Studniówkowe przemijanie

Agata Puścikowska

GN 07/2018 |

publikacja 15.02.2018 00:00

Za trzy lata po raz drugi przeżyję sto dni do dorosłości. Tylko już inaczej.

Studniówkowe  przemijanie

Wśród bliskich znajomych i wśród ich dzieci zaczął się sezon studniówkowy. I nie chodzi tu o jednorazową zabawę na sto dni przed maturą, ale raczej o sprawy nieco poważniejsze: o wchodzenie w dorosłość. Za tydzień, za sto dni, za chwilę. I budzi to w dorosłych wspomnienia. Budzi pytania. Budzi w końcu nutkę melancholii połączoną z odrobiną nostalgii i żalu. Bo oto wczoraj była moja, nasza studniówka. Dziś będzie ich. Młodości.

Takie uczucia (normalne wszak, prawdziwe i trudno z nimi walczyć) pojawiają się szczególnie wtedy, gdy jeszcze wczoraj widzieliśmy malucha w piaskownicy. Jeszcze przedwczoraj przynosiło się prezent do szpitala, dla noworodka. Jeszcze dwa dni temu dzieciak kończył podstawówkę. A dziś… Piękna młoda dama w balowej sukni. Elegancki młody mężczyzna, na którym dobrze skrojony garnitur leży jak na modelu. I idą w świat. Sto dni jeszcze i pójdą w świat te dzieciaki, którym się chwilkę temu lizaki kupowało.

W takim studniówkowym czasie to się i własne sto dni do wielkiego startu w dorosłość wspomina. Plany, nerwy, naukę, przyjaciół. I pierwsze miłości. Takie już poważniejsze. Wydaje się, oczywiście, jakby to było wczoraj. No, może miesiąc temu. I tylko siwy włos, bezczelnie niedający się pokryć farbą, złośliwie daje znać o sobie. Oraz o upływającym czasie. Zgrzyt tykającego zegara z subiektywnymi odczuciami.

Nie, nie wpadam tu w tony starej matrony, która cierpi, bo młodość mija, a młodsi zdobywają świat. Niech zdobywają! Niech tworzą i niosą nadzieję. Jednak chwila refleksji nad przemijaniem jest nieunikniona.

Za trzy lata zresztą sama będę matką studniówkowiczki. Za trzy lata, które (teraz to już wiadomo) miną szybciej niż wcześniejsze szesnaście. Za trzy lata po raz drugi przeżyję sto dni do dorosłości. Tylko już inaczej. Z innej strony. Przyglądając się, ale przecież fizycznie nie uczestnicząc. Będąc obok, a mimo to bardzo w środku…

I tak minie kolejnych dwadzieścia lat.

Bo najbardziej zdumiewające jest to, że jutro, pojutrze, najdalej za kilka chwil moja córka pomyśli i odczuje: „To już? Już dwadzieścia lat minęło?”. I kupi sukienkę studniówkową swojej córce. A do sukienki w pakiecie zostanie dołączona szczypta melancholii, radości, ale i odrobinka ludzkiego żalu. Za bezpowrotnym. I ludzkim. Studniówkowe przemijanie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.