18 niedziel miłosierdzia

Łukasz Czechyra

publikacja 17.04.2018 04:45

– Jeden z naszych podopiecznych powiedział mi, że ma nadzieję, iż więcej się nie spotkamy, bo... ma szansę dostać pracę – opowiada Karolina.

W pomoc zaangażowało się na stałe około 20 osób. Yaroslav Yemets, olsztyn.tv W pomoc zaangażowało się na stałe około 20 osób.

W pomoc zaangażowało się na stałe około 20 osób.   Yaroslav Yemets, olsztyn.tv W pomoc zaangażowało się na stałe około 20 osób.
W każdą niedzielę bezdomni na dworcu w Olsztynie mogli liczyć na herbatę, kanapki, ciepły uśmiech i dobre słowo. A wszystko zaczęło się od postu na portalu społecznościowym. – Napisałam ogłoszenie, że szukam 5 osób, które zechcą ze mną wyjść na ulice, by pomagać bezdomnym. Udało nam się zebrać ekipę 20 stałych wolontariuszy. Ludzie są dobrzy i chcą pomagać – mówi Karolina Ściubisz, inicjatorka akcji „Spotkajmy się przy herbacie”.

Tacy sami jak my

Karolina w ubiegłe wakacje wzięła udział w akcji „Zupa na plantach” w Krakowie i pomyślała, że taką formę pomocy warto również przenieść do Olsztyna. W końcu w stolicy Warmii i Mazur bezdomnych również nie brakuje – służby szacują, że jest ich nawet ok. 200.

Po raz pierwszy wolontariusze ruszyli na dworzec z herbatą i kanapkami 19 listopada, w Światowy Dzień Ubogich, ustanowiony przez papieża Franciszka. Było dziewięciu wolontariuszy, którzy spotkali tyle samo bezdomnych.

– Potem zaczęło pojawiać się coraz więcej pomocników, a także coraz więcej osób przychodziło na nasze spotkania na dworcu. Wielką pomoc zaoferowała nam Caritas Archidiecezji Warmińskiej – dzięki niej możemy przygotowywać posiłki. Zaproponowali nam również wyjazdy razem ze Strażą Miejską na koczowiska, gdzie też są ludzie, którzy czekają na kubek herbaty, ciepłą zupę, ubranie, ale przede wszystkim na to, żeby ktoś ich zauważył. Bo to nie ta herbata jest najważniejsza, ale kontakt z drugim człowiekiem, z tym, od którego tak wielu odwraca wzrok. A kiedy się zatrzymamy, podamy kanapkę, kubek kawy, to nasze postrzeganie się zmienia – widzimy człowieka, który czuje tak samo jak my, też jest głodny i też potrzebuje rozmowy – tłumaczy Karolina.

– Ja przez jakiś czas byłem negatywnie nastawiony do bezdomnych... Kiedyś na ulicy zaczepiła mnie jedna osoba i poprosiła o posiłek – kupiłem, ale ta osoba go nie zjadła, poszła sobie, była pod wpływem alkoholu i miałem przez chwilę taką myśl, że może jednak nie warto pomagać. Ale poszedłem na spotkanie, zaangażowałem się i zrozumiałem, że są tak różne sytuacje, historie życiowe, że nie można nikogo oceniać. Najważniejsze to zatrzymać się przy takiej osobie i pomyśleć, jak można pomóc – czasem kupić posiłek, czasem porozmawiać, ale przede wszystkim nie ignorować – opowiada Marcin. Mówi, że niesienie pomocy daje mu wielką radość. – Miłosierdzie na tym właśnie polega: daję coś i nie oczekuję nic w zamian. Myślę o innych, oferuję pomoc, nawet jeśli wiem, że ta druga osoba nie jest w stanie na nią odpowiedzieć. Po prostu serce domaga się tego, by pomóc, by sprawić, że komuś będzie się lepiej żyło – tłumaczy Marcin.

W pomoc zaangażowało się na stałe około 20 osób.   Yaroslav Yemets, olsztyn.tv W pomoc zaangażowało się na stałe około 20 osób.
Już się nie spotkamy

Krzysiek mówi – trochę przekornie – że pomaga ze względu na siebie. – Idę do nich, robię, co mogę, ale robię to dla siebie. Bo otwierając się na drugiego człowieka, bardzo dużo zyskujemy: nie myślimy o sobie, a widząc problemy innych, zapominamy o swoich, uświadamiając sobie, jak małe mają znaczenie. Pozbywamy się balastu, który z różnych przyczyn nam ciąży – mówi wolontariusz.

Głównym założeniem grupy było nawiązanie relacji z bezdomnym, próba podjęcia rozmowy. – Niektórzy tylko brali kanapki i odchodzili, ale mamy takich, z którymi mamy stały kontakt, numery telefonów, panu Bogdanowi np. pomagamy obecnie w kwestiach prawnych. Zazwyczaj są skryci, wstydliwi, biorą jedzenie, stają z boku, nie wychodzą z inicjatywą, ale kiedy się do nich podejdzie, zapyta o jakieś sprawy, to niektórzy się otwierają. Ja i Michalina studiujemy weterynarię, więc pytałyśmy na przykład o zwierzęta. Okazało się, że to bardzo fajny temat do rozmowy. Nasza pani Wanda opowiadała, że ma dwa psy, potem je przyprowadziła, żeby pokazać, pochwalić się – opowiada Karolina.

– Mnie w pamięć najbardziej zapadł Krzysiu, sympatyczny chłopak... Przez pierwsze spotkania stał przy filarze, czaił się tylko. Postanowiłem, że w końcu jakoś go ośmielę. Na następnym spotkaniu wszedłem na dworzec, maszerowałem z tymi reklamówkami pełen werwy i chęci, aż tu nagle, ku naszemu zaskoczeniu, Krzysiu podszedł pierwszy i sam do nas zagadał. Przełamał się, otworzył i okazało się, że to bardzo sympatyczny gość, tylko trochę mu się kiepsko życie ułożyło. Ale nie poddaje się, a ja mam nadzieję, że choć trochę mu pomogliśmy – zaznacza Krzysztof.

– Naszym zadaniem nie jest rozwiązywać wszystkich ich problemów, ale porozmawiać i może rozpalić jakąś iskrę. Był na przykład jeden pan, który prosił nas o pomoc w znalezieniu miejsc noclegowych, chciał podjąć pracę. Spotkałam go potem na dworcu i mówił, że był w Caritas, dokąd go skierowaliśmy, i możliwe, że dostanie pracę, bo niedługo idzie na rozmowę. Powiedział mi, że ma nadzieję, iż na następnym „Spotkaniu przy herbacie” już się nie zobaczymy. I faktycznie tak było – opowiada Karolina.

– Pozytywnych historii jest więcej, np. kiedy jeździliśmy w zimie na koczowiska, był tam jeden pan, który mówił, że niedługo jego sytuacja się zmieni, bo pracuje, ma dostać mieszkanie – trochę mu niedowierzaliśmy, ale rzeczywiście po jakimś czasie jego namiot zniknął, czyli faktycznie coś się w jego życiu zmieniło na dobre – mówi Marcin.

Pomagać trzeba umieć

Akcja „Spotkajmy się przy herbacie” coraz bardziej się rozwija. – To nie tylko 20 stałych wolontariuszy, to również inni ludzie, którzy pomagają jak mogą – albo upiekli ciasto, albo ugotowali zupę, albo wzięli udział w naszych zbiórkach... Jest mnóstwo osób, które przyłożyły się do tego wspólnego dzieła pomocy – zaznacza Michalina.

– Każde spotkanie wiele nas uczyło – na pierwszym nie bardzo wiedzieliśmy, co nas czeka, nie było zbyt wielu bezdomnych, co skłoniło nas do refleksji, że musimy dotrzeć do większej liczby potrzebujących, więc rozpoczęliśmy akcję promocyjną: plakaty, ulotki w Caritas, jadłodajniach – opowiada Marcin.

– Ciągle uczymy się pomagać. Widzimy niedociągnięcia w naszej akcji i musimy się jeszcze wiele nauczyć, żeby skutecznie nieść pomoc. Taki rodzaj wolontariatu jest całkiem inny – pomagałam dzieciom, zwierzętom, ale praca z bezdomnymi to coś całkowicie innego. Tutaj za każdym razem jest inaczej: zazwyczaj na spotkania przychodziło ok. 15 bezdomnych, na ostatnim pojawiło się już 25 osób. Reakcje również są bardzo różne – tłumaczy Karolina.

Akcja „Spotkajmy się przy herbatce” trwała przez 18 niedziel, podczas których wolontariusze jeździli do bezdomnych na dworzec (w mroźne dni nawet codziennie). Kolejna edycja „Spotkań przy herbatce” szykowana jest na wrzesień lub październik, kiedy znowu zacznie się robić zimno.

– Trochę szkoda, bo przyzwyczailiśmy się już do tych spotkań, nawiązaliśmy relacje. Ale z niektórymi nadal mamy kontakt – na ulicy spotykamy pana Stasia, panią Wandę, w autobusie czasem pan Wiesio przychodzi do mnie z drugiego końca i sam zaczyna rozmowę. Wspaniałe jest również to, że udało się zebrać tyle niesamowitych osób, które się tak mocno zaangażowały w pomoc. To jest coś wspaniałego, bo każdy oddaje swój czas, to, co mamy najcenniejszego. Każdy z nas ma studia, pracę, masę innych zajęć, a mimo to chce jeszcze dać ten czas, który mógłby przeznaczyć na inne rzeczy, potrzebującym. Ja nie żałuję ani jednej minuty spędzonej na dworcu – mówi Karolina.