Nagły człowiek, czyli dar

Agata Puścikowska

GN 43/2017 |

publikacja 26.10.2017 00:00

Dobrze, że są ludzie wokół. Dobrze, że są wtedy, gdy ich potrzebujemy.

Jednym z bardzo konkretnych dowodów na istnienie Pana Boga jest drugi człowiek. Człowiek, który pojawia się nagle, wtedy gdy go najbardziej potrzebujemy. Człowiek, który teoretycznie nie miał prawa się zjawić w naszym życiu. A jednak…Bywa tak, że przychodzi do nas znienacka. Że wchodzi do naszego życia zupełnie nagle, bez wcześniejszego anonsu. I jest. Najpierw nawet nie bardzo mamy ochotę na kolejne znajomości. Czasem wręcz konieczność obcowania z nieznajomym, nieznajomą wywołuje pewnego rodzaju opór czy niechęć. A już z pewnością taki „nowy” człowiek, nie wiadomo skąd, wywołuje zaskoczenie: ale dlaczego on? Za czas jakiś mamy jednak pewność: oto człowiek na tę chwilę. Oto człowiek, bez którego ten konkretny moment w życiu byłby trudny do zniesienia, a wręcz przetrwania. Lub też: oto człowiek, który powoduje większą radość, zrozumienie, daje poczucie bezpieczeństwa, dopełnia nasze życie. Właśnie w tym momencie niezbędny ktoś. Albo inaczej. Bywa tak, że z kimś pracujemy latami, znamy się od dziecka, jesteśmy sąsiadami, mijamy się w parku, rozmawiamy zdawkowo w autobusie. Jednym słowem: kojarząc swoje nazwiska… nie znamy się wcale. I następuje to coś: bum. Wydarzenie, spojrzenie, konieczność, przypadek. I ten nieznajomy, znany nam tylko z widzenia, staje się bliski.

Na tyle bliski, że zastanawiamy się: jak to było, gdy jej lub jego nie było. I jak mogłem sobie bez niego dać w ogóle radę. Otóż wtedy właśnie mogłem sobie dać radę. Teraz byłoby trudno.

Jeśli mamy sobie ewangelicznie pomagać, jedni drugim nosić brzemiona, to przecież nie każdy do konkretnego problemu i konkretnej pomocy się nadaje. I tu właśnie objawia się wielka mądrość i miłość Boga: niemal wtyka nam, podstawia pod nos taką osobę, która w danej chwili jest nam potrzebna. I ten drugi człowiek, który zjawia się znienacka, a tak dobrze i mądrze, to jawny i dwunożny dowód na… istnienie Boga właśnie. Bywa oczywiście tak, że i my tym dowodem jesteśmy dla innych. Bo i nas Pan Bóg stawia na drodze bliźniego. Czasem nawet i wbrew naszej chęci. Pojawia się w naszym życiu człowiek. Potem czasem znika. Znika nagle, tak jak się pojawił. Lub znika powoli, gdy jego misja w naszym życiu już się jakoś skończyła. A czasem też zostaje z nami na dłużej lub do końca. Nowy człowiek. Taki zaskakujący dar. I takie zadanie. Dobrze, że są ludzie wokół. Dobrze, że są wtedy, gdy ich potrzebujemy. A gdy ich nie ma? Są, są. Ale najpierw trzeba otworzyć serce, potem oczy, a na końcu ramiona, by się o tym przekonać. 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.