. I trwamy w Domowym Kościele już 12 lat – tłumaczy Dorota.

Wspólnota na różnych płaszczyznach wnosi wiele w ich małżeńskie życie. – Przede wszystkim daje nam drogę i konkretne wskazówki, a także, jak to nazywamy w ruchu, zobowiązania, które nas obligują do pracy nad sobą, poprawiania naszej osobistej relacji z Panem Bogiem i pogłębiania więzi małżeńskich. Te zobowiązania to: codzienna modlitwa osobista, regularne spotkanie ze słowem Bożym, codzienna modlitwa małżeńska, codzienna modlitwa rodzinna, comiesięczny dialog małżeński, reguła życia, czyli systematyczna praca nad sobą, a także uczestnictwo, przynajmniej raz w roku, w rekolekcjach formacyjnych – wyjaśnia mąż.

– Ważną płaszczyzną jest oczywiście wychowywanie dzieci. Również tutaj mamy pomoc i uczymy się, jak wychowywać je na dobrych ludzi. Pomaga nam w tym przebywanie w otoczeniu tych, którzy myślą podobnie jak my i wyznają podobne wartości. Ludzi, dla których nierozerwalność związku małżeńskiego oraz rodzina składająca się z mamy, taty i dzieci jest czymś normalnym – dodaje żona.

Wakacje z Bożą opieką

– Poza podstawową drogą wspólnoty Domowy Kościół oferuje nam pełen pakiet rekolekcji tematycznych i każdy może skorzystać z pomocy, jakiej jego małżeństwo w danym momencie potrzebuje: np. wychowanie dzieci, miłość małżeńska, problemy seksualne i wiele innych. Poza tym zarówno w kręgu, jak również w czasie rekolekcji spotykamy się z małżeństwami, które niejednokrotnie borykają się z różnorodnymi problemami. Korzystając z ich doświadczeń, możemy uczyć się pokonywania trudności w duchu Bożych wartości – podkreśla Dorota.

W tym roku małżonkowie byli na III stopniu Oazy Rodzin. – Przez wiele lat byłem przeciwnikiem rekolekcji dwutygodniowych. Ale kiedy przeżyliśmy je po raz pierwszy, wiedziałem, że jest to najlepsza forma spędzania wolnego czasu. Tak było również w przypadku naszych ostatnich rekolekcji. Wiele osób mówi, że to czas duchowego ładowania baterii. Tak rzeczywiście jest! – podkreśla Jan.

– Jest to także bardzo dobry sposób na rodzinne wakacje. Dzieci zaprzyjaźniają się z rówieśnikami, a my, rodzice, możemy spędzać z nimi bardzo dużo czasu, korzystając z różnych form rekreacji. Podczas takich rekolekcji możemy także zaobserwować, jak buduje się wspólnota ludzi. I tu pojawia się przewaga nad rekolekcjami krótkimi, bo prawdziwa wspólnota zawiązuje się przeważnie po około pięciu dniach.

– Tegoroczne rekolekcje nauczyły ich czegoś jeszcze. Tego, że Panu Bogu nic nie należy narzucać, tylko bezgranicznie Mu ufać – podkreśla Jan. – W połowie rekolekcji mieliśmy jeden z ważniejszych punktów, choć nie było go w programie. Podczas powrotu z minizoo, do którego pojechaliśmy w czasie wolnym dla rodziny, mieliśmy wypadek drogowy. Był na tyle poważny, że obydwa samochody nadają się do kasacji. Nam oraz drugiemu kierowcy, który w nas wjechał, dzięki Bogu nic się nie stało. A przecież w naszym samochodzie oprócz mnie jechała trójka naszych dzieci i moja żona w 9. miesiącu ciąży. Niech każdy myśli, co chce, ale ja wiem, że z nami jechał Ktoś jeszcze. Od tego momentu wiemy, że naszym zadaniem jest ufać – podkreśla Jan.

TAGI: