Sześć rad na szczęśliwy ślub

Tomasz Gołąb

publikacja 28.10.2017 04:45

Dominikanin miał dla studentów sześć rad. Już pierwsza wywołała konsternację. Ale potem oklaskom nie było końca.

– Wspólne mieszkanie przed ślubem w zasadzie uniemożliwia wolne podjęcie decyzji o małżeństwie – przekonywał o. Adam Szustak. Tomasz Gołąb /Foto Gość – Wspólne mieszkanie przed ślubem w zasadzie uniemożliwia wolne podjęcie decyzji o małżeństwie – przekonywał o. Adam Szustak.

Jeśli chcecie zniszczyć swoje małżeństwo, a waszą miłość uczynić katastrofą, mieszkajcie ze sobą przed ślubem – ostrzegał o. Adam Szustak 12 października podczas spotkania ze studentami SGGW. Znany z wideoblogów rekolekcjonista był gościem pierwszego spotkania w ramach cyklu „Plony Życia” zorganizowanego przez Soli Deo Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

Mieszkanie razem psuje wszystko

– Szczęśliwe małżeństwa nie przychodzą do księdza. A ogromna część z nich nigdy nie powinna zaistnieć. Dlatego przez lata prowadziłem w Łodzi kursy „przeciwmałżeńskie” – mówił dominikanin. Bo większość takich małżeństw nie podejmuje nigdy decyzji o małżeństwie, ale przyklepuje stan zastany. Zawsze po roku przychodzi ona lub on, mówiąc: „Ojcze, nie mam pojęcia, czemu z nim czy z nią jestem”. To, co było fascynujące, przestaje być atrakcyjne. Na spotkanie z o. Szustakiem przyszło tak wielu młodych, że nie zmieścili się w połączonej auli.

Oglądali konferencję w drugiej sali, a także stojąc na korytarzach. Ojciec Adam Szustak śmiał się, że jego wykład mógłby mieć tytuł: „rolnik szuka żony”. Ale największą część poświęcił uzasadnieniu tego, że „robienie małżeństwa przed małżeństwem” to gotowa recepta na szybkie rozstanie. – Chciałbym wam powiedzieć, że to najgorszy możliwy pomysł na świecie. Bo kiedy się zwiążecie emocjonalnie i fizycznie, macie ogromną szansę na to, że nigdy nie podejmiecie świadomego wyboru, czy chcecie z nim czy z nią być całe życie. To znacznie utrudni wzajemne poznanie się – przekonywał dominikanin, wyjaśniając, że 90 proc. orzeczeń o nieważności małżeństwa wynika z nieznajomości osoby oraz niedojrzałości.

Gdybym był papieżem

Ojciec Adam Szustak dał jeszcze sześć innych rad na szczęśliwe małżeństwo. Druga wiązała się z pierwszą. – To pomysł prawie z kosmosu: żadna parafia tego nie robi, ale gdybym był papieżem, to wprowadziłbym obowiązek, by dzień przed ślubem młodzi spędzili na dniu skupienia. Piątek to Armagedon, bo sukienka nie pasuje, kurczaki nie dojechały i tysiąc innych spraw nawaliło. To nie dogmat, ale rada, póki nie jestem papieżem – śmiał się dominikanin. – Załatwcie wszystko do czwartku. A w piątek we dwoje jedźcie do lasu, spędźcie czas razem i osobno. Niech to będzie spotkanie z Panem Bogiem, by pogadać, zapytać siebie, czy coś mnie jeszcze niepokoi, czy o coś muszę ją lub jego jeszcze zapytać. Nie o to chodzi, by rozwiać wszystkie wątpliwości, ale mieć świadomość, że zrobiłem wszystko, co mogłem. Podziękujecie mi, zobaczycie. Bo ten moment „robi” między ludźmi ślub. Ślub to twoje serce, które ma być gotowe. Znam małżeństwa, których ślub dokonał się w lesie – mówił duchowny, przypominając, że małżeństwo to jedyny sakrament, którego uczestnicy udzielają sobie sami. – W sobotę przyjdziecie do kościoła, by ksiądz wam to „podbił”, potwierdził jedynie to, czego żona udziela mężowi, a mąż żonie. To jedyna rola księdza.

Dwa suchary przed ołtarzem

Ojciec Szustak namawiał także studentów, by zdobyli się na 100-procentową samodzielność i niezależność w decyzji o małżeństwie i ślubie. – Małżeństwo to wasze opus magnum, największe dzieło w życiu. Nie chodzi mi oczywiście o imprezę, choć i tu będziecie doświadczali tysiąca nacisków. Nie mówię: nie słuchajcie rodziców, ale jeśli tu będzie presja, to tak będzie wyglądało całe życie małżeńskie. Znam wiele małżeństw, które są trójkątami i czworokątami – ostrzegał, prosząc także o to, by na weselu nie było mocnych alkoholi. – Najlepsze wesela to te, na których udało się zgromadzić gości wokół czegoś emocjonalnego, bardzo osobistego. Nie wygracie wesel żarciem, muzyką i świetną okolicą z łabędziami, które wpływają na jezioro z przepiórkami na głowach. Zróbcie z wesela spotkanie z ludźmi, a nie potańcówkę – prosił, dodając, że brak pieniędzy to najgorszy pomysł, żeby odkładać ślub.

Sugerował też, by noc poślubną odłożyć dopiero na poślubną podróż, przypominając, że seks i pożądanie nie są niczym grzesznym, ale Bożym darem. – Wystarczy czasem spojrzeć na młodą parę, by wiedzieć, czy już ze sobą mieszkali. Stoją dwa suchary: tam już nie ma tęsknoty, wyczekiwania. Nie mówię, że to źli ludzie. Tylko nikt im nie powiedział, że można zrobić coś piękniejszego. Nawet jeśli weszliście do łóżka, to z niego wyjdźcie aż do ślubu. Już słyszę: „Ojcze, ale jak żyć?”. Poważnie, miejcie przerwę do ślubu – mówił dominikanin.