Apeluję jako matka!

publikacja 14.10.2017 04:45

O szansach uchwalenia zakazu aborcji eugenicznej oraz wychowaniu niepełnosprawnego dziecka mówi Kaja Godek, pełnomocnik obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”.

Apeluję jako matka! jakub szymczuk /foto gość

Bogumił Łoziński: Inicjatywa „Zatrzymaj aborcję” to od 2011 r. już piąty obywatelski projekt przeciwko prawu do zabijania nienarodzonych dzieci w Polsce. Dlaczego teraz ma się udać?

Kaja Godek: Dotychczasowe inicjatywy były przygotowywaniem gruntu, bo zwolennicy zakazu aborcji mieli w parlamencie mniejszość. Teraz, gdy zmienił się jego skład, istnieje szansa, aby tę ustawę uchwalić. Jest też duże parcie społeczne na polityków, ludzie oczekują, że w tej kadencji sprawa zostanie załatwiona. Mocną stroną naszego projektu jest to, że formalnie zmiana nie jest wielka, ale ratuje bardzo dużo dzieci.

Co dokładnie jest w projekcie?

Obecnie w ustawie aborcyjnej znajdują się trzy wyjątki, na podstawie których można zabić dziecko. My usuwamy jeden nich, który mówi, że można dokonać aborcji, jeśli podejrzewa się, że dziecko jest chore albo niepełnosprawne, czyli tzw. aborcji eugenicznej. Na podstawie tego przepisu przeprowadzanych jest w Polsce 96 proc. aborcji. Według danych Ministerstwa Zdrowia, w 2016 r. na 1098 aborcji aż 1042 były z powodów eugenicznych i od kilku lat ten trend jest rosnący. Nasza inicjatywa uratuje życie tych dzieci.

Wyjątek, który chcecie zlikwidować, daje możliwość zabicia dzieci z jakimi schorzeniami?

Nie jest to zdefiniowane, w związku z tym ten przepis jest szeroko interpretowany. Najczęściej zabija się dzieci z wadami genetycznymi albo narządowymi. Ich wykrycie jest dziś łatwe, a i prowadzenie ciąży jest w zasadzie nastawione na to, aby jak najszybciej, już w pierwszym trymestrze, wychwycić, które dzieci mają podejrzenie nieprawidłowego rozwoju. Potem potwierdza się to badaniami prenatalnymi, których wynik przychodzi w 5., 6. miesiącu ciąży. Taka diagnoza jest podstawą do aborcji.

Czy zdarzają się pomyłki w diagnozie?

Są relacje ludzi, którzy byli namawiani do zabicia dziecka, bo miało być chore, a potem okazywało się, że rodziło się ono w lepszym stanie zdrowia niż prognozowano albo badania prenatalne wręcz były mylne.

Czy prawo określa, do jakiego wieku można zabić nienarodzone dziecko z powodów eugenicznych?

W zasadzie nie. Przy okazji sprawy odmowy aborcji przez prof. Bogdana Chazana przed trzema laty pojawiła się interpretacja krajowego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa prof. Mirosława Wielgosia, że do 24. tygodnia. Jednak poza takimi opiniami, które w zasadzie nie są wiążące, nie istnieje żaden przepis, który by to jasno i precyzyjnie określał.

Jak przebiega późna aborcja?

Bardzo drastycznie i brutalnie. To nie jest pozbycie się embrionu chwilę po jego poczęciu czy kilkudniowego dziecka. Zabijane są dzieci, które ważą pół kilograma czy kilogram. Gdyby się urodziły jako wcześniaki, byłyby ratowane, reanimowane i wiele z nich by żyło.

Zwolennicy aborcji eugenicznej twierdzą, że dziecko z wadą letalną i tak szybko umrze, więc lepiej oszczędzić jemu i jego rodzicom cierpienia.

Jest to oferowanie morderstwa jako profilaktyki śmierci. Nie mamy prawa zabić człowieka. To, że on nie będzie żył długo, nie jest żadnym argumentem. Dziecko, które rodzi się w ciężkim stanie, powinno być godnie pożegnane i przeżyć tyle czasu, ile jest mu dane. To dotyczy każdego człowieka. W taki sposób traktujemy ludzi po urodzeniu, dlaczego nienarodzonych mamy traktować inaczej?

Niektórzy rodzice twierdzą, że nie są w stanie wychowywać niepełnosprawnego dziecka, że to ponad ich siły, że nie mają warunków materialnych. Jak Pani, mając dziecko z zespołem Downa, odnosi się do takich argumentów?

Powołując na świat dziecko, nie możemy mu stawiać warunków, że ma być takie, a nie inne. Ludziom należy się akceptacja i tolerancja, zamiast wyznaczania kryteriów, które danemu człowiekowi pozwolą przebywać w społeczeństwie.

Na podstawie mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że dziecko niepełnosprawne oczywiście trudniej wychowywać niż zdrowe. Wiem to, gdyż oprócz Wojtka mam jeszcze dwie zdrowe córki. Jednak pewne rzeczy, które na początku wydają się trudne, z czasem okazują się do udźwignięcia. Ja mogę powiedzieć bardzo dużo pozytywnych rzeczy o moim synu, jednak w kontekście aborcji nie chodzi o to, aby tłumaczyć się przed kimkolwiek, że on jest dobry i kochany. To byłaby argumentacja, że nie zabijamy ludzi, bo oni w naszej subiektywnej ocenie są okej. Nie zabijamy ludzi, bo są ludźmi. Z mojego doświadczenia mogę jeszcze powiedzieć, że obowiązująca ustawa jest źródłem upokorzenia dla niepełnosprawnych i ich rodzin. Spotykam się z pytaniem: „Czy państwo nie wiedzieli?”. Spojrzeniami, dlaczego to dziecko w ogóle żyje... Gdy przyjechałam do porodu i położna zapoznała się z dokumentacją, spytała: „Ojej, czy pani nie wiedziała, że można było inaczej to załatwić?”. Pojawia się olbrzymia presja przy następnych ciążach, aby przeprowadzać inwazyjne badania, nawet gdy matka sobie tego nie życzy. Przy ostatniej ciąży próbowano wyegzekwować ode mnie podpis na odmowie wykonania takich badań, tak jakbym miała obowiązek je przeprowadzić. Dopóki istnieją przepisy zezwalające na aborcję eugeniczną, takie sytuacje będą. Trzeba zmienić prawo, bo obowiązujące normy kształtują ludzkie myślenie i postawy.

Jednak badania prenatalne nie są jedynie podstawą aborcji, pozwalają też wykryć choroby i rozpocząć leczenie jeszcze przed urodzeniem. Czy proponowana nowelizacja ograniczy badania prenatalne?

My w ogóle nie zmieniamy przepisów dotyczących tych badań. Będą na takich samych zasadach jak dotąd. Według mnie nasza ustawa może nawet ułatwić do nich dostęp, gdyż są lekarze, którzy boją się je przeprowadzać, mając świadomość, że zła diagnoza może oznaczać śmierć dziecka.

Rząd wprowadził program „Za życiem”, który ma pomóc rodzinom z niepełnosprawnym dzieckiem. Przewiduje on m.in. pierwszeństwo w opiece medycznej, asystenta rodzinnego czy jednorazowe świadczenie w wysokości 4 tys. za urodzenie takiego dziecka. Jak Pani ocenia ten program z perspektywy obrony życia?

To nie jest program chroniący dzieci poczęte przed zabijaniem. W jego ramach państwo stara się poprawić warunki życia rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi. Tymczasem urodzenie dziecka nie ma być warunkowane poziomem życia. Pojawia się pytanie, jaki ma być ten poziom, od jakiej kwoty dochodu rodziny dziecko chore ma mieć prawo do życia? Zawsze pytam o konkretną kwotę: złotówka więcej – ochrona życia, złotówka mniej – brak ochrony. Nikt nie potrafi takiej kwoty podać. Prawo do życia jest pierwsze i bezwarunkowe. Zresztą w krajach Zachodu, gdzie opieka socjalna jest bardzo rozwinięta, nie hamuje ona zabijania ludzi. We Francji 4 proc. PKB przeznacza się na politykę prorodzinną, a mimo to przeprowadza się tam 200 tys. aborcji rocznie.

Dlaczego projekt „Zatrzymaj aborcję” likwiduje tylko przesłankę eugeniczną, skoro ustawa dopuszcza jeszcze dwa inne przypadki, kiedy jest ona dozwolona?

Na pewno nie dlatego, że jestem zwolenniczką zabijania dzieci poczętych z gwałtu. Aborcja powinna być całkowicie zakazana. Nasz projekt wynika z oceny sytuacji. Po latach doświadczeń uważam, że likwidacja przesłanki eugenicznej ma największe szanse na przyjęcie w parlamencie. Wszystkie badania opinii publicznej robione przez różne sondażownie pokazują też, że Polacy nie akceptują zabijania dzieci z powodu choroby.

Czy inne organizacje pro life popierają Waszą inicjatywę?

Jest duża życzliwość. Z tej strony nie spotkałam się z ani jednym atakiem, krytyką. Odbierałam telefony z ofertami pomocy i korzystaliśmy z niej.

Do końca listopada komitet musi zebrać 100 tys. podpisów. Jak zorganizowana jest ta akcja?

Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. Mamy ludzi w 40 miastach w całej Polsce, zgłasza się dużo wolontariuszy, którzy będą zbierać podpisy. Można też wejść na stronę organizatorów, czyli Fundacji Życie i Rodzina albo CitizenGo Polska, a także zatrzymajaborcje.pl, tam jest karta podpisowa, projekt i krótkie wyjaśnienie, o co w nim chodzi, gdyż jest on napisany czysto technicznym, prawnym językiem. Każdy może pobrać taką kartę i zbierać podpisy wśród znajomych, sąsiadów, kolegóww pracy itp.

Decyzję o wykluczeniu aborcji eugenicznej podejmą politycy. Jesienią posłowie PiS odrzucili projekt całkowicie zakazujący aborcji. Dlaczego mają poprzeć Wasz projekt?

Ponieważ publicznie deklarują, że są przeciwni przesłance eugenicznej. Jednoznacznie mówił o tym również prezes PiS Jarosław Kaczyński. Mamy też bezpośredni kontakt z różnymi politykami, którzy obiecują poparcie. Powiem otwarcie, że jeśli ten projekt nie zostanie uchwalony, to będzie następny. Obrońcy życia tej sprawy nie odpuszczą, a politycy muszą sobie zdawać sprawę, że ewentualny kolejny projekt będzie rozpatrywany w okresie kampanii wyborczej.

Ile podpisów chcecie zebrać?

Wszystko zależy od Polaków. To pytanie do każdego z nas. Czy zależy mi na życiu każdego dziecka, także niepełnosprawnego? Czy zaangażuję się w jego obronę przed zabijaniem? Apeluję do obywateli o podpisywanie się, a do polityków o uchwalenie tej ustawy. Nie tylko jako działacz społeczny, apeluję jako matka niepełnosprawnego dziecka.

Kaja Godek jest członkiem zarządu Fundacji Życie i Rodzina, była pełnomocnikiem dwóch obywatelskich inicjatyw ustawodawczych zakazujących aborcji w 2013 r. i 2015 r. Obydwa zostały odrzucone przez Sejm. Obecnie pełnomocnik inicjatywy „Zatrzymaj Aborcję”. Z wykształcenia jest anglistką, ma męża i troje dzieci, jedno z zespołem Downa.

Jest nadzieja!

Magdalena Korzekwa-Kaliszuk, zastępca pełnomocnika inicjatywy „Zatrzymaj aborcję”:

– Moje zaangażowanie w inicjatywę obywatelską „Zatrzymaj aborcję” traktuję jako wyraz sprzeciwu wobec okrutnego zabijania dzieci w polskich szpitalach, często nawet w 5. i 6. miesiącu ciąży. Jeśli dzieje się coś tak okrutnego wobec najsłabszych, i to zgodnie z prawem, to nie chcę biernie się temu przyglądać, tylko działać, aby ten dramat dzieci, rodzin i pracowników szpitali zakończyć. Przez ostatnie cztery lata prowadziłam CitizenGO Polska, działając głównie w internecie – to tam toczy się dziś wielka wojna o wartości. 892 tys. osób z Polski wzięło udział w petycjach na CitizenGO Polska. Teraz przyszedł czas na wyjście poza internet i zbieranie w gronie osób podpisujących wcześniej internetowe petycje podpisów na papierze. Mogą one dosłownie uratować życie. Nie zgadzam się na to, aby zabijać drugiego człowieka. Nie musiałabym nawet być wierząca, żeby nie zgadzać się na dyskryminację dzieci przez aborcję. Wiara zatem to źródło nie tyle moich przekonań, że „nie zabijaj” nie straciło aktualności, ile siły. Przyszedł czas na realizację Ślubów Jasnogórskich, powtórzonych przez naszych rządzących i innych pielgrzymów 26 sierpnia tego roku, oraz czas na prawdziwą realizację Ewangelii, o co prosił św. Jan Paweł II. Zbieranie podpisów w obronie dzieci, zwłaszcza tych małych i podejrzanych o chorobę, to także odpowiedź na wezwanie papieża Franciszka, żebyśmy „zeszli z kanapy” i poszli w świat nieść Ewangelię. Bronienie najsłabszych to realizowanie Ewangelii dosłownie.

TAGI: